Spłonęli w proteście


43-letni mężczyzna podpalił się w poniedziałek w pobliżu pałacu prezydenckiego w stolicy Mauretanii, Nawakszut. Wcześniej na podobny desperacki krok zdecydował się pewien Egipcjanin. Do podobnego przypadku doszło kilka dni wcześniej w Algierii. Wszyscy protestowali przeciwko trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej w swoich krajach.

W Mauretanii na swoje życie targnął się przedsiębiorca Jakob uld Dahoud. Według świadków, Mauretańczyk oblał się benzyną i podpalił w samochodzie zaparkowanym przed Senatem, niedaleko od pałacu prezydenckiego. Dzięki błyskawicznej interwencji policji i przechodniów wyciągnięto go i przewieziono do szpitala.

Inne próby

Próba samospalenia Mauretańczyka nie była jedyną w poniedziałek. Do podobnego przypadku w Egipcie. W pobliżu egipskiego parlamentu podpalił się mężczyzna, który prawdopodobnie protestował przeciwko niskim standardom życia.

Z kolei w sobotę zmarł Algierczyk, który podpalił się dwa dni wcześniej w siedzibie władz w miejscowości Bouchadra. Uczynił to po rozmowie z burmistrzem, który powiedział, że nie jest w stanie zapewnić mu pracy i mieszkania.

W kilku krajach

Były to kolejne próbu samospalenia się w arabskich krajach od śmierci 26-letniego Tunezyjczyka, bezrobotnego absolwenta uniwersytetu. Podpalił się on w grudniu, kiedy policja zabrała mu wózek z warzywami i owocami, bo nie miał licencji na ich sprzedaż. To właśnie po jego śmierci w Tunezji wybuchła społeczna rewolta przeciwko biedzie, inflacji i bezrobociu. Gwałtowne protesty doprowadziły do obalenia rządzącego od 20 lat prezydenta Tunezji Zina el-Abidina Ben Alego.

Jak pisze agencja Reutera, analitycy, opozycjoniści a nawet zwyczajni ludzie uważają, że rewolucja w Tunezji może rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Podobnie jak Tunezyjczycy, również inni Arabowie są sfrustrowani rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami.

Źródło: PAP