Sytuacja się nie poprawia, ale rządzący mają dużą szansę na wygraną


W Republice Południowej Afryki rozpoczęły się wybory parlamentarne, które przyniosą zapewne szóstą kolejną wygraną Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC).

W historycznych wyborach z kwietnia 1994 roku ANC zdobył 62,6 procent głosów, w kolejnych uzyskiwała 66,3, 69,7, 65,9 oraz przed pięcioma laty - 62,1 procent głosów. Teraz, jak wynika z sondaży z końca kwietnia, ANC dostanie jeszcze mniejszy odsetek głosów, a być może nawet poparcie spadnie poniżej 50 procent. Drugie miejsce powinien zająć będący od kilkunastu lat główną siłą opozycyjną Sojusz Demokratyczny (DA), a trzecie - radykalnie lewicowe ugrupowanie Bojownicy o Wolność Gospodarczą (EFF). Spadek poparcia dla ugrupowania, które doprowadziło do zniesienia systemu segregacji rasowej, nie powinien dziwić, bo kolejne rządy nie potrafiły rozwiązać wielu problemów społecznych i gospodarczych będących spuścizną apartheidu. Notowania ANC dodatkowo obciążają korupcja i nepotyzm, będące plagą zwłaszcza za czasów poprzedniego, odsuniętego od władzy w zeszłym roku prezydenta Jacoba Zumy.

Wybory w RPAPAP/Reuters

Problem ziemi

Najważniejszą kwestią w kampanii wyborczej była sprawa reformy rolnej. Większość ziemi uprawnej wciąż znajduje się w rękach białej mniejszości, która stanowi niespełna 9 procent populacji. ANC nie zrealizował własnego celu, jakim było przekazanie do 2014 roku 30 procent farm w ręce czarnoskórych mieszkańców kraju.

ANC znajduje się w trudnym położeniu - z jednej strony wśród czarnej większości są coraz silniejsze oczekiwania, by przyspieszyć reformę, z drugiej - wywłaszczanie farm bez odszkodowania odstraszy inwestorów, co jeszcze pogorszy sytuację gospodarczą kraju. Katastrofa gospodarcza w sąsiednim Zimbabwe, która nastąpiła po przymusowym wywłaszczaniu białych farmerów, powinna być dobitną przestrogą. Na dodatek niezadowolenie żyjących w ubóstwie czarnej ludności wykorzystuje zyskujące na poparciu ugrupowanie EFF, którego lider Julius Malema oskarżany jest o podżeganie do przemocy wobec białych.

ANC najwyraźniej bardziej przejmuje się elektoratem niż inwestorami, bo nowy prezydent Cyril Ramaphosa zainicjował w zeszłym roku zmiany w konstytucji mające ułatwić przymusowe wywłaszczanie bez odszkodowania.

Korupcja i bezrobocie

Ale nierozwiązana sprawa reformy rolnej to tylko jeden z kilku problemów ANC. Ramaphosa próbuje poprawić wizerunek partii po skandalach z udziałem swojego poprzednika, ale korupcja i nepotyzm nie są tylko grzechem Zumy, lecz niszczą ANC od wielu lat i na wszystkich szczeblach władzy.

Nieustającym, nierozwiązanym od upadku apartheidu problemem RPA jest wysokie bezrobocie. Na koniec 2018 roku bez pracy pozostawało 27 procent mieszkańców kraju. To jeden z najgorszych wyników wśród państw z rynków wschodzących. Na dodatek w każdej z czterech grup rasowych (czarni, biali, koloredzi, Azjaci) bezrobocie jest dziś wyższe niż było w 1994 roku. Najgorsza sytuacja jest wśród czarnych mieszkańców, szczególnie wśród młodych - w tej grupie bez pracy jest co druga osoba. A to do nich głównie odwołuje się Malema. Politycy ANC przekonują, że wysokie bezrobocie jest pozostałością po apartheidzie, ale po 25 latach to stwierdzenie wydaje się coraz mniej przekonujące. Aby tworzyć nowe miejsca pracy w tempie szybszym niż wynosi przyrost populacji - w zeszłym roku Ramaphosa mówił o tworzeniu 275 tysięy miejsc pracy rocznie - potrzebny jest wysoki wzrost gospodarczy. Tymczasem o ile do wybuchu światowego kryzysu gospodarczego wynosił on przyzwoite 4 proc. PKB rocznie, w ciągu ostatniej dekady średnia spadła poniżej 2 proc., co jest jednym z najsłabszych wyników wśród państw z rynków wschodzących.

Co dalej?

Przy wszystkich zaniedbaniach ANC i jego spadających notowaniach nie wydaje się, by na razie ktokolwiek mógł realnie zagrozić jego władzy. Centrowy, liberalny Sojusz Demokratyczny, mimo że po raz pierwszy idzie do wyborów pod kierownictwem czarnego polityka - Mmusiego Maimane - raczej nie przejmie głosów tych czarnych, którzy są niezadowoleni z rządów ANC, i pozostanie głównie partią białych, koloredów i Azjatów. Może zatem liczyć na co najwyżej 20-25 procent głosów i utrzymanie władzy w Prowincji Przylądkowej Zachodniej - jedynej z dziewięciu, w której nie rządzi ANC. Z kolei EFF, która oprócz wywłaszczania białych farmerów obiecuje też znacjonalizowanie praktycznie całej gospodarki, na pewno zyska w stosunku do wyborów z 2014 r., gdy zdobyła nieco ponad 6 proc. głosów, ale dla większości wyborców jest jednak ugrupowaniem zbyt radykalnym i nie wygląda na to, by mogła zdobyć więcej niż kilkanaście procent głosów. Żadna z prawie 50 innych partii uczestniczących w wyborach nie ma szans na więcej niż kilka mandatów w 400-osobowym Zgromadzeniu Narodowym.

Jednym z pierwszych zadań nowego parlamentu będzie wybór nowego prezydenta, ale wszystko wskazuje, że pozostanie nim Ramaphosa. Wybory potrwają od 7.00 do 21.00, a pierwsze wyniki spodziewane są w czwartek.

Pretoria - stolica RPAGoogle Maps / tvn24.pl

Autor: kg, mtom / Źródło: PAP