Sędziowie nie chcą nadzorować wyborów. "Jeden z najdotkliwszych ciosów dla prezydenta"


Ponad tysiąc algierskich sędziów oświadczyło, że odmówi nadzorowania wyznaczonych na przyszły miesiąc wyborów prezydenckich, jeśli kandydować w nich będzie obecny szef państwa Abdelaziz Buteflika.

Jak wskazuje Reuters, jest to jeden z najdotkliwszych ciosów dla 82-letniego prezydenta od czasu zainicjowania ponad dwa tygodnie temu masowych demonstracji na rzecz jego ustąpienia.

Buteflika powrócił do Algierii w niedzielę ze Szwajcarii, gdzie przebywał na leczeniu. Po wylewie krwi do mózgu w 2013 roku pokazuje się publicznie bardzo rzadko.

W trakcie codziennych demonstracji z udziałem dziesiątek tysięcy osób ze wszystkich warstw społecznych niezmiennie stawia się żądanie, by Buteflika - sprawujący urząd prezydenta Algierii nieprzerwanie od 1999 roku - nie ubiegał się o kolejną, piąta już kadencję. Dla protestujących jest on uosobieniem skostniałego systemu politycznego, w którym wciąż dominują weterani zakończonej w 1962 roku partyzanckiej wojny z Francją o niepodległość.

Deklaracja Butefliki, iż skróci swą ewentualną następną kadencję, nie znalazła żadnego społecznego odzewu. Swą sympatię dla demonstrantów zasygnalizował szef sztabu sił zbrojnych Algierii, generał Gaed Salah. Jak podała państwowa telewizja, oświadczył on, że wojsko i naród mają wspólną wizję przyszłości. Nie wspomniał jednak o obecnych publicznych niepokojach. Na niewiele godzin przed powrotem Butefliki do Algierii jego rządząca partia Front Wyzwolenia Narodowego (FLN) wezwała wszystkie strony, by wspólnie pracowały nad zażegnaniem kryzysu i promowały narodowe pojednanie - podała prywatna algierska telewizja satelitarna Ennahar.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Raporty: