Serbski zbrodniarz wojenny wykładowcą na uczelni. "Antyludzkie i dyskusyjne moralnie"


Emerytowany serbski generał Vladimir Lazarević, który w 2009 roku został skazany w Hadze za zbrodnie wojenne w Kosowie, rozpoczął wykłady w Akademii Wojskowej w Belgradzie, co wywołało krytykę ze strony opinii publicznej w Serbii i na świecie.

Wykłady Lazarevicia, jak donosił belgradzki dziennik "Veczernje novosti", spotkały się z wielkim odzewem, a tematem były operacje wojskowe w Kosowie w latach 1998 i 1999, kiedy to generał dowodził wojskami walczącymi z kosowskimi Albańczykami domagającymi się odłączenia od Serbii.

Skazany na 15 lat za zbrodnie wojenne

Lazarević był w tamtym czasie dowódcą III armii wojska jugosłowiańskiego, a w 2009 roku został skazany przez międzynarodowy trybunał do spraw byłego Jugosławii na 15 lat więzienia za zbrodnie wojenne dokonane przez dowodzone przez niego wojska na albańskich mieszkańcach Kosowa. Po odbyciu dwóch trzecich wyroku w 2015 roku został wypuszczony na wolność.

W czwartek na zaproszenie serbskiego ministra obrony rozpoczął wykłady na belgradzkiej Akademii Wojskowej, a tematem jego pierwszego wykładu były operacje wojenne, z powodu których został skazany przez trybunał haski.

- Wykonałem swoje zadanie i moje serce jest spokojne. To niemała rzecz, kiedy z uwagą słucha cię kilkaset osób. Nie spodziewałem się takiego aplauzu na zakończenie wykładu. To było zawodowe spotkanie, a dla mnie sentymentalne - skomentował swoje wystąpienie Lazarević tuż po wykładzie.

Fala krytyki

Informację o tym, że serbski generał ma wykładać w Akademii Wojskowej podał kilka dni wcześniej serbski minister obrony Aleksandar Vulin, wzbudzając tą decyzją ostrą krytykę.

Były prokurator do spraw zbrodni wojennych Republiki Serbii Vladimir Vukczević ocenił ją jako "antyludzką i dyskusyjną moralnie".

Zareagował też amerykański ambasador w Serbii Kyle Scott, cytując na Twitterze słowa z dziennika "Washington Post", który pisze, że "dla serbskiego ministra obrony skazany zbrodniarz wojenny jest bohaterem".

"Washington Post" w cytowanym artykule przywołał także słowa Vulina, który powiedział, że "Serbia nie powinna się wstydzić akcji skierowanych przeciwko albańskim separatystom". Takie wypowiedzi według amerykańskiego dziennika są dowodem na to, że Serbia dystansuje się od Zachodu, mimo że stara się o członkostwo w Unii Europejskiej.

"To nie jest dobra rzecz"

"Niestety, miesiące pracy nad polepszeniem wizerunku Serbii w Ameryce mogą zostać zaprzepaszczone jedną decyzją" - skomentował tekst z "Washington Post" amerykański ambasador na swoim profilu na Twitterze.

Do jego krytyki dołączył się wysoki urzędnik Departamentu Stanu Brian Hoyt Yee, który na początku tygodnia przebywał w Belgradzie. - To nie jest dobra rzecz, aby ktoś skazany za zbrodnie wojenne mógł wykładać w Akademii Wojskowej. Taka decyzja pokazuje, że rząd nie chce ukarać wszystkich, którzy dopuścili się zbrodni wojennych - powiedział.

Głos w sprawie wykładu Lazarevicia zabrał również prezydent Kosowa Hashim Thaci. "Zobaczymy, czy to opóźni czy przyspieszy członkostwo Serbii w UE“ - napisał na Facebooku."Unia Europejska powinna być zmartwiona takimi krokami Serbii" - dodał na swoim służbowym profilu.

Serbia nie uznała niepodległości Kosowa

Konflikt w Kosowie, niegdyś autonomicznym regionie Serbii zamieszkanym w większości przez Albańczyków, rozpoczął się w 1996 roku, a zintensyfikował dwa lata później. Zakończył się atakami lotnictwa NATO, które miały na celu położenie kresu prześladowaniom Albańczyków przez siły serbskie, oraz porozumieniem pokojowym z Kumanova w czerwcu 1999 roku.

Od 2008 roku Kosowo jest niezależnym państwem. Serbia nie uznała niepodległości Kosowa i nadal uważa je za swoją prowincję.

Autor: momo//now / Źródło: PAP (Wojciech Jagielski)