"Prawdziwym zagadnieniem jest pytanie, dlaczego mamy tyle nielegalnych przecieków z Białego Domu"


Departament Sprawiedliwości zbyt długo zwlekał z poinformowaniem prezydenta Donalda Trumpa o swoich podejrzeniach wobec doradcy Michaela Flynna - poinformował rzecznik Białego Domu. Prezydent został o tym powiadomiony dopiero sześć dni po zaprzysiężeniu. Rzecznik dodał, że Trump stracił zaufanie do Flynna.

Donald Trump we wtorek na Twitterze skomentował dymisję swojego doradcy, oznajmiając, że prawdziwym problemem są "nielegalne przecieki z Białego Domu".

"Prawdziwym zagadnieniem jest pytanie, dlaczego mamy tyle nielegalnych przecieków z Białego Domu. Czy takie przecieki będą miały miejsce, kiedy będę się zajmował Koreą Północną itp.?" - zapytał Trump.

Prezydent "był bardzo zmartwiony"

We wtorek na pytania dziennikarzy po dymisji Flynna odpowiadał rzecznik Białego Domu Sean Spicer.

Powiedział, że Departament Sprawiedliwości poinformował sztab Trumpa o rozmowach Flynna dopiero 26 stycznia. Zdaniem ekipy prezydenta było to zbyt późno.

Spicer stwierdził, że prezydent poprosił o rezygnację Flynna po tym, jak poziom zaufania do niego spadł do poziomu, w którym poczuł, że potrzeba zmiany. Dodał, że prezydent "był bardzo zmartwiony", że Flynn "wprowadził w błąd wiceprezydenta i innych". Dodał, że sytuacja prezydenckiego doradcy nie jest problemem prawnym, chodzi o zaufanie.

Dymisja Flynna bez wpływu

Sekretarz obrony USA Jim Mattis stwierdził z kolei, że dymisja bliskiego współpracownika Trumpa będzie miała jakikolwiek wpływ na jego pierwszą podróż do Europy na spotkanie z sojusznikami z NATO.

- Szczerze, to nie będzie miało żadnego wpływu. Nie zmieniłem tego, po co tam jadę. To zupełnie nie zmieniło mojego przesłania - powiedział Mattis dziennikarzom na krótko przed lądowaniem w Brukseli.

Chcą komisji śledczej

Rozmowy Flynna z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie zostały przeprowadzone jeszcze przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa i zdaniem wielu komentatorów prezydent elekt i jego doradcy wiedzieli o tych rozmowach.

Przeciwnicy Trumpa, w tym przywódczyni mniejszości demokratycznej w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi, wezwali do powołania niezależnej komisji Kongresu do zbadania związków administracji Trumpa z Rosją.

Na całe szczęście dla Trumpa - wskazują obserwatorzy polityczni - to republikanie, a nie demokraci kontrolują obie izby Kongresu, dlatego są małe szanse, że propozycja Nancy Pelosi zostanie zrealizowana.

Rozmowy z ambasadorem Rosji

Rezygnację Flynna poprzedziła bezpośrednio seria rewelacji opublikowanych w internetowym wydaniu dziennika "Washington Post". Dziennik podał, że pod koniec stycznia p.o. minister sprawiedliwości i prokurator generalnej Sally Yates poinformowała wysokiej rangi urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego oraz radcę prawnego Białego Domu Donalda McGahna, że Flynn zataił przed najbliższym otoczeniem prezydenta Trumpa tematykę swoich rozmów z ambasadorem Rosji Kislakiem.

Podając częściowo nieprawdziwy opis swoich rozmów z Kislakiem, Flynn - zdaniem Yates - naraził się na możliwość szantażu ze strony władz Rosji. Z opinią Yates zgodzili się pod koniec sprawowania władzy przez Baracka Obamę dyrektor wywiadu James Clapper oraz John Brennan, ówczesny szef CIA. Cytowani anonimowo przez "WP" byli i obecni przedstawiciele władz federalnych wyrażali przekonanie, że wiceprezydent Mike Pence został wprowadzony w błąd przez Flynna. Nie wykluczyli jednocześnie, że o kontaktach Flynna z rosyjskim ambasadorem wiedzieli inni doradcy prezydenta elekta Trumpa z zespołu przejmującego władzę.

Flynn, emerytowany generał piechoty morskiej i były dyrektor Agencji Wywiadu Ministerstwa Obrony USA, funkcję prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego sprawował zaledwie trzy tygodnie i trzy dni - najkrócej w historii.

Autor: pk / Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: