Samobójca w tłumie maszerujących żołnierzy


31 żołnierzy zginęło, a 42 odniosło obrażenia, gdy zamachowiec-samobójca wysadził się pośród rekrutów odbywających poranną musztrę. Do ataku doszło w koszarach pakistańskiej armii w Mardan na północnym zachodzie kraju. Do przeprowadzenia ataku natychmiast przyznali się talibowie.

Przedstawiciel lokalnej policji w Mardanie Abdullah Khan powiedział, że 16 osób ma ciężkie obrażenia. - Zamachowcem był nastolatek ubrany w szkolny mundurek. Miał 14-15 lat - oznajmił Khan. Talibowie twierdzą jednak, że był to rekrut, który zgłosił się na ochotnika, "by poświęcić życie dla islamu".

Jak przypomina agencja Associated Press w zamachu w tym samym miejscu w 2006 roku zginęło 35 żołnierzy.

Trudna sytuacja

Premier Pakistanu Yousaf Raza Gillani potępił zamach: "Takie tchórzliwe ataki nie mogą wpłynąć na morale służb bezpieczeństwa i postanowienie narodu, by wytępić terroryzm" - stwierdził w oświadczeniu.

Rząd Gillaniego znalazł się w trudnej sytuacji. Władze starają się ożywić gospodarkę i zwalczyć rosnące niezadowolenie społeczeństwa z powodu ubóstwa i korupcji. Z drugiej strony USA, które dostarczają Pakistanowi miliardy dolarów pomocy, naciskają na wzmocnienie wojska i intensyfikację walk z rebeliantami na północnym zachodzie kraju.

Jak podkreśla agencja Reutera, czwartkowy atak stawia pod znakiem zapytania zapewnianie pakistańskich władz, że działania jej armii osłabiły powiązanych z Al-Kaidą talibskich rebeliantów, którzy chcą zdestabilizować rządy w Islamabadzie.

Źródło: PAP