"Rezolucja nie przybliży Palestyńczyków ani na jotę do uzyskania państwowości"


Komentatorzy w USA podkreślają, że spodziewane podniesienie w czwartek statusu Palestyny w ONZ do rangi nieczłonkowskiego państwa obserwatora nie przybliży rozwiązania konfliktu bliskowschodniego w postaci państwa palestyńskiego uznawanego przez Izrael.

Komentatorzy ostrzegają też przed negatywnymi konsekwencjami jednostronnego posunięcia prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, jak groźba dalszych sankcji Izraela przeciw Autonomii i kolejnych cięć funduszy USA dla agend ONZ. Oczekuje się, że rezolucja podnosząca status Palestyny uzyska zdecydowaną większość głosów w Zgromadzeniu Ogólnym, w tym nawet wielu państw europejskich. Swój sprzeciw zapowiedziały jednak Stany Zjednoczone, które jeszcze w środę bezskutecznie próbowały odwieść Abbasa od zgłoszenia rezolucji.

Co to da? "Uchwalenie rezolucji nie przybliży Palestyńczyków ani na jotę do uzyskania państwowości. Wynegocjowana umowa z Izraelem w tej sprawie jest jedynym sposobem zapewniającym utworzenie zdolnego do życia państwa palestyńskiego i gwarancje bezpieczeństwa Izraela" - pisze w komentarzu redakcyjnym czwartkowy "New York Times", dodając, że "jeśli Palestyńczycy wygrają głosowanie, cena może być wysoka".

Autonomia Palestyńska, pogrążona w ogromnych trudnościach finansowych, ryzykuje obcięcie funduszy pomocowych z Izraela i USA - ostrzega "NYT" i inne media, m.in. "Washington Post". Przypomina się także, że kiedy UNESCO przyjęło Autonomię na prawach członka w zeszłym roku, utraciło fundusze z Kongresu USA; podobny los może spotkać teraz inne agencje ONZ w razie przyjęcia do nich Autonomii Palestyńskiej.

Nie obcinać. "Nie ma sensu" "NYT" wezwał jednak Izrael i Kongres, aby powstrzymały się przed sankcjami, gdyż jeszcze bardziej osłabią one Autonomię i Abbasa, którego wpływy polityczne zmalały wskutek impasu w próbach wznowienia dialogu izraelsko-palestyńskiego i rosnącej popularności rządzącego w Strefie Gazy Hamasu. "Nie ma sensu karać palestyńskiej instytucji, która jest oddana sprawie pokojowego rozwiązania (konfliktu)" - pisze nowojorski dziennik.

Bez rozmów "Washington Post" w artykule redakcyjnym zwraca jednak uwagę, że mimo werbalnych deklaracji gotowości do rozmów Abbas nie poczynił ku temu niezbędnych kroków. "Chociaż Abbas nazywany jest przez administrację prezydenta Baracka Obamy człowiekiem pokoju, palestyński przywódca wydaje się niegotowy do poczynienia ustępstw, które są potrzebne do zawarcia porozumienia z jakimkolwiek rządem izraelskim" - pisze waszyngtoński dziennik. "NYT" przypomina, że Wielka Brytania wezwała Palestyńczyków, by powrócili do negocjacji z Izraelem bez warunków wstępnych. "Abbas powinien to zrobić. Dałoby to izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu powód, aby także przystąpić do rozmów" - czytamy w "NYT".

Jastrzębie zyskają Abbas sugerował, że nawiąże być może rozmowy z Izraelem, ale w USA uważa się to za optymistyczny scenariusz. Przeważa pogląd, że głównym motywem starań Autonomii Palestyńskiej o status nieczłonkowskiego państwa obserwatora jest uzyskanie w ten sposób możliwości wnoszenia spraw przeciw Izraelczykom w Międzynarodowym Trybunale Karnym.

Jak wspominał o tym sam Abbas, chodzi tu o wnoszenie skarg na izraelską okupację Zachodniego Brzegu Jordanu jako agresję oraz na traktowanie przez wojska izraelskie cywilnej ludności palestyńskiej. Jak sugeruje "Washington Post", taka taktyka i brak gotowości do kompromisów ze strony Autonomii Palestyńskiej mogą utrwalić w Izraelu wpływy jastrzębi w wyniku zbliżających się tam wyborów. "Premier Netanjahu wydaje się coraz bardziej zależny od nacjonalistycznych twardogłowych w swej partii Likud" - pisze gazeta.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Raporty: