USA i azjatyckie mocarstwa pokazały morską siłę. Reakcja na działania Chin


Na zakończenie wspólnych manewrów marynarek USA, Japonii i Indii odbył się u wybrzeży Japonii otwarty pokaz kilkudziesięciu okrętów. Potężne zgrupowanie na czele z m.in. amerykańskim lotniskowcem i japońskim śmigłowcowcem miało być demonstracją siły w obliczu chińskich roszczeń terytorialnych na Morzu Południowochińskim i rosnącej obecności wojskowej Chin na tym akwenie.

Armada okrętów lotniczych, krążowników, niszczycieli i okrętów podwodnych została zaprezentowana w pełnej krasie u japońskich wybrzeży na zakończenie trwających tydzień corocznych manewrów Malabar 2015.

Prężenie muskułów

W sumie zaprezentowanych zostało 50 okrętów oraz 61 samolotów ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Indii, Korei Południowej, Australii i Francji. Wśród nich znajdował się na co dzień stacjonujący w Japonii amerykański lotniskowiec USS Ronald Reagan, a także najpotężniejszy japoński okręt zwodowany pod II wojnie światowej, śmigłowcowiec JDS Izumo.

Pokaz odbył się na zakończenie trwających w ubiegłym tygodniu wspólnych manewrów Malabar 2015 z udziałem marynarek USA, Indii i Japonii w Zatoce Bengalskiej. Manewry te, w przeszłości odbywające się przeważnie bez udziału Japonii, z roku na rok organizowane są na coraz większą skalę. Oficjalnie służą one jedynie wzmocnieniu zdolności współpracy uczestniczących marynarek, nieoficjalnie uznawane są za reakcję na wzrost potęgi morskiej Chin i chęć stworzenia antychińskiej koalicji w regionie.

Chiny nie rezygnują z roszczeń

Manewry Malabar 2015 oraz późniejszy "przegląd floty", jak nazwano pokaz, był nie tylko demonstracją sił państw regionu oraz zaangażowania wojskowego USA w zachodniej części Pacyfiku.

Wydarzenia te miały miejsce krótko po ogłoszeniu przez Pentagon, że rozważa on wysłanie okrętów na wody w pobliżu stworzonych przez Chiny na Morzu Południowochińskim sztucznych wysp. Zapowiedź ta wywołała gwałtowną reakcję Pekinu.

Chiny deklarują swą suwerenność nad 90 proc. powierzchni Morza Południowochińskiego, ignorując roszczenia Brunei, Malezji, Filipin, Wietnamu i Tajwanu do przynajmniej niektórych jego akwenów. Za część własnego terytorium uznają też grupę niezamieszkanych wysp na Morzu Wschodniochińskim, o które toczą spór z Japonią; archipelag ten nosi japońską nazwę Senkaku i chińską Diaoyu.

Pekin ostrzegał w zeszłym tygodniu, że nie będzie tolerował naruszania "w imię swobody żeglugi" chińskich wód terytorialnych na Morzu Południowochińskim, za które uważa 12-milowe strefy wokół niektórych raf archipelagu Spratly, rozbudowanych sztucznie przez Chińczyków w wyspy.

Zdaniem USA, prawo międzynarodowe nie zezwala na rozciąganie suwerenności państwowej na sztuczne wyspy, usypane nad podwodnymi rafami. Szef Pentagonu Ashton Carter oświadczył we wtorek, że siły zbrojne USA "będą pływać i latać wszędzie, gdzie zezwala na to prawo międzynarodowe".

3. Flota w Azji Wschodniej?

W ostatnich dniach amerykańscy wojskowi poinformowali również o zrezygnowaniu z międzynarodowej linii zmiany daty, przebiegającej środkiem Pacyfiku, jako umownej granicy pomiędzy obszarami działania amerykańskich 7. i 3. Floty. Teraz obie floty mają móc operować, w razie potrzeby, po obu stronach linii zmiany daty.

"Ta zmiana umożliwi USA szybsze rozmieszczenie okrętów w miejscach zapalnych" - skomentował szef operacji morskich w regionie, John Richardson. Inny amerykański wojskowy, chcący zachować anonimowość, podkreślił, że chodzi o "bycie tak elastycznym jak to tylko możliwe, by wzmocnić swoją zdolność reagowania". Amerykańska 3. Flota, która stacjonuje w Kalifornii i posiada na swoim wyposażeniu m.in. cztery lotniskowce, dotychczas nie mogła operować u wybrzeży Azji Wschodniej.

Autor: mm//gak / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Raporty: