Gaz łzawiący na manifestacji. "Policja czasami zagraża bezpieczeństwu ludzi"


Policja użyła w Hongkongu w niedzielę gazu łzawiącego do rozpędzenia tysięcy demonstrantów, którzy protestowali w dzielnicy Kowloon przeciwko brutalności policji podczas trwających od kilku miesięcy demonstracji.

Jak podaje Reuters, na miejsce protestu w Hongkongu policja przybyła wcześnie rano w niedzielę i nakazała manifestantom rozejście się, ale liczba protestujących rosła z każdą minutą. Po użyciu przez policję gazu łzawiącego i pieprzowego wielu demonstrantów jednak rozpierzchło się.

"Trochę się boję"

Policja zatrzymała kilku protestujących, z których część wykrzykiwała wulgaryzmy - pisze Reuters. Demonstranci wzywali m.in. do ochrony "muzułmanów, dziennikarzy i ludzi w ogóle". W poprzednią niedzielę wobec niewielkiej grupy osób znajdujących się przed meczetem podczas protestów w dzielnicy Tsim Sha Tsui użyto armatek wodnych, co spotkało się z krytyką wielu członków społeczności muzułmańskiej w Hongkongu. 26-letni sprzedawca o imieniu Billy powiedział, że wyszedł w niedzielę na ulicę, ponieważ był zły na oblewanie wodą meczetu. - Hongkończycy, niezależnie od naszej religii (...) przychodzą tutaj, aby powiedzieć naszemu totalitarnemu rządowi "nie" - tłumaczył Billy Reuterowi, dodając, że chce protestować pokojowo. - Trochę się boję (...) bo nasza policja czasami (...) zagraża bezpieczeństwu ludzi - dodał.

Protesty od czerwca

Podczas dotychczasowych protestów działacze na rzecz demokracji atakowali policję koktajlami Mołotowa, kamieniami oraz laserami, którymi świecili w oczy. Z kolei policja odpowiadała gazem łzawiącym, armatkami wodnymi, kulami gumowymi, a także od czasu do czasu używała ostrej amunicji, raniąc kilku protestujących. Uczestnicy protestów, które trwają w Hongkongu od czerwca, domagają się m.in. demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, której zarzucają używanie nadmiernej siły przeciwko demonstrantom. Wielu mieszkańców Hongkongu uważa, że Pekin stopniowo ogranicza autonomię ich regionu. Chińskie władze deklarują poszanowanie dla zasady "jeden kraj, dwa systemy", która przyznaje Hongkongowi szeroki zakres autonomii co najmniej do 2047 roku. Oskarżają obce państwa, w tym Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, o podżeganie do niepokojów. Protesty pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od przyłączenia go do Chińskiej Republiki Ludowej w 1997 roku. Władze Hongkongu formalnie wycofały z regionalnego parlamentu projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który był bezpośrednią przyczyną protestów. Był to jeden z głównych postulatów zgłaszanych przez protestujących. Wycofanie projektu raczej nie powstrzyma jednak protestów, ponieważ rząd Hongkongu nie przychylił się do żadnego z pozostałych postulatów. Na początku października władze sięgnęły również po kolonialne regulacje kryzysowe, by z pominięciem normalnego procesu ustawodawczego wprowadzić zakaz zakrywania twarzy podczas demonstracji; doprowadziło to do kolejnej eskalacji przemocy na ulicach.

Autor: mart//kg / Źródło: PAP

Raporty: