Prezydent w niewoli, ale "nie obalony". Południe Jemenu obawia się rebelii


Bojownicy z ruchu Huti zajęli we wtorek pałac prezydencki w Sanie, ale - jak twierdzą - nie obalili urzędującej głowy państwa, prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. W Jemenie od trzech dni trwają zaciekłe walki pomiędzy bojownikami a wojskiem. W obawie przed atakami szyickich rebeliantów południe Jemenu odgradza się od północy.

W środę rano przed pałacem prezydenckim, który jest siedzibą urzędującej głowy państwa, wartę nadal pełnili bojownicy Huti. Przed budynkiem stał także przejęty przez rebeliantów transporter opancerzony. Jak pisze Reuters, niemal wszystkie posterunki straży prezydenckiej były puste, choć w kilku pojawili się strażnicy.

- Prezydent Hadi nadal jest w swoim domu. Nie ma problemu, może z niego wyjść - powiedział Reutersowi Mohammed al-Bukhaiti, członek ruchu Huti. Jednak - jak dowiedziała się AP - prezydent nie może się swobodnie poruszać.

Jemeńskie wojsko podało w środę, że oprócz pałacu, rebelianci przejęli także pobliską szkołę lotniczą i bazę antyrakietową w Sanie.

Południe boi się rebelii

Sunnickie południe Jemenu odgradza się tymczasem od północy kraju w obawie przed atakami szyickich rebeliantów z ruchu Huti. Od środy rano zamknięte jest lotnisko i port morski w Adenie. Odcięto morskie, lądowe i powietrzne drogi dostępu do tego miasta.

- Ta decyzja (o zamknięciu portów) jest reakcją na pucz w Sanie - cytuje agencja DPA funkcjonariusza sił bezpieczeństwa w Adenie. Ma tak być, "dopóki nie wyjaśnią się sprawy w Sanie".

Aden - drugie co do wielkości jemeńskie miasto - był stolicą rządzonego przez socjalistów Jemenu Południowego (Ludowo-Demokratycznej Republiki Jemenu), który w 1990 roku połączył się z Jemenem Północnym (Jemeńską Republiką Arabską).

"Stoimy na rozdrożu"

Huti przejęli kontrolę nad siedzibą prezydenta państwa Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego zaledwie dzień po zawarciu z jemeńską armią porozumienia o zawieszeniu broni. Na kilka godzin przed szturmem pałacu Hadi wzywał do narodowego pojednania. - Stoimy na rozdrożu, mając do wyboru: być albo nie być - mówił prezydent.

Huti zajęli stolicę

Rebelianci z ruchu Huti opanowali Sanę we wrześniu ub.r. Na mocy wynegocjowanego przez ONZ porozumienia pokojowego zgodzili się wycofać ze stolicy, gdy powstanie nowy rząd jedności narodowej.

Pozostali jednak w Sanie i dodatkowo zwiększyli od tamtej pory swą obecność na zamieszkanych głównie przez sunnitów terenach zachodniego i środkowego Jemenu.

Popierany przez Iran ruch Huti od lat żąda autonomii dla będących jego ostoją obszarów na północy Jemenu i oskarża prezydenta Hadiego o autokratyczne rządy. Rebelianci zaprzeczają, jakoby mieli powiązania z władzami w Teheranie.

Członkowie ruchu Huti są wyznawcami imamizmu - głównego szyickiego nurtu uznającego 12 imamów. Ugrupowanie bierze nazwę od Husejna Badra Edina al-Hutiego, zabitego przez wojsko we wrześniu 2004 roku.

Przyczółek Al-Kaidy

Jemen jest jednym z najuboższych państw arabskich i matecznikiem Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP) - organizacji od kilku lat uważanej przez USA za najbardziej niebezpieczny odłam tej siatki terrorystycznej. U wybrzeży Jemenu przebiegają szlaki żeglugowe, którymi przewozi się znaczną część ropy naftowej eksportowanej przez Arabię Saudyjską i inne państwa regionu Zatoki Perskiej.

Liczący 25 milionów mieszkańców Jemen wciąż nie może odzyskać wewnętrznej stabilności po wieloletnich rządach obalonego w 2011 r. przez społeczną rewoltę dyktatorskiego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.

Autor: pk//plw / Źródło: PAP, Reuters

Raporty: