Straszak Phenianu to atrapa?


Najnowsze rakiety Korei Północnej zaprezentowane na wielkiej paradzie w połowie kwietnia to atrapy i to kiepskiej jakości - twierdzą analitycy. Po dokładnej analizie zdjęć uznano, iż każda z sześciu pokazanych rakiet różni się szczegółami, wszystkie są nielogicznie skonstruowane i w rzeczywistości nie mogłyby wystartować. Japończycy określili pozorną dumę wojska Korei Północnej jako "papier-mache".

Nowe rakiety zaprezentowano 15 kwietnia na wielkiej paradzie w Phenianie, zorganizowanej z okazji setnej rocznicy urodzin Kim Ir Sena. Przejazd sześciu kołowych wyrzutni z dużymi i dotychczas nieznanymi rakietami (nazwanymi nieformalnie KN-08) był kulminacją pokazu siły wojska Korei Północnej. Od razu pojawiły się wątpliwości, czy pociski nie są aby atrapami, ponieważ reprezentowały znaczny skok technologiczny w porównaniu do wcześniejszych konstrukcji inżynierów północy.

Cyrk na wielu kołach

Po wielu dniach dokładnego przyglądania się zdjęciom rakiet, które przetoczyły się przed trybuną z Kim Dzong Unem, kolejni analitycy kategorycznie stwierdzają, iż były to kiepskiej jakości atrapy. Media w Korei Południowej i Japonii jako pierwsze przedstawiły opinie ekspertów i anonimowych przedstawicieli władz swoich krajów, którzy mówili, iż światu zaprezentowano fałszywki zrobione z papier-mache.

Kompleksową analizę rakiet wykonało dwóch niemieckich naukowców zajmujących się technologiami lotniczymi i rakietowymi, Markus Schiller i Robert H. Schmucker. Niemcy określili prezentację pocisków jako "wiejski cyrk".

Przesadna skala

Pierwszą wątpliwość naukowców wzbudziły mobilne wyrzutnie, na których umieszczono domniemane rakiety. Duże ciężarówki, zidentyfikowane jako zakupione w Chinach WS51200, mają nośność ponad 100 ton, natomiast zaprezentowane rakiety i ich dodatkowe wyposażenie może ważyć około 40-50 ton. Sugeruje to zastosowanie chińskich pojazdów dla ich wyglądu, a nie realnych możliwości.

Po drugie umieszczone na pojazdach rakiety nie pasują do wyrzutni z których miałyby być odpalane. Jak stwierdzili Niemcy po dokładnemu przyjrzeniu się zdjęciom, specjalne bolce na końcu rakiety, które powinny pasować do podstawy specjalnej unoszonej do pionu ramy startowej, w ogóle nie są umieszczone we właściwym miejscu. Gdyby rakietę próbowano podnieść do pozycji startowej, prawdopodobnie przewróciłaby się, lub odniosła uszkodzenia.

Koreański miks

Kolejne wątpliwości rodzi konstrukcja samych pocisków. Jak piszą w swojej analizie Niemcy, tego rodzaju rakiety przewożone na mobilnych wyrzutniach muszą być napędzane stałym paliwem rakietowym, aby być przydatne. Gdyby były napędzane paliwem płynnym, to przed startem wymagałyby co najmniej godziny tankowania. W tym czasie byłyby idealnymi celami dla wroga. Na dodatek tylko rakiety z paliwem stałym mają być na tyle odporne, aby można było je przewozić na ciężarówkach w terenie.

Natomiast rakiety koreańskie wyglądają jak pomieszanie tych technologii. Wyraźnie oznaczono na nich liczne zawory i wlewy, sugerujące stosowanie paliwa płynnego. Natomiast na bokach rakiet widać poprowadzone wiązki kabli, które są tak umieszczane w rakietach z paliwem stałym (całe wnętrze kadłuba zajmuje tam szczelnie upakowane paliwo), które na dodatek nie biegną przez całą długość kadłuba, co jest niespotykane poza rakietami do wyrzutni na okrętach podwodnych.

Co ciekawe, każda z pokazanych na paradzie rakiet różni się szczegółami umiejscowienia owych wiązek kabli, zaworów i ich opisami. W dziwnych i różnych miejscach są także umieszczone białe opaski, które mają sugerować miejsce rozdziału kolejnych trzech stopni pocisków. W ocenie Niemców, gdyby rzeczywiście kolejne stopnie miały się odłączać w zaznaczonych miejscach, to rakieta nigdzie by nie doleciała.

Papierowy pocisk

Wątpliwości budzą też głowice, których powierzchnia jest pofałdowana i wyraźnie opina się na wewnętrznym ożebrowaniu. Prawdziwa głowica balistyczna musi znieść wielkie temperatury i ciśnienie podczas lotu i jest solidnie zbudowana. Ta koreańska wygląda natomiast jak zrobiona z cienkiej blachy, papieru lub płótna.

Na dodatek kształt głowicy jest inny niż we wszystkich wcześniej znanych rakietach Korei Północnej. Gdyby Phenian naprawdę pracował nad głowicami jądrowymi, opracowałby niemal na pewno jedną wspólną wersję dla wszystkich rakiet, ponieważ jej zbudowanie to wielki wysiłek i musi ona zachować określone kształty.

Ponadto na pociskach nie widać miejsca, gdzie głowica mogłaby się oddzielać od trzeciego stopnia. Biała opaska sugerująca punkt rozdzielenia jest umieszczona w takim miejscu, iż głowica musiałaby lecieć dalej z dużym dodatkowym balastem z końca trzeciego stopnia i na pewno nie dałaby rady wejść w całości w atmosferę oraz trafić w cel.

"Toporna" prezentacja

Niemcy konkludują, iż pokazane w Phenianie rakiety na pewno są atrapami i Korea Północna nadal nie ma działających pocisków dalekiego zasięgu. Przemawia za tym dodatkowo fakt braku zanotowania żadnych ich testów, które można by z łatwością śledzić z Korei Południowej.

Jak twierdzi David Wright, fizyk z Union of Concerned Scientists zajmujący się rakietami Korei Północnej, pokazane atrapy KN-08 być może "topornie prezentują coś, nad czym trwają prace". W jego ocenie, gdyby Phenian rzeczywiście chciał zbudować taką rakietę, to zajmie mu to wiele lat, zdecydowanie ponad dekadę, ponieważ makiety reprezentowały pocisk o zaawansowanej konstrukcji.

Inny amerykański naukowiec, profesor renomowanej uczelni MIT, stwierdził, iż Korea Północna nie tylko pokazała atrapy, ale też nie pracuje nad takimi rakietami. - Zbudowanie czegoś takiego jak KN-08 wymagałoby gigantycznych inwestycji i wielu zaawansowanych technologii. Jedyny sposób, w który Korea Północna mogła zdobyć coś takiego jak KN-08, to dostać ją od kogoś innego - stwierdził prof. Theodore Postol.

Źródło: tvn24.pl, BBC News, chosunilbo.com