Salwador wybrał nowego prezydenta. Obiecał koniec wojny gangów


Były burmistrz miasta San Salvador Nayib Bukele został zwycięzcą wyborów prezydenckich w Salwadorze. Dane cząstkowe wskazują, że kandydat Wielkiego Sojuszu na rzecz Jedności Narodowej (GANA) uzyskał 54 procent głosów - podał prezes Wysokiego Trybunału Wyborczego, Julio Olivio.

Dotychczas przeliczono dane z 88 proc. lokali wyborczych - pisze Reuters. Lokale zostały zamknięte o godz. 17 czasu lokalnego (o północy w Polsce).

Uprawnionych do głosowania było 5,2 mln Salwadorczyków. W ocenie administracji ustępującego prezydenta Salvadora Sancheza Cerena, wywodzącego się z lewicowego Frontu Wyzwolenia Narodowego (FMLN), frekwencja wyniosła około 60 proc.

Pojedynek młodych polityków

Właściwa rywalizacja - na co zresztą wskazywałyby wcześniejsze sondaże - rozegrała się między dwójką stosunkowo młodych polityków: byłym burmistrzem San Salvadoru Nayibem Bukele (37 lat) z konserwatywnego Wielkiego Sojuszu na rzecz Jedności Narodowej (GANA) i bogatym przedsiębiorcą Carlosem Calleją (42 lata), reprezentującym prawicowy Sojusz Republikańsko-Nacjonalistyczny (ARENA).

Popierany przez odchodzącego prezydenta były minister spraw zagranicznych, Hugo Martinez (FLMN), uplasował się najprawdopodobniej na ostatniej pozycji wśród trójki kandydatów ubiegających się o urząd - pisze agencja AFP.

Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyskałby bezwzględnej większości głosów, kolejne starcie odbyłoby się 10 marca. Na ten dzień przewidziano w kalendarzu wyborczym drugą turę wyborów.

Spokojny przebieg

Niedzielne głosowanie, odbywające się w 1600 lokalach wyborczych, przebiegało spokojnie - ocenił już po zamknięciu lokali wyborczych minister sprawiedliwości Mauricio Ramirez. W całym kraju zatrzymano i przesłuchano zaledwie sześć osób w związku z podejrzeniami o fałszerstwa wyborcze.

Jak zaznacza w komentarzu AFP, Nayib Bukele cieszy się poparciem głównie młodych wyborców, którym obiecywał podczas kampanii zwiększenie bezpieczeństwa w kraju i położenie kresu walkom dwóch głównych grup przestępczych, tzw. maras.

Tylko w 2018 roku w wyniku porachunków tych grup zginęło 3340 osób. Ocenia się, że w Salwadorze, najmniejszej z republik środkowoamerykańskich, która w latach 1980-1992 przeżyła wojnę domową, w walkę gangów zaangażowanych jest ok. 54 tys. bojowników z obu "maras". Dodatkowo około 17 tys. znajduje się obecnie za kratkami.

Sprawia to, że wielu Salwadorczyków decyduje się opuszczenie kraju. Prawie 6,6 mln obywateli Salwadoru - ok. 30,3 proc. ludności - żyje na skraju nędzy, co jest dodatkowym impulsem do emigracji.

Autor: pqv,mm / Źródło: PAP, Reuters