Przyspieszyli poród, żeby mógł zobaczyć dziecko przed śmiercią

Aktualizacja:

Amerykańskie media żyją niezwykle wzruszającą historią pewnej rodziny z Teksasu. Lekarze spełnili życzenie umierającego 52-letniego Marka Aulgera i przyspieszyli poród u jego żony. Dzięki temu ojciec nowonarodzonej dziewczynki mógł ją zobaczyć i potrzymać w ramionach. Mężczyzna zmarł kilka dni później.

W kwietniu ubiegłego roku Aulger zachorował na raka jelita grubego. Po sześciu miesiącach chemioterapii wszystko wskazywało na to, że walkę wygrał.

Było tak, jakby jego płuca zanurzyć w cemencie. Nie potrafiły oddychać, przekazywać tlenu do krwi, do reszty jego ciała. Diane Aulger

Jednak w listopadzie pojawiły się powikłania po chemioterapii. Mężczyzna miał coraz większe problemy z oddychaniem. - Było tak, jakby jego płuca zanurzyć w cemencie. Nie potrafiły oddychać, przekazywać tlenu do krwi, do reszty jego ciała - mówiła jego żona, Diane. Dramat mężczyzny był tym większy, że na świat miało przyjść jego dziecko.

Przyspieszony poród

Dziewczynka miała się urodzić 29 stycznia, tymczasem w połowie stycznia u Aulgera zdiagnozowano zwłóknienie płuc. Lekarze powiedzieli, że pozostało mu zaledwie 5-6 dni życia. Ostatnim życzeniem Marka było zobaczyć córkę. Diane zdecydowała się więc, za zgodą lekarzy, na przyspieszenie porodu.

18 stycznia urodziła zdrową dziewczynkę o imieniu Savannah. Tuż po porodzie pozwolono Markowi potrzymać córeczkę przez 45 minut. - Płakał i po prostu wyglądał na bardzo smutnego - mówiła Diane.

Przez następnych kilka dni był tak wyczerpany, że mógł trzymać malutką Savannę zaledwie przez minutę-dwie. Łóżka jego i Diane zestawiono razem, tak, by mogli cały czas być blisko.

Ostatnie chwile

Żona pozostała z nim do końca. 21 stycznia Mark zapadł w śpiączkę. Gdy zbliżał się koniec, Diane położyła mu córeczkę w ramionach i do ostatniego oddechu trzymała za rękę. 23 stycznia Mark zmarł.

Osierocił troje biologicznych dzieci, które miał z Diane, oraz dwoje, które ona miała z poprzedniego związku. - 10-letni syn zapytał mnie, czy tata śpi - mówi kobieta. Gdy wyjaśniła dziecku, że jest w śpiączce i już się nie obudzi, 10-latek i inne dzieci zaczęły płakać. - Nie będę miała tatusia - miała powiedzieć jedna z młodszych dziewczynek.

Po śmierci Marka grupa jego znajomych i sąsiadów postanowiła dokończyć remont domu, który chciał doprowadzić do końca przed śmiercią. Mężczyzna miał chcieć pozostawić rodzinę w lepszych warunkach.

Źródło: CNN, ABC News