Syryjskie dzieci wojny. "Ranne, wygłodzone, przerażone i zupełnie zdezorientowane"


W ostatniej twierdzy tak zwanego Państwa Islamskiego (IS) bojownicy poddają się lub uciekają. Wojska koalicji walczącej w Syrii z IS podają, że zwycięstwo jest blisko. Dzieci, które przeżyły wojnę, wymagają natychmiastowej opieki. - Są ranne, wygłodzone, przerażone i zdezorientowane - opowiada pracownik organizacji humanitarnej. Trudności mają też ci, którzy do terrorystów zostali przyłączeni siłą. Materiał magazynu "Polska i Świat".

Pod Baguz wciąż słychać huki ostrzałów rakietowych, ale wojna z tak zwanym Państwem Islamskim kończy się. Islamscy bojownicy są w odwrocie, a kończący się kryzys militarny płynnie zamienia się w kryzys humanitarny.

David Eubank, który jest pracownikiem pomocy humanitarnej, opowiada, jak nocą on i jego towarzysze znaleźli dziecko z raną postrzałową głowy. - Mózg był na wierzchu, ale tutaj nie możemy operować - opowiedział. - Zabandażowaliśmy mu dokładnie głowę i wywieźliśmy stąd - dodał.

- Tutaj dzieci są ranne, wygłodzone, przerażone i zupełnie zdezorientowane. Wychowały się w przekonaniu, że IS to centrum wszechświata - wyjaśniał Eubank.

Dzieci, które nie wymagają pilnej operacji, pozostają na obrzeżach miast do niedawna zajmowanych przez tak zwane Państwo Islamskie. Tysiące głodują.

"Mój świat się zawalił"

Razem z dziećmi na przedmieściach koczują również ich matki, kobiety z całego świata. Jedna z nich opowiada o tym, że mieszkała w Tuluzie. - Nawróciłam się na islam i wyjechałam. Mój mąż, bojownik, dwa dni temu zginął w nalocie - powiedziała.

Skalę porażki ekstremistów dobrze wyrażają słowa ich własnych rodzin. - Całe rodziny spłonęły w nalotach. Jest strasznie - opowiada jedna z nastolatek. Gdy miała 8 lat, rodzice zabrali ją do Syrii. Teraz ma 13 lat i chciałaby wrócić do Finlandii.

Dla tych, którzy pochodzą z Syrii lub Iraku, czas terroru nie skończy się w najbliższym czasie. Lokalne władze tych krajów bezwzględnie ścigają powiązanych z tak zwanym Państwem Islamskim.

Organizacja Human Rights Watch opublikowała rozmowy z ludźmi, których prawa uważa za złamane. Matka aresztowanego w zeszłym roku 13-latka opowiedziała, jak policja zabrała go z namiotu.

- Nie miał nic wspólnego z IS. Zabrali go, bo jego ojciec był w IS - powiedziała. - Policjanci powiedzieli, że przesłuchają go i wypuszczą. Nie ma go już od czterech miesięcy. Chcę wiedzieć, co się z nim stało. Czy żyje, czy nie - mówi kobieta.

Takie obawy podsycają zeznania chłopców, którzy już nie są zatrzymani. Jeden z 17-latków dwa lata temu został aresztowany pod zarzutem współpracy z tak zwanym Państwem Islamskim. - Kiedy przyszło IS, byłem w szóstej klasie, ale szkoła się skończyła, bo przestali płacić nauczycielom. Mój świat wtedy się zawalił - powiedział.

- Poszedłem więc do IS, ale oni nie uczyli religii, tak jak obiecywali. Nie zostałem tam. Siły rządowe więziły mnie przez rok i cztery miesiące. Nigdy nie odwiedził mnie żaden członek rodziny. Gdyby przyszli, oni też znaleźliby się w niebezpieczeństwie - stwierdził.

"Gasili na mnie papierosy. Bili kablami i kijami"

Inny nastolatek podzielił się tym, w jaki sposób był traktowany w czasie aresztowania, dwa lata temu. - Zasłaniali mi oczy, skuwali i bili plastikowymi rurami. Kazali mi przyznać się, że byłem w IS - opowiedział.

- Nie byłem, ale zmusili mnie, żebym przyznał się sędziemu. Gasili na mnie papierosy. Bili kablami i kijami. Wszystkich nas torturowali. Dziś ciężko mi zasnąć. Boję się, że po mnie wrócą - zdradza.

Według Human Rights Watch pod koniec zeszłego roku pod zarzutem terroryzmu irackie służby i walczący w Syrii Kurdowie więzili około półtora tysiąca nieletnich.

Baguz Google Maps

Autor: asty//now / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Tagi:
Raporty: