Rosja publikuje dokumenty o "zbrodniach" AK. "Mają zohydzić pamięć o bohaterach"

Aktualizacja:
Federalna Agencja Archiwalna opublikowała 61 z 70 odtajnionych dokumentów o podziemiu AK "Rossijskaja Gazieta", Rosarchiw

"Tak zwana polska samoobrona napadała na szpitale, zabijała pielęgniarki, lekarzy i rannych żołnierzy, jadących do domu" - tak o polskim podziemiu niepodległościowym pisze w piątek rządowa "Rossijskaja Gazieta". Dziennik publikuje rozmowę z Andriejem Artizowem, szefem rosyjskich archiwów. Federalna Agencja Archiwalna "Rosarchiw" odtajniła właśnie część dokumentów z czasów II wojny światowej, głównie dotyczących aktywności polskich "żołnierzy wyklętych" na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną. W piątek w tej sprawie głos zabrał Instytut Pamięci Narodowej.

27 lutego na oficjalnym portalu rosyjskiej Federalnej Agencji Archiwalnej "Rosarchiw" opublikowano 61 odtajnionych dokumentów z czasów II wojny światowej, które opisują działania Armii Krajowej na terenach przedwojennej Polski.

Całość materiałów opublikowanych przez "Rosarchiw" łączy tytuł "Jak polskie oddziały zbrojne 'pomagały' Armii Czerwonej rozgromić nazistowskie Niemcy".

"Strzał w plecy"

Dziennik podkreśla, że publikacja materiałów archiwalnych nieprzypadkowo zbiega się w czasie z obchodami w Polsce Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" (1 marca).

"Rossijskaja Gazieta" publikuje wywiad z dyrektorem Federalnej Agencji Archiwalnej, prof. Andriejem Artizowem, przewodniczącym Rady Fundacji "Polsko-Rosyjskie Centrum Dialogu i Pojednania". Rozmowę zatytułowano "Strzał w plecy".

"Rosarchiw" planuje wydanie wielotomowego zbioru dokumentów "ZSRR i polskie podziemie wojskowo-polityczne. Kwiecień 1943-grudzień 1945". Agencja zadecydowała jednak, że część odtajnionych dokumentów opublikuje 27 lutego - właśnie w przededniu polskiego święta.

Publikacja "po długim namyśle"

- Długo się zastanawialiśmy, czy publikować te dokumenty. Może nie trzeba było spieszyć się z ich zamieszczaniem na stronie, poczekać na ukazanie się zbioru. Ale do żywego poruszyły nas, delikatnie mówiąc, dziwne polskie oficjalne "wycieczki" słowne, odnoszące się do historii: a to Oświęcim uwalniali Ukraińcy, a to zjeżdżać się na świętowanie rocznicy zwycięstwa trzeba nie do Moskwy, a do Gdańska! - mówi profesor. - Kierownictwo współczesnej Polski neguje wkład w rozgromienie faszystów "czerwonych" Polaków, za bohaterów uważa tylko "białych" (odrzucających ideologię komunistyczną - red.).

Andriej Artizow wspomina o książce prof. Grzegorza Motyki "Obława na białych Polaków", w której opisuje m.in. zbrodnie żołnierzy Armii Czerwonej.

- Autor zebrał masę faktów, pokazujących, jak to czerwonoarmiści popełniali przestępstwa wobec Polaków, wobec Niemców. Zebrał masę faktów, pokazujących, jak ich likwidowano. Ale szanowny historyk Motyka nie zawsze zadaje sobie typowe w takiej sytuacji pytanie "za co?". Konstatuje za to, że "wszystkie działania Armii Krajowej były wymuszoną samoobroną zbrojną przeciwko działaniom władzy komunistycznej" - mówi szef rosyjskich archiwów.

"Zabity, gdy pluskał się w wodzie"

Jak podkreśla, dokumenty opublikowane na stronach "Rosarchiwu" świadczą o czymś przeciwnym.

