Przerwali protesty na jeden dzień. Z okazji urodzin króla
Jeszcze w poniedziałek stolica Tajlandii przypominała pole bitwy. W czwartek z okazji urodzin tajskiego króla Bhumibola Adulyadeja zamieszki zostały chwilowo wstrzymane. Monarcha wygłosił tradycyjne przemówienie, w którym nawoływał poddanych do wzajemnego wspierania się.
Na ulicach Tajlandii od ponad tygodnia demonstrują tzw. "żółte koszule" - przeciwnicy obecnego rządu. Próbują oni zajmować kolejne budynki administracji publicznej. Od pewnego czasu czynny opór stawia im policja, wyposażona m.in. w armatki wodne. Chaos związany z zamieszkami został na jeden dzień - z okazji urodzin króla - zażegnany.
Zakaz obrazy majestatu
W dzień urodzin króla Tajowie nie demonstrują. Miejscowe prawo uznałoby to za obrazę majestatu. Nie tylko z tego powodu manifestacje zostały wstrzymane. Tysiące mieszkańców kraju zebrało się w mieście Hua Hin (gdzie znajduje się królewski pałac) po to, aby usłyszeć, co monarcha ma do powiedzenia w związku z ostatnimi wydarzeniami w Bangkoku.
Bhumibol Adulyadej wezwał swoich poddanych do wzajemnego wspierania się dla dobra kraju. Wspominał również, że obowiązkiem każdego Taja jest dbanie o to, by zachowane zostały stabilizacja i bezpieczeństwo.
Do tej pory demonstracje w Bangkoku były relatywnie pokojowe. Dopiero w poniedziałek doszło do starć między protestującymi a policją. Manifestanci usiłowali obalić policyjne barykady i wedrzeć się do siedziby premier.
Zapowiedź dalszych manifestacji
- Po urodzinach króla, zaczniemy walkę od nowa. Dopóki nie osiągniemy swojego celu - mówi były wicepremier i lider protestujących Suthep Thaugsuban.
Demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 r. na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.