"Nieudolni urzędnicy są odpowiedzialni za kryzys". Sytuacja w Basrze coraz gorsza


Ajatollah Ali Sistani zażądał zaprzestania przemocy wobec protestujących w Basrze. Oświadczenia w sprawie protestów wydały też USA i Unia Europejska. Z inicjatywy Muktady as-Sadra w sobotę zbierze się iracki parlament. Tymczasem demonstranci zaatakowali konsulat Iranu.

Najwyższy szyicki autorytet w Iraku, którego przedstawiciel gościł w Basrze kilka dni temu, stwierdził, że winę za krwawe starcia w tym mieście ponoszą politycy i ich zaniedbania. "Nasza delegacja w Basrze odkryła, że problem wodny w mieście jest bardzo łatwy do rozwiązania i nie wymaga dużych pieniędzy, ale nieudolni urzędnicy są odpowiedzialni za kryzys" - podkreślił Sistani w oświadczeniu przeczytanym przez jego przedstawiciela w trakcie piątkowych modłów.

Protesty rozpoczęły się 10 lipca. Koncentrowały się głównie w Basrze, ale i innych miastach południowego Iraku. Niepokoje społeczne narastają w związku z bezrobociem i korupcją. Demonstranci zarzucają również irackim władzom złe zarządzanie infrastrukturą publiczną, brak wody i elektryczności. Sistani stwierdził, że przemoc stosowana w celu stłumienia protestów jest niedopuszczalna. Uznał również za konieczne pilne stworzenie nowego rządu, podkreślając jednak równocześnie, że sytuacja się nie zmieni, jeśli następny rząd będzie stworzony na takich samych zasadach, jakie stosowano wcześniej. Zdaniem Sistaniego jedynym rozwiązaniem jest powołanie rządu technokratów. Tymczasem na wniosek wpływowego szyickiego duchownego Muktady as-Sadra, który również wspiera protesty w Basrze, w sobotę ma zebrać się na nadzwyczajnym posiedzeniu parlament iracki, wybrany w wyborach 12 maja. Pierwsze posiedzenie parlamentu, które odbyło się 3 i 4 września, zakończyło się fiaskiem. Wobec sporu między dwoma koalicjami rywalizującymi o prawo do stworzenia nowego rządu obrady odroczono do 15 września bez dokonania wyboru przewodniczącego parlamentu.

Sadr, którego lista wyborcza Sairun zdobyła w wyborach najwięcej mandatów, wezwał jednak parlament do tego, by przyjął "natychmiastowe i radykalne" rozwiązania. Sadr ostrzegł również premiera Iraku Hajdara Dżawada al-Abadiego, by nie traktował protestów jak "bańki", i ostrzegł go przed konsekwencjami niespełnienia żądań protestujących. Blok Sairun wszedł w koalicję z ugrupowaniem Abadiego an-Nasr i chce wspólnie stworzyć nowy rząd, na którego czele ma stanąć Abadi. Natomiast proirański blok al-Fatah, związany z szyickimi Oddziałami Mobilizacji Ludowej (PMU), wezwał w piątek Abadiego do podania się do dymisji. Al-Fatah tworzy konkurencyjną wobec Abadiego i Sadra koalicję w parlamencie, a biura al-Fatah i związanych z nią partii i milicji zostały spalone w Basrze przez protestujących. W swoim oświadczeniu al-Fatah podkreśliło, że popiera słuszne żądania protestujących, ale potępia ataki na instytucje państwowe i biura "oddziałów oporu, które poświęciły życie swojej najlepszej młodzieży, by bronić Iraku i jego świętych miejsc", nawiązując w ten sposób do roli, jaką PMU odegrało w walce z Państwem Islamskim (IS). Fatah oskarżyło również USA i Arabię Saudyjską o spisek, którego celem jest doprowadzenie do starć między protestującymi a PMU.

Basra protestuje przeciw korupcji i bezprawiu

Amerykanie i Europejczycy zaniepokojeni

Tymczasem konsulat generalny USA w Basrze wydał w piątek oświadczenie, w którym wyraził głębokie zaniepokojenie gwałtownymi protestami w Basrze i wezwał iracki rząd do zbadania oskarżeń o nadużycie siły w tłumieniu demonstracji. Amerykanie podkreślili też swoje poparcie dla prawa Irakijczyków do pokojowych zgromadzeń i żądania od rządu poprawy usług. Natomiast w czwartek rzeczniczka prasowa Unii Europejskiej ds. zagranicznych Maja Kocijanczicz podkreśliła, że eskalacja przemocy na południu Iraku dowodzi pilnej konieczności stworzenia nowego, reprezentatywnego rządu, który zrealizuje aspiracje Irakijczyków. Kocijanczicz wezwała również irackie siły bezpieczeństwa do wykazania maksymalnej wstrzemięźliwości, a demonstrantów do ograniczenia się do pokojowego charakteru protestów. Tylko w tym tygodniu w protestach zginęło 10 osób, natomiast od ich początku w lipcu 24 osoby. Premier Abadi wszczął w tej sprawie śledztwo i zalecił siłom bezpieczeństwa nieużywanie ostrej amunicji. W piątek demonstranci zaatakowali i podpalili konsulat Iranu w Basrze.

Autor: mtom / Źródło: PAP