Reaktor to zasłona dymna. Naukowcy Kima pracują nad znacznie groźniejszą bronią


Obecny stan wiedzy pozwala przypuszczać, że Kim Dzong Un ma do dyspozycji do dziesięciu bomb atomowych. Prawdopodobnie są prymitywne i trudno będzie je zastosować w walce. Jednak niemal na pewno trwają prace nad nową generacją bomb, które mogą stanowić wielkie zagrożenie dla Korei Południowej.

Pytania o potencjał północnokoreańskiego programu jądrowego stają się wyjątkowo aktualne, biorąc pod uwagę wtorkowe oświadczenie władz Korei Północnej, iż wznowione zostaną prace w ośrodku badań nuklearnych w Jongbjon. Jest to kolejny etap "licytowania się" na groźby z USA i Koreą Południową, trwającego od początku marca.

Zasłona dymna

Jak zapowiedział Phenian, wznowiona ma zostać między innymi praca małego 5-megawatowego reaktora jądrowego, który oficjalnie wyłączono w 2007 roku. Jego konstrukcję oparto na projekcie brytyjskim z lat 50-tych, nazywanym Magnox. Brytyjczycy zaprojektowali Magnoxy przede wszystkim z myślą o produkcji plutonu na potrzeby militarne. Później zdecydowano też wykorzystać je do generowania elektryczności.

Reaktor w Jongbjon ma reprezentować poziom technologiczny USA z lat 50-tychW. Keith Luse | Wikipedia (CC BY-SA)

Podobnie jest z reaktorem w Jongbjon. Zbudowano go w latach 80-tych oficjalnie w celach badawczych. Miał stanowić jedynie wstęp do budowy pełnowymiarowych reaktorów produkujących elektryczność. Jednak wielkie plany upadły pod naciskiem międzynarodowym oraz kryzysu gospodarczego - mały reaktor prawdopodobnie pozostał jedynym, jaki posiada Korea Północna. Wykorzystywano go głównie do produkcji plutonu na cele wojskowe. Jest za mały, aby dostarczać istotne ilości energii i wtorkowe zapewnienie agencji KCNA, iż ponowne uruchomienie reaktora ma też rozwiązać problem "poważnych" niedoborów energii elektrycznej, jest pobożnym życzeniem.

Prawdziwe jest natomiast stwierdzenie, iż decyzja o ponownym uruchomieniu reaktora i całej placówki badawczej Jongbjon ma być wyrazem woli Phenianu, by "wzmocnić swój arsenał nuklearny zarówno jeśli chodzi o ilość, jak i o jakość". To krótkie zdanie wiele mówi. Stary reaktor może produkować więcej plutonu na potrzeby budowy prostych bomb atomowych.

Jakość może natomiast poprawić mniej znany ośrodek wzbogacania uranu, również umiejscowiony w Jongbjon. Gdyby naukowcy Phenianu zdołali zastosować w bombach uran, byłyby one znacznie groźniejsze.

Ściśle skrywane tajemnice

Potencjał północnokoreańskiego programu jądrowego jest znany tylko w zarysie. Phenian ściśle strzeże swoich tajemnic i był gotów przez dekady ryzykować ostre spory z społecznością międzynarodową, tylko po to, aby nie dopuścić inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej do wszystkich elementów programu. W połączeniu z totalitarnym charakterem państwa, praktycznie uniemożliwia to zebranie istotnych danych. Głównym źródłem informacji są satelity szpiegowskie, ale to narzędzie jest wyjątkowo niedoskonałe, jeśli chodzi o śledzenie poziomu zaawansowania i rozwoju programu atomowego.

Powszechnie przyjmuje się, że Korea Północna zdołała dotychczas wyprodukować w reaktorze w Jongbjon pluton wystarczający do zbudowania około dziesięciu prostych bomb atomowych. Kiedy ośrodek oficjalnie zamykano i w 2008 r. wysadzono wieżę chłodniczą reaktora, co miało być symbolem jego ostatecznego wyłączenia, Phenian zadeklarował posiadanie 38,5 kilogramów plutonu. Zakłada się jednak, że jest to wartość zaniżona. Jeśli teraz reaktor zostanie uruchomiony ponownie, co może zająć kilka miesięcy, to może produkować rocznie kilka kilogramów plutonu, co wystarczy do budowy małej bomby. (Pierwsza amerykańska bomba plutonowa "Fat Man", zrzucona na Nagasaki, zawierała 6,2 kg plutonu).

Znacznie ważniejsze jest pytanie o zdolność Korei Północnej do wzbogacania uranu. Ten materiał rozszczepialny znacznie trudniej uzyskać niż pluton, ale w zamian za to przy jego pomocy można budować znacznie bardziej sprawne bomby o większej mocy. Łatwiej można je też zminiaturyzować i umieścić w rakietach balistycznych, co jest obecnie najważniejszym celem programu atomowego Phenianu.

Jedna z hal na terenie ośrodka Jongbjon, gdzie do 2007 roku miało być przetwarzane zużyte paliwo z reaktora atomowego. Teraz ma tam wrócić życieW. Keith Luse | Wikipedia (CC BY-SA)

Jednak w przeciwieństwie do programu pozyskania plutonu, który w pewnym stopniu pozostał jawny, to program pozyskania wysoko wzbogaconego uranu jest skrzętnie skrywany. Phenian pozwolił na wyjątkowe "zajrzenie za kurtynę" w 2010 roku, kiedy grupę zachodnich naukowców oprowadzono po tajnym ośrodku na terenie kompleksu w Jongbjon.

Szokująca nowoczesność

Główną postacią w delegacji naukowców był prof. Siegfried Hecker, specjalista ds. technologii nuklearnych i były szef wielkiego kompleksu badawczego Los Alamos, kolebki amerykańskiego programu jądrowego. Jak opisał w swoim raporcie Amerykanin (urodzony na terytorium Polski w 1943 roku) wprowadzono ich do nowego budynku na terenie kompleksu. - Weszliśmy na drugie piętro do centrum kontroli i punktu obserwacyjnego. To co zobaczyłem przez okna był oszałamiające. Zamiast ujrzeć kilka małych i starych kaskad wirówek do wzbogacania uranu, w przestronnej hali zobaczyłem ponad tysiąc zupełnie nowych wirówek - napisał Hecker.

Okazało się, że w zupełnej tajemnicy przed światem Korea Północna zdołała zbudować nowy zakład wzbogacania uranu. Hecker ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że całe oprzyrządowanie było "zadziwiająco nowoczesne". Reszta ośrodka w Jongbjon ma przypominać poziom technologiczny USA z lat 50-tych, lub radziecki z lat 80-tych, natomiast centrum kontroli zakładu wzbogacania "bez problemu mogłoby być w jakimś nowoczesnym ośrodku w USA".

Prof. Hecker oglądający podczas wizyty w 2010 roku część zdemontowanych urządzeń do przetwarzania plutonuW. Keith Luse | Wikipedia (CC BY-SA)

Wypytywani przez oszołomionych naukowców Koreańczycy mieli być bardzo małomówni. Twierdzili, że wszystko zostało zbudowane w ciągu roku. Ośrodek ma posiadać 2000 wirówek, które w momencie wizyty miały pełną "parą" wytwarzać "nisko wzbogacony uran" na cele cywilne. Korea Północna nie ma jednak cywilnego zastosowania dla wzbogaconego uranu, nie ma bowiem żadnych reaktorów. Takowe są dopiero "projektowane". W zamian wirówki bez większych problemów mogłyby wytwarzać uran wysoko wzbogacony, idealnie pasujący do zminiaturyzowanych bomb atomowych.

Hecker oszacował, że Koreańczycy mogliby produkować w ciągu roku około dwóch ton nisko wzbogaconego (LEU) lub 40 kilogramów wysoko wzbogaconego uranu (HEU). Wystarczyłoby to do zbudowania kilku mniejszych bomb rocznie. Naukowiec zaznaczył jednak, że biorąc pod uwagę z jaką łatwością Phenian ukrył nowy ośrodek wzbogacania w środku uważnie obserwowanego Jongbjon, trudno założyć, iż gdzieś indziej na terenie Korei Północnej nie ma podobnych instalacji, od lat pełną parą produkujących HEU. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wysokie zaawansowanie ośrodka w Jongbjon, do którego osiągnięcia potrzeba znaczącej praktyki.

Ukryte śmiertelne zagrożenie

Wszystko to oznacza, że Korea Północna może w zupełnej tajemnicy masowo produkować HEU, niezbędny do produkcji małych i sprawnych bomb atomowych. Kluczowe pozostaje jeszcze opracowanie niezbędnej technologii do budowy tak zwanych zminiaturyzowanych ładunków atomowych, które można by umieścić na rakietach.

Phenian twierdzi, że ostatnia próbna eksplozja jądrowa w lutym była właśnie testem takiej małej bomby. Nie ma jednak na to niezależnego potwierdzenia. Specjalne samoloty szpiegowskie USA nie zdołały wychwycić w powietrzu śladów cząsteczek uwolnionych podczas podziemnej eksplozji (albo informacje przez nie zdobyte utajniono). Nie można więc jasno stwierdzić, czy była to bomba plutonowa (tak jak dwie poprzednie), czy znacznie groźniejsza zminiaturyzowana bomba uranowa.

Gdyby zapewnienia Phenianu były prawdziwe i jego naukowcy opanowali technologię budowy małych ładunków, które można umieścić na rakietach, to w sposób istotny zmieniałoby równowagę sił na Półwyspie Koreańskim. Prymitywne bomby plutonowe nie są wielkim zagrożeniem, bo są duże i ciężkie. Na Koreę Południową mogłyby je najprawdopodobniej zrzucić tylko iście zabytkowe bombowce H-5, które miałyby wielki problem z przedarciem się nad cel.

Natomiast umieszczone na rakietach balistycznych zminiaturyzowane bomby uranowe byłyby śmiertelnym zagrożeniem, bo nie można byłoby ich zatrzymać, wobec braku istotnej obrony przeciwrakietowej w Korei Południowej.

Samo wtorkowe głośne oświadczenie o ponownym rozruchu reaktora w Jongpjong ma więc bardzo małe znaczenie, poza propagandowym. Kluczowe znaczenie ma utrzymywany w tajemnicy program wzbogacania uranu. Jak szacował pod koniec 2012 roku Institute for Science and International Security, do 2016 roku Korea Północna ma posiadać wystarczającą ilość HEU do budowy 21-32 bomb, zakładając nieprzerwaną od 2010 roku pracę kaskad wzbogacających w Jongpjon. Wszystkie te szacunki są jednak oparte o szczątkowe dane i trudno powiedzieć cokolwiek pewnego o potencjale atomowym Phenianu.

Autor: Maciej Kucharczyk//gak/k / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: