Reżyser porwany dla "Godzilli" i jednorożce wiecznie żywe. Najdziwniejsze plotki o Korei Płn.


Kim Dzong Il porwał reżysera, by nakręcił "Godzillę", jego syn Kim Dzong Un rzucił psom na pożarcie własnego wuja, a w kraju żyły jednorożce - to przykłady informacji, które co jakiś czas docierają do nas z Korei Północnej. I choć często brzmią nieprawdopodobnie, plotkami z Pjongjangu żyją media na całym świecie. - Korea Północna dokonała wielu dziwnych rzeczy, łatwo więc jest sobie wyobrazić kolejne - komentuje w rozmowie z tvn24.pl David Straub z Uniwersytetu Stanforda. My przedstawiamy te najbardziej osobliwe.

Kilka dni temu światowe media obiegła informacja, że Dzang Song Taek, skazany za zdradę i próbę przewrotu państwowego wuj Kim Dzong Una, został rozebrany do naga, wrzucony do klatki i rzekomo żywcem rozszarpany przez 120 wygłodniałych psów.

Rzekomo, bo mrożące krew w żyłach wydarzenie najprawdopodobniej jest fikcją, a dokładniej dość ponurym żartem jednego z użytkowników chińskiego portalu społecznościowego, którego potem - już na poważnie - zaczęły cytować zagraniczne media.

Zarazem wpisuje się w serię informacji płynących z Korei Północnej, w które z jednej strony ciężko uwierzyć, z drugiej jednak trudnych do zweryfikowania.

Rozstrzelanie moździerzem za picie alkoholu

Jedną z nich jest historia Kim Chola, północnokoreańskiego wiceministra armii, który według medialnych doniesień zginął w sposób równie bolesny jak ten rzekomo przewidziany dla wuja północnokoreańskiego dyktatora.

W marcu 2013 roku południowokoreańska prasa powołując się na rządowe źródła przekazała, że Kim Chol został rozstrzelany przy użyciu moździerza. Według pogłosek, polityk miał zostać zabity pod pretekstem nieprzestrzegania 100-dniowej żałoby - w jej czasie rzekomo spożywał alkohol, co było surowo zakazane. Jego zachowanie tak bardzo miało oburzyć Kim Dzong-Una, że ten zażądał unicestwienia dotychczasowego sprzymierzeńca tak aby "nie został po nim żaden ślad, nawet włos".

Północnokoreańskie władze nie zabrały głosu na temat losów Kim Chola. Podobnie jak w przypadku wuja Kima, eksperci podają w wątpliwość sposób uśmiercenia Koreańczyka, nazywając plotki "przesadzonymi".

Kim Dzong Il lepszy od Tigera Woodsa

Najstarszą a zarazem najmniej prawdopodobną plotką nt. KRLD jest jednak ta dotycząca mistrzowskiej gry w golfa Kim Dzong Ila.

Północnokoreańska Centralna Agencja Prasowa (KCNA) podała, że w 1994 roku dyktator podczas inauguracyjnego meczu z okazji otwarcia pierwszego pola golfowego w kraju zaliczył 11 dołków z rzędu za jednym razem, tym samym ustanawiając niepobity do dziś światowy rekord. Co więcej, miał być to pierwszy raz, kiedy Kim trzymał kij w ręku.

Ale gdyby Tiger Woods miał zbyt mało powodów do zazdrości, to według pogłosek, despotyczny przywódca w swoje 62. urodziny zaliczył 72 dołki... 34 uderzeniami.

Siła plotek nt. golfowych wyczynów Kima jest tak wielka, że po jego śmierci drwiono, iż "odszedł wielki człowiek sportu".

Niewidzialny telefon dyktatora

Według legend północnokoreańskiego reżimu Kim Dzong Il był znawcą nie tylko golfa, ale także piłki nożnej. Podczas mundialu w RPA w 2010 roku dyktator, choć przebywał w Korei, podczas meczów na bieżąco udzielał piłkarzom wskazówek. Było to możliwe dzięki niewidzialnemu telefonowi komórkowemu - tak przynajmniej w rozmowie z ESPN twierdził Kim Dzong Hun, trener północnokoreańskiej reprezentacji.

- Dawał regularne porady taktyczne podczas meczów, korzystając z telefonów komórkowych niewidocznych gołym okiem - przekazał trener. Kim Dzong Il, jak na człowieka wielu talentów przystało, technologię rodem z filmów o Jamesie Bondzie miał wynaleźć osobiście. Porady na niewiele się zdały - drużyna Korei Północnej przegrała każdy z trzech rozegranych meczy w swojej grupie (z Brazylią - 1:2, Portugalią - 0:7 i Wybrzeżem Kości Słoniowej 0:3) i odpadła z mistrzostw.

Znawcy tematyki koreańskiej zarówno w przypadku golfowych, jak i technologicznych sukcesów dyktatora podkreślali, że do informacji tych, jak do wszystkich płynących z państwa Kimów, należy podchodzić z odpowiednią rezerwą. Chodzi bowiem o budowę kultu jednostki i legendy wokół przywódcy wśród jego podwładnych w Korei Płn. To wszystko propaganda - tłumaczyli.

Podczas mundialu w czerwcu 2010 roku Korea Północna przegrała z Brazylią 1:2wikipedia.org

Jednorożce w Korei Północnej

W 2012 roku świat z kolei zelektryzowała informacja, jakoby w Korei Północnej żyły jednorożce. Tę wiadomość podała również północnokoreańska agencja KCNA.

Według władz KRLD dowodem na istnienie tych fantastycznych stworzeń są badania archeologów z północnokoreańskiego Instytutu Historii, którzy w jednej z tamtejszych jaskiń odnaleźli legowisko jednorożca. Na ścianie groty mieli zaś odkryć inskrypcję z czasów dynastii Koryo potwierdzającą, że w tym właśnie miejscu znajdowało się siedlisko mitycznego zwierzęcia, na którym miał jeździć sam król Dongmyeong, założyciel imperium koreańskiego.

Gdy media na całym globie z "Huffington Post" i "Guardianem" na czele przekazywały tę niesamowitą informację, specjaliści tematyki koreańskiej wytykali, że doniesienia Korei Północnej są stricte propagandowe i mają pokazać, że to Północ góruje nad Południem. I drwili, że król Dongmyeong to ten sam władca, który - jak mówi koreańska legenda - wykluł się z jaja w wyniku wcześniejszego zapłodnienia przez promienie słoneczne i rzeczywiście dosiadał jednorożca.

Pomnik króla Dongmyeong, który miał jeździć na jednorożcuwikipedia.org

Porwanie dla "Godzilli"

Ale najbardziej porywającą - dosłownie i w przenośni - historią jest ta dotycząca porwania przez Kim Dzong Ila reżysera z Korei Południowej, aby nakręcił północnokoreańską wersję filmu o Godzilli. Żeby to ułatwić, Kim w 1978 najpierw porwał z Hongkongu partnerkę reżysera Shin Sang Oka, popularną aktorkę Choi Un-hui. Gdy filmowiec przybył do Chin szukając śladów zaginionej wybranki, również został uprowadzony przez północnokoreańskich agentów.

Godzilla w wydaniu północnokoreańskimkadr z filmu "Pulgasari"

"Ukochany przywódca" na spełnienie swojego marzenia musiał jednak jeszcze trochę poczekać. Reżyser bowiem dwukrotnie próbował uciec z Północy, w związku z czym na pięć lat trafił do obozu pracy. Ostatecznie film "Pulgasari" (opowiadający historię potwora pożerającego żelazo), będący odpowiedzią na japońską "Godzillę", powstał w 1985 roku. Shin Sang Ok w czasie swojego pobytu w Korei Północnej zdążył nakręcić w sumie 20 filmów.

Parze udało się w końcu uciec ze szpon Kima w 1986 roku podczas wyjazdu na festiwal filmowy do Wiednia. Podczas podróży zniknęli z oczu pilnującym ich agentom i zbiegli do ambasady Stanów Zjednoczonych, gdzie poprosili o azyl.

I choć wydarzenia te przypominają bardziej scenariusz filmu akcji niż rzeczywistość, wydarzyły się naprawdę. Koreańczyk o swoich losach opowiedział w autobiografii, przedstawił także nagranie z rozmowy z Kim Dzong Ilem, w której ten przyznał, że uprowadził reżysera, by tworzył dla niego filmy. Jego historia jest jedną z niewielu dotyczących Korei Płn., której autentyczność została potwierdzona.

Reżyser Shin Sang Ok. Zmarł 20 lat po ucieczce z Korei Północnejkoreanfilm.or.kr

"Korea dokonała dziwnych rzeczy, łatwo wyobrazić sobie kolejne"

Dlaczego wszystkie, także te najbardziej absurdalne, informacje na temat państwa Kimów cieszą się tak dużą popularnością?

- Fundamentalnym powodem dlaczego plotki - niektóre prawdziwe, większość nie - cały czas krążą wokół Korei Północnej, jest anachroniczny charakter reżimu. Kontroluje on informacje na swój temat po to, by ukryć własne grzechy i słabości - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl David Straub, wicedyrektor Studiów Koreańskich na Uniwersytecie Stanforda.

I dodaje: - Korea Północna dokonała wielu dziwnych i złych rzeczy, łatwo więc jest sobie wyobrazić kolejne. I dlatego, że Korea jest tak dziwna, i stwarza tak wiele zagrożeń, ludzie na całym świecie chcą na jej temat wiedzieć coraz więcej.

Straub zauważa, że media na całym świecie mają ograniczony dostęp do Korei Północnej i z tej przyczyny na niesprawdzonych informacjach polegają bardziej, niż dzieje się to w przypadkach zwykłych informacji; więcej czasu zajmuje też zweryfikowanie plotek.

- A dla większości ludzi słowo pisane jest ciągle magiczne, zwłaszcza wtedy, gdy chcą w coś wierzyć - podsumowuje ekspert.

Autor: Natalia Szewczak//jk / Źródło: tvn24.pl