Separatyści z całego świata debatowali w pobliżu Kremla

Zjazd ruchów separatystycznych w Moskwie Radio Swoboda

W Rosji za nawoływanie do separatyzmu grozi do pięciu lat więzienia. Nie przeszkodziło to jednak w zorganizowaniu w Moskwie międzynarodowej konferencji ruchów separatystycznych, m.in. z USA, Libanu czy Afryki - informują w poniedziałek zachodnie media.

Niedzielną konferencję "Dialog Narodów", która odbyła się drugi rok z rzędu, zorganizował Antyglobalistyczny Ruch Rosji. "To najnowsza oznaka tego, w jaki sposób Rosja eksploatuje urazy i pretensje w innych krajach, sponsorując tam ruchy sprzeciwu - bez znaczenia, jak mroczne" - komentuje w relacji brytyjski "Financial Times".

"New York Times" odnotowuje, że wprawdzie "nie zaproszono żadnych rosyjskich organizacji secesjonistycznych, ale obecnych było wielu przedstawicieli małych krajów zamieszanych w zamrożone konflikty, jakie Rosja wznieca wzdłuż swoich granic, aby zapewnić, że kraje takie jak Ukraina, Gruzja, Mołdawia, Azerbejdżan czy Armenia nie wypadną całkowicie z jej orbity".

"Pionki USA"

Lider rosyjskiego ruchu antyglobalistycznego Aleksandr Jonow, którego cytuje "FT", oświadczył, że wiele krajowych ugrupowań separatystycznych, od działaczy krymskich Tatarów przez czeczeńskie władze na uchodźstwie po oddolne inicjatywy przeciwko dominacji Moskwy w północnej Rosji i Syberii, służy po prostu jako "pionki USA". "One są wszystkie tak sztuczne lub marginalne, że nie są poważne" - oznajmił Jonow.

Jak zauważają zachodnie media, wśród delegatów byli przedstawiciele ugrupowań politycznych mających od dawna powiązania z Rosją, jak rozłamowa Republikańska Sinn Fein, a także nieuznawanych państewek w rodzaju samozwańczego Somalilandu czy Naddniestrza, separatystycznego regionu na terenie Mołdawii. W wydarzeniu nie uczestniczyły natomiast oficjalne delegacje separatystów ze wschodniej Ukrainy.

Na wzór Brexitu

Obecni w Moskwie byli przedstawiciele dwóch partii politycznych znanych w Libanie, ale nie były one separatystyczne, lecz sympatyzujące z syryjskim prezydentem Baszarem el-Asadem, podobnie jak Rosja - pisze "NYT".

Nie zabrakło w stolicy Rosji przedstawicieli czterech organizacji ze Stanów Zjednoczonych, w tym Nacjonalistycznego Ruchu Teksasu. Jak tłumaczył jego reprezentant, muzyk country Nate Smith, "podobnie jak wielu ludzi z Katalonii, Irlandii, Portoryko czy wielu innych narodów reprezentowanych na tej konferencji, sądzimy, że Teksasem najlepiej będą rządzić Teksańczycy". Natomiast samozwańczy król Hawajów Edmund K. Silva oświadczył, że "na Hawajach są sygnały, że siła okupacyjna traci swoją legitymację". Mieszkający w Jekaterynburgu obywatel USA Louis Marinelli zapowiedział zorganizowanie plebiscytu, na wzór brytyjskiego referendum, w sprawie "Calexitu", czyli secesji Kalifornii od USA w 2019 roku.

Debaty w pobliżu Kremla

Jak pisze "NYT", uczestnicy konferencji w ogóle "z uznaniem wypowiadali się o głosowaniu w sprawie Brexitu na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jako nowego symbolu tych, którzy dążą do samostanowienia".

"Antyglobalistyczny Ruch Rosji jest jedną z kilku ultranacjonalistycznych grup, które zyskały na znaczeniu, gdy prezydent Władimir Putin zaostrzył stanowisko Rosji wobec Zachodu, choć zasięg zaangażowania Kremla w przedsięwzięcie nie jest jasny" - pisze brytyjski dziennik. Jonow zapewnia, że ruch finansuje on głównie ze swoich pieniędzy z pracy dla "międzynarodowej firmy handlowej", której nazwy nie wymienił z "powodów politycznych". Twierdzi, że to właśnie jego ruch pokrył większość kosztów podróży delegatów.

Zarówno "Financial Times", jak i "New York Times" zauważają, że konferencję w ostatniej chwili przeniesiono z moskiewskiego hotelu Prezident do bardziej prestiżowego hotelu Ritz-Carlton, kilkaset metrów od murów Kremla.

Autor: tas\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Radio Swoboda