- "Uzbrojona samoobrona" zabija pracowników szpitala polowego i rannych w walce z nazistami żołnierzy Armii Czerwonej. Na polu pod polskim miasteczkiem ląduje niesprawny radziecki samolot: jeden z pilotów szuka telefonu, zostaje zabity. Z rąk samoobrony ginie dowódca, który niedawno otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego za sforsowanie Dniepru i wracający do domu, do rodziny na krótki urlop. I to wszystko w czasie ostrej wojny z hitlerowcami! Ponadto czerwonoarmistom wykłuwa się oczy, rozcina brzuchy. Świadczą o tym ekspertyzy sądowe - mówi prof. Andriej Artizow.

Opisuje listy czerwonoarmistów, w których ci piszą do rodzin, że boją się iść "na stronę" do lasu, bo zostaną zabici.

- Wstrząsnął mną przypadek z Puław: 15 września 1945 roku radziecki oficer poszedł nad rzekę popływać. Gdy pluskał się w wodzie, podpłynęli do niego AK-owcy i go zabili - mówi profesor.

"Długie listy ofiar"

Dodaje, że na liście żołnierzy, zabitych przez AK, widnieje ponad 700 nazwisk.

- O tej i analogicznych listach nie należy zapominać - podkreśla. - Pamięć wybiórcza charakteryzuje nie tylko czytelnika masowego, ale też uczonych. Właśnie przez taki punkt widzenia została podjęta zaangażowana politycznie decyzja, by wszystkich uczestników podziemnych formacji Armii Krajowej ogłosić bohaterami, "żołnierzami wyklętymi" i stawiać im pomniki - mówi prof. Artizow.

Stalin "zaniepokojony kwestią polską"

Na pytanie dziennikarki "Rossijskiej Gaziety", czy w Jałcie alianci wiedzieli o "strzale w plecy" ze strony Polaków, prof. Artizow stwierdza: - Publikujemy część stenogramów posiedzenia jałtańskiego z 6 lutego 1945 roku, na którym Stalin mówi, że bardzo niepokoi go "polska kwestia". ZSRR na własnych plecach niósł główny ciężar walki o wyzwolenie Polski, walczy z Niemcami. A tu mamy sytuację, kiedy nie możemy zagwarantować bezpieczeństwa na tyłach frontu, kiedy dochodzi do aktów terrorystycznych przeciwko żołnierzom Armii Czerwonej. Stalin pyta sojuszników: jak to potraktować?

Jak opowiada historyk, z dokumentów wynika, że Roosevelt poczekał z udzieleniem odpowiedzi, a później pisze, że trzeba szukać kompromisu, że wspólnym przeciwnikiem jest nazizm i nie wolno pozwolić sobie na kłótnie w tak trudnej sytuacji. A najważniejsze, że napisał: "Tył waszego frontu musi być zapewniony".

"Nie my zaczęliśmy"

- Oto oficjalna ocena sytuacji przez Stany Zjednoczone. Jest wojna, a na tyłach frontu jednego z sojuszników działają podziemne siły zbrojne londyńskiego rządu na uchodźstwie, który sam był członkiem antyhitlerowskiej koalicji. Okazuje się, że ci działacze podziemni są wspólnikami nazistów i stali na drodze do rozgromienia faszystowskich Niemiec - mówi rosyjski historyk.

- Wojna historycznych pamięci - to nie nasz wybór, nie my to zaczęliśmy - podkreśla w wywiadzie dla "Rossijskiej Gaziety".

IPN: Rosja odwołuje się do dziedzictwa stalinowskiego

W piątek w sprawie artykułu głos zabrał IPN. "Opublikowano dziś dokumenty, które mają zohydzić pamięć o bohaterach Polski Podziemnej. Działania te wzorowane są na najgorszym okresie komunistycznej propagandy" - napisano w oświadczeniu.

IPN dodaje także: "Są one (działania red.) jednocześnie kolejnym przykładem tego, że współczesna Rosja w coraz większym stopniu odwołuje się do dziedzictwa stalinowskiego Związku Sowieckiego. Zamiast dążenia do pojednania, opartego na prawdzie i pamięci, Rosja wybiera drogę konfrontacji, opartej na pogardzie dla ofiar sowieckich zbrodni".

Polska we wrześniu 1939 roku podjęła nierówną walkę ze współdziałającymi ze sobą dwoma totalitarnymi potęgami - III Rzeszą Niemiecką i Związkiem Sowieckim. Mimo klęski w wojnie obronnej, Polacy kontynuowali walkę zarówno na uchodźstwie, jak i kraju. Szybko rozwijające się struktury polskiej konspiracji doprowadziły do powstania Polskiego Państwa Podziemnego, unikalnego fenomenu w dziejach okupowanej Europy. Jego siłę zbrojną stanowił Związek Walki Zbrojnej, przemianowany następnie na Armię Krajową. Związek Sowiecki w latach 1939-1941 okupował połowę terytorium Polski. Sowiecka okupacja przyniosła okrutne represje - cztery wielkie deportacje ludności cywilnej, zsyłki do łagrów, masowe aresztowania i egzekucje. Symbolem tych działań jest Zbrodnia Katyńska, w toku której wiosną 1940 r. na rozkaz Stalina strzałem w tył głowy zamordowano 22 tysiące polskich oficerów, policjantów i innych przedstawicieli elit. Mimo tych ogromnych cierpień oraz zerwania przez władze sowieckie stosunków dyplomatycznych z rządem Rzeczypospolitej Polskiej, dowódca Armii Krajowej wydał rozkaz o realizacji akcji "Burza". W jej toku, w miarę zbliżania się linii frontu skoncentrowane oddziały AK podejmowały otwartą walkę z Niemcami oraz współdziałały z wkraczającymi jednostkami Armii Czerwonej. W odpowiedzi polscy żołnierze byli rozbrajani, wywożeni do łagrów, a w wielu przypadkach także mordowani. Działo się tak także w tych przypadkach, gdzie wcześniej dochodziło do wspólnej walki żołnierzy AK i wojsk sowieckich, na przykład przy wyzwalaniu Wilna i Lwowa. Taki sam los spotykał także ujawniających się przedstawicieli polskiej administracji państwowej. W takiej sytuacji żołnierzom AK pozostał tylko powrót do konspiracji i podjęcie walki w samoobronie. Aby ograniczyć straty, w styczniu 1945 r. gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek" wydał rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej. Kilka tygodni później w Jałcie przywódcy trzech mocarstw podjęli decyzje o dalszym losie Polski. Mimo ogromnej niesprawiedliwości przyjętych rozwiązań, w tym utraty połowy terytorium, przywódcy Polski Podziemnej zadeklarowali gotowość do rozmów w sprawie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. W odpowiedzi szesnastu z nich, w tym dowódca AK gen. Okulicki, wicepremier rządu Jan Stanisław Jankowski i przewodniczący podziemnego parlamentu Kazimierz Pużak zostali porwani przez NKWD i osądzeni w pokazowym procesie w Moskwie. W kolejnych miesiącach, nawet po zakończeniu działań wojennych trwały represje wobec przedstawicieli polskiego podziemia. Największą z popełnionych wówczas zbrodni jest Obława Augustowska z lipca 1945 roku, w toku której porwano i zamordowano około 600 osób, zarówno żołnierzy podziemia, jak i cywilów. Miejsce ich pochowania do dziś pozostaje nieznane. Strona rosyjska od lat odmawia udostępnienia dokumentów z tej sprawie. Zamiast tego opublikowano dziś dokumenty, które mają zohydzić pamięć o bohaterach Polski Podziemnej. Działania te wzorowane są na najgorszym okresie komunistycznej propagandy. Są one jednocześnie kolejnym przykładem tego, że współczesna Rosja w coraz większym stopniu odwołuje się do dziedzictwa stalinowskiego Związku Sowieckiego. Zamiast dążenia do pojednania, opartego na prawdzie i pamięci, Rosja wybiera drogę konfrontacji, opartej na pogardzie dla ofiar sowieckich zbrodni. oświadczenie IPN

Autor: asz/tr / Źródło: "Rossijskaja Gazieta", Rosarchiw

Źródło zdjęcia głównego: "Rossijskaja Gazieta", Rosarchiw