"Strefa Bezpieczeństwa to tylko pusta nazwa"


Tak zwana strefa zdemilitaryzowana na północy Syrii powoli przestaje istnieć - powiedział we wtorek turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan. Jak wyjaśnił, ma to związek z atakami armii rządowej Syrii.

O utworzeniu strefy zdemilitaryzowanej w Syrii stanowiło zawarte we wrześniu 2018 roku porozumienie turecko-rosyjskie. W zamyśle Ankary miała być ona miejscem, gdzie mogliby się schronić i być odsyłani uciekinierzy z Syrii oraz syryjscy uchodźcy mieszkający obecnie w Turcji.

Tymczasem zdemilitaryzowana strefa bezpieczeństwa jest już tylko "pustą nazwą" - zaznaczył Erdogan w swym wtorkowym wystąpieniu wygłoszonym w Ankarze. Przypomniał, że idea jej powołania nie była popierana przez część sojuszników.

- Strefa Bezpieczeństwa jest niczym więcej niż tylko pustą nazwą. W jej południowej części dochodzi do ataków i gróźb, ale podejmujemy wszelkie niezbędne kroki - stwierdził turecki przywódca.

Erdogan zapowiedział, że podejmie rozmowy ze wszystkimi siłami zaangażowanymi w konflikt w prowincji Idlib, by wspólnie znaleźć rozwiązanie problemu.

- Idlib powoli znika - oznajmił, porównując region do niemal zrównanego z ziemią Aleppo. - Nie da się tego przemilczeć - dodał prezydent Turcji.

Ostatni bastion rebeliantów

Prowincja Idlib położona jest na północy Syrii, w pobliżu granicy z Turcją. Jest ona ostatnim już bastionem ugrupowań rebelianckich, w tym - grupy Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), która była powiązana w przeszłości z Al-Kaidą. Część sił rebeliantów walczących w prowincji Idlib przeciw siłom rządowym Syrii jest powiązana z Turcją.

Walki w prowincji trwają od kwietnia. Muhafaza stała się sceną gwałtownych walk w czerwcu w związku z ofensywą ogłoszoną przez prezydenta Baszara el-Asada, który zapowiedział, że północno-zachodnia część Syrii musi być oczyszczona z wywodzących się z Wolnej Armii Syryjskiej rebeliantów i dżihadystów. Na początku sierpnia zostało uzgodnione zawieszenie broni, ale utrzymało się zaledwie kilka dni. Armia syryjska, która odbija z rąk rebeliantów kolejne miejscowości, korzysta ze wsparcia rosyjskiego lotnictwa, które na oślep bombarduje miejscowości w Idlibie, gdzie znajdują się oddziały rebeliantów.

Idlib na północy SyriiGoogle Maps

Oskarżenia o ataki na cywilów

Turcja wielokrotnie otrzymywała od Rosji zapewnienia, że jej pozycje w regionie nie będą atakowane. W regionie przebywają miliony Syryjczyków, zbiegłych tam przed walkami w innych częściach kraju. Oskarżenia o atakowanie ludności cywilnej nie należą do rzadkości. Syria i Rosja odrzucają te zarzuty, twierdząc, że odpowiadają jedynie na ataki dżihadystycznego ugrupowania Hajat Tahrir-al-Szam. Sytuacja w prowincji Idlib była jednym z głównych tematów rozmów prezydenta Turcji z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. Recep Tayyip Erdogan odwiedził Moskwę 27 sierpnia. Ankara wielokrotnie ostrzegała Rosję, że działania armii syryjskiej - wspieranej przez Moskwę - naruszają zawieszenie broni w północno-zachodniej Syrii i są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Turcji. Również po rozmowach z Putinem Erdogan wskazał, że żołnierze tureccy znaleźli się w niebezpieczeństwie, i zapewnił, że Ankara w razie potrzeby "uczyni wszystko w celu zapewnienia bezpieczeństwa w Idlibie". Przypomniał, że w Turcji przebywa już 3,6 mln uchodźców z Syrii. Obaj prezydenci zapewnili na konferencji prasowej o partnerskich stosunkach swych krajów w wielu sferach. Jednak nieplanowaną wcześniej roboczą wizytę Erdogana w Rosji tamtejsze media określiły jako wymuszoną sytuacją w Idlibie. Turecki prezydent przyleciał do Moskwy, by rozmawiać o Syrii, choć oba kraje już we wrześniu przeprowadzą, wspólnie z Iranem, kolejny trójstronny szczyt na temat konfliktu syryjskiego.

Prezydenci Erdogan i Putin rozmawiali o konieczności zawieszenia broni w Idlibiekremlin.ru

Idlib w rękach Moskwy

Zdaniem tureckiego politologa Kerima Hasa władze w Ankarze znalazły się w trudnej sytuacji, do której doprowadziły błędy tureckiej dyplomacji wojskowej. - Ankara nie przewidziała, że po rozpoczęciu dostaw (rosyjskich systemów rakietowych - red.) S-400 Moskwa nadal będzie popierać oficjalny Damaszek i nie da wojskowym tureckim możliwości przejścia do Chan Szajchun (miasta w Idlibie opanowanego w sierpniu przez armię syryjską - red.) - powiedział ekspert. W rozmowie z rosyjską "Niezawisimą Gazietą" politolog ocenił, że sytuacja w Idlibie jest teraz w rękach Rosji i władze tureckie będą musiały tu pójść na ustępstwa. Ostatnia eskalacja walk w północno-zachodniej Syrii to największe starcia od września 2018 roku, gdy Rosja i Turcja zawarły porozumienie o utworzeniu w Idlibie strefy zdemilitaryzowanej. W wyniku walk zginęło ponad 820 cywilów, a około 400 tysięcy ludzi musiało opuścić swoje domy.

Sytuacja w SyriiPAP/Reuters

Autor: momo//kg / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Raporty: