Nowy prezydent otworzył bramy pałacu. "Jakbym wchodził do Wersalu"


Do tej pory rozległy kompleks Los Pinos z pięknym białym pałacem po środku stanowił siedzibę meksykańskiej głowy państwa. Nowy prezydent Andrés Manuel López Obrador zapowiedział jednak przeprowadzkę do skromniejszego mieszkania, a drzwi prezydenckiego pałacu otworzył dla zwiedzających.

Położona w centrum miasta Meksyk rezydencja Los Pinos to najsłynniejszy i najbardziej prestiżowy adres w Meksyku - symbol władzy, ale zarazem dla wielu symbol przepychu. Teraz po raz pierwszy jego bramy zostały otwarte dla zwykłych obywateli.

Jeszcze zanim Andrés Manuel López Obrador został zaprzysiężony na prezydenta kraju w sobotę rano, przed prezydencką rezydencją ustawiły się w kolejce setki Meksykanów.

Symboliczny gest

Otwarcie drzwi pałacu dla zwykłych obywateli to gest symboliczny, stanowiący zapowiedź polityki nowej głowy państwa. Lopez Obrador jest pierwszym we współczesnej historii lewicowym prezydentem Meksyku. W swojej kampanii wyborczej przed lipcowymi wyborami zapowiedział, że rozprawi się z wszechobecną w kraju przemocą, powszechną we władzach korupcją, a walkę z ubóstwem ustanowi swoim priorytetem. W swoim inauguracyjnym przemówieniu w sobotę przyrzekł, że zakończy rządy "drapieżnej" elity i zapowiedział radykalne "odrodzenie Meksyku", które porównał do tak historycznych wydarzeń jak uzyskanie niepodległości od Hiszpanii, czy rewolucji meksykańskiej.

"Dostajemy prawo oglądania czegoś, co należy do nas"

W sobotę do Los Pinos przybyły całe rodziny. Zwiedzający rozbiegli się po rozległym ogrodzie i korytarzach niedostępnego do tej pory dla ich oczu pałacu. Mogli podziwiać m.in. ogromny kryształowy żyrandol, czy pozłacane schody oraz zaglądać do wszystkich pokojów i biur w rezydencji. Wszystko to przy akompaniamencie muzyki, granej na żywo przez muzyków z całego kraju.

- To trochę tak, jakbym wchodził do Wersalu - przyznał pochodzący z biednej dzielnicy 47-letni Mario Lozano. - Ten przepych w kontraście do nędzy jest aż nieprzyzwoity - stwierdził.

- Czuje mrowienie w żołądku, wiedząc, że jestem w miejscu, do którego w przeszłości przedstawiciele biednej klasy nie mieli wstępu - powiedział 45-letni Mario Castaneda, który do Los Pinos przyjechał razem z żoną i synem. - Dostajemy prawo oglądania czegoś, co należy do nas, to wszystko z naszych podatków - podkreślała inna zwiedzająca, 50-letnia Maria Antonia Cortes. Teraz dotychczasowy pałac prezydencki zostanie przekształcony w centrum kulturalne. Wciąż nie wiadomo, pod jakim adresem zamieszka nowy prezydent. Niedawno powiedział, że prawdopodobnie przeniesie się ze swojego skromnego domu w mieszczańskiej dzielnicy do mieszkania w historycznym centrum stolicy kraju, niedaleko Pałacu Narodowego.

Autor: momo//kg / Źródło: Reuters, Washington Post