Radioaktywny wyciek w Waszyngtonie


Doszło do wycieku nuklearnego z co najmniej sześciu podziemnych zbiorników, w których przechowywane są wysoko radioaktywne i toksyczne odpady na terenie kompleksu Hanford - poinformował gubernator stanu Waszyngton Jay Inslee.

- Na razie nie sądzimy, by istniało zagrożenie dla zdrowia publicznego - powiedziała rzeczniczka gubernatora Jaime Smith.

Były informacje o wycieku

Inslee ujawnił, że o wycieku z jednego ze zbiorników informował go w zeszłym tygodniu minister energetyki Steven Chu. W piątek minister powiedział, że radioaktywne odpady wyciekają z sześciu zbiorników. Wyciek z pięciu zbiorników początkowo umknął uwadze, ponieważ personel nie przeanalizował we właściwy sposób danych, którymi dysponował.

Gubernator Inslee uznał, że "nasuwa to poważne pytania" o szczelność wszystkich zbiorników w Hanford. Minister Chu zapewnił, że niezwłocznie rozpocznie się dodatkowy monitoring zbiorników.

Jak podkreśla agencja AP, przeciek świadczy o kolejnej porażce starań rządu federalnego o zapewnienie bezpieczeństwa kompleksu Hanford (Hanford Nuclear Reservation) w stanie Waszyngton, gdzie od lat 40. przechowywane są odpady nuklearne z produkcji plutonu.

Wiele ze zbiorników, w których składowane są wysoko radioaktywne ciecze, jest używanych znacznie dłużej niż zalecane 20 lat.

Obfite ubytki

W ubiegłym tygodniu informowano, że ze znajdujących się w Hanford 177 podziemnych zbiorników z radioaktywną cieczą co roku wycieka od 150 do 300 galonów (od ok. 560 do 1100 litrów), co stwarza zagrożenie dla wód gruntowych i rzek.

Departament energii informował wcześniej o obniżającym się poziomie radioaktywnych cieczy w jednym ze zbiorników. Jak dotąd w pobliżu nie wykryto jednak podwyższonego poziomu promieniowania.

Cięcia w programie bezpieczeństwa nuklearnego

Kompleks nuklearny koło miasta Hanford powstał w ramach Projektu Manhattan (programu budowy pierwszych bomb atomowych). Produkcja ostatecznie zakończyła się tam w 1989 roku.

Rząd wydaje rocznie 2 mld dolarów na utrzymanie Hanford. W ubiegłym tygodniu Biały Dom ostrzegał, że jeśli 1 marca wejdą w życie automatyczne cięcia budżetowe w wysokości 85 mld dolarów, to resort energii straci 900 mln dolarów z programu bezpieczeństwa nuklearnego.

Programom zabezpieczania składowisk odpadów radioaktywnych w stanach Waszyngton, Tennessee, Południowa Karolina i Idaho groziłoby to opóźnieniami.

Konieczność automatycznych cięć, zwanych w waszyngtońskim żargonie sekwestrem (sequester), wynika z umowy zawartej latem 2011 r. między Białym Domem a Republikanami w Kongresie. Był to warunek, od którego spełnienia Republikanie uzależnili wtedy zgodę na podniesienie ustawowego maksymalnego poziomu zadłużenia USA.

Umowa, usankcjonowana ustawą Kongresu, przewidywała, że jeśli obie strony nie osiągną porozumienia w sprawie cięć wydatków budżetowych do końca 2012 roku, to cięcia nastąpią automatycznie. Przed samym końcem ubiegłego roku przesunięto ten termin do 1 marca 2013 r.

Autor: zś//bgr / Źródło: PAP