"Szantaż i wzbudzanie strachu". Nowa gra Putina


Poprzez brak wyjaśnień dotyczących skali swojej obecności wojskowej w Syrii Rosja szykuje sobie pozycję przy stole negocjacyjnym. Zachód może nie mieć wyjścia i zaprosić ją wtedy do rozmów na temat przyszłości tego bliskowschodniego państwa - pisze agencja Reutera, analizując ostatnie posunięcia Kremla.

W ostatnim tygodniu Rosjanie przyznali, że są zaangażowani - oficjalnie poprzez dostawy sprzętu i instruktorów - w konflikt w Syrii, jednak prezydent Władimir Putin odmówił ujawnienia konkretnych informacji mówiących o skali zaangażowania jego kraju w pomoc dla reżimu Baszara Asada. Putin wystąpił też publicznie jako jego rzecznik, stwierdzając, że Asad jest gotów "podzielić się władzą" w kraju.

Putin z Obamą w Nowym Jorku?

Te ruchy Moskwy dają jej dobrą pozycję do negocjacji i prawie pewne miejsce przy stole z zachodnimi mocarstwami, które już wkrótce mają rozmawiać o przyszłości Syrii. Nie jest wykluczone, że takie rozmowy odbędą się jeszcze we wrześniu.

Możliwe, że dojdzie do nich za kulisami dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Władimir Putin zamierza się tam bowiem pojawić po raz pierwszy od prawie ośmiu lat. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w czwartek oficjalnie potwierdził, że Putin poruszy temat Syrii podczas swojego wystąpienia przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ.

Rosja opiera teraz swoją dyplomatyczną strategię na założeniu, że reżim Asada będzie częścią międzynarodowej koalicji, która ma pomóc w pokonaniu Państwa Islamskiego kontrolującego olbrzymie połacie kraju.

- To prawdziwy nowy początek dialogu między Rosją i Stanami Zjednoczonymi; zupełnie nowa sytuacja, nowa jakość - stwierdził anonimowy zachodni dyplomata w rozmowie z agencją Reutera. Jego zdaniem Putinowi chodzi właśnie o spotkanie z Barackiem Obamą w czasie sesji ONZ w Nowym Jorku.

Rosja "szantażuje" Zachód

- Rosja zwiększa presję, bawi się w szantaż - mówi z kolei ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego Pavel Felgenhauer, cytowany przez Reutersa. Jego zdaniem powtarzana od kilku tygodni przez Rosję propozycja włączenia Asada do koalicji przeciwko IS "traci na znaczeniu" i dlatego Moskwa - informując o obecności wojskowej w Syrii i podkreślając bliskie stosunki z reżimem - "próbuje wymusić na innych krajach bardziej poważne potraktowanie tej propozycji".

Jeżeli to zawiedzenie, będzie "wzbudzała w tych krajach strach przed użyciem swojej broni w regionie dla innych celów".

Stany Zjednoczone kilkukrotnie wyraziły zaniepokojenie doniesieniami o zwiększającej się obecności wojskowej Rosji w Syrii i wymogły m.in. na Grecji zamknięcie przestrzeni powietrznej dla rosyjskich transportów wojskowych lecących na Bliski Wschód.

Rosyjscy oficjele, który za każdym razem uznawali zarzuty Waszyngtonu za bezpodstawne, ani razu nie odpowiedzieli jednak na pytania o rzeczywiste zaangażowanie w Syrii.

Tymczasem niezależni rosyjscy dziennikarze publikują od kilku miesięcy dane dotyczące obecności w Syrii nie tylko wojskowych ekspertów, ale nawet żołnierzy floty. Rosyjskie statki w 2015 r. wyjątkowo często przepływają też blisko syryjskich granic i niektórzy eksperci sugerują, że na lądzie Rosjanie mogą uczestniczyć nawet w bezpośrednich walkach po stronie Asada lub przynajmniej szkolić jego oddziały.

Niektórzy zachodni dyplomaci w Moskwie twierdzą, że budowanie silniejszej pozycji w Syrii ma umożliwić Rosji stworzenie "wiązanej" umowy, która zapewni jej złagodzenie stanowiska Zachodu wobec konfliktu na Ukrainie. Inni twierdzą, że Kreml tych dwóch kwestii nigdy nie połączy.

Mimo to w Rosji krąży dowcip, w którym zamartwiająca się matka pyta syna, jak mu idzie na ukraińskim froncie. - Nie martw się mamo, jestem już w Damaszku - odpowiada syn.

Putin chce pokazać siłę w Syrii?

Nad taktyką Władimira Putina zastanawia się też w czwartek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Autor komentarza, szef działu zagranicznego gazety Stefan Kornelius, zaznacza, że "istnieje związek" między sytuacją w Syrii i nagłym ustaniem walk na Ukrainie.

Elementy puzzli ułożyły się w całość, gdy 4 września w Białym Domu w Waszyngtonie zadzwonił telefon - tłumaczy Kornelius dodając, że o rozmowę poprosił Putin.

Komentator przypomina, że sześć tygodni temu to prezydent USA Barack Obama dzwonił do prezydenta Rosji i dziękował mu za wkład w porozumienie z Iranem. Teraz to Putin miał sprawę do Obamy. Rosyjska prośba dotyczyła poparcia propozycji Moskwy w sprawie koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu.

W Waszyngtonie i w stolicach sojuszników zadawane jest pytanie, dokąd zmierza Putin. Dlatego "Putinologia" jest od zeszłego roku w cenie - zauważa Kornelius. Za najlepszą znawczynię Putina uważana jest niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nic dziwnego, że to do niej wielu przywódców wydzwaniało, pytając "co robić?.

Prawdziwe motywy Putina są niejasne - przyznaje "SZ". Po doświadczeniu z Ukrainą na Zachodzie nie ma polityka, który uwierzyłby Putinowi na słowo. Najprostszym wytłumaczeniem jego obecnej polityki jest chęć powrotu do grona przywódców świata. "Izolacja nie służy Rosji" - ocenia niemiecki komentator. Jego zdaniem Putin chce, aby USA traktowały go jak równego partnera, co tłumaczy propozycję spotkania na neutralnym terenie, w ONZ.

"SZ" podkreśla, że Obama "demonstracyjnie lekceważy" prezydenta Rosji i nie kryje awersji do niego, szczególnie po aneksji Krymu. "Mowa ciała (Obamy) nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości" - pisze Kornelius.

Niemiecki komentator pisze, że możliwa jest także inna interpretacja działań Rosji: być może Kreml "zaniedbuje teatr wojny na Ukrainie, ponieważ chce otworzyć nowe pole konfrontacji, gdzie będzie mógł pokazać swoją siłę - w Syrii".

Wojna domowa w Syrii

Autor: adso\mtom / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: