"Śnieżna pantera". Jest pierwszą w historii kenijską narciarką alpejską na igrzyskach


Sporym zainteresowaniem na igrzyskach w Pjongczangu cieszą się zawodnicy, którzy pochodzą z krajów, gdzie śniegu nie ma. Dla jednych to absurd, dla nich pokazanie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przykładem jest narciarka z Keni, której zmagania śledzi wielu. Materiał magazynu "Polska i Świat".

"Kenijska śnieżna pantera" - tak mówią o 19-letniej Sabrinie Simader, która jest pierwszą w historii narciarką alpejską z Kenii startującą na igrzyskach olimpijskich. Charakterystyczny kombinezon w cętki to jej znak rozpoznawczy.

- Jestem dumna, że reprezentuję Kenię. To niesamowite być częścią igrzysk olimpijskich - mówi.

Jako jedyna reprezentantka Kenii niosła jej flagę podczas ceremonii otwarcia igrzysk.

Jak zauważa Michał Szypliński z magazynu "Ntn Snow&More, to dość oryginalna narodowość jak na narciarstwo alpejskie.

Kenijka o zmierzeniu się z najlepszymi sportowcami marzyła od dawna. Gdy miała trzy lata wyjechała z mamą do Austrii. Miłość do nart zawdzięcza ojczymowi - swojemu trenerowi. Nie była to jednak miłość od pierwszego narciarskiego zjazdu.

- Na początku nie byłam zachwycona. Narty mnie denerwowały. Pasja przyszła, gdy miałam sześć lat i zaczęłam startować w zawodach - wspomina Simader.

Motywacji i entuzjazmu można jej pozazdrościć. Kenijski Komitet Olimpijski nie chciał pokryć wszystkich wydatków związanych z występem w Korei.

Jak mówi Szypliński, z pomocą przyszli internauci, którzy w akcji crowdfundingowej zrzucili się na ten występ.

Sabrina Simader w narciarskim kobiecym supergigancie była 38. na 44 startujące zawodniczki.

- Mam dopiero 19-let i wszystko jeszcze przede mną - podkreśla.

"Zapadają w olimpijską pamięć"

Kenijka nie jest jedyną egzotyczną zawodniczką na igrzyskach. W zimowych konkurencjach swoich sił próbują sportowcy z ponad 50 krajów, m.in. z Jamajki, Ghany, Madagaskaru czy Nigerii.

O medale walczą w bobslejach, narciarstwie, skeletonie i łyżwiarstwie figurowym.

- Sport wyczynowy bardzo się globalizuje. Będziemy oglądali coraz więcej przedstawicieli kontynentu afrykańskiego również w sportach zimowych - ocenia dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Maciej Petruczenko. - To są rzeczy malownicze, które dodają igrzyskom uroku - dodaje.

Zapadają również w olimpijską pamięć, jak tongijski taekwondzista, który w Pjongczangu wystartował jako biegacz narciarski. Zajął 114. miejsce w gronie 116 sklasyfikowanych zawodników, ale nie powiedział jeszcze ostatniego sportowego słowa.

- Chcę do mojego repertuaru włączyć jeszcze jakąś trzecią dyscyplinę. To będzie coś związanego z wodą - mówi taekwondzista i narciarz Pita Taufatofua.

Większość trenuje za granicą i wszyscy chcą równać do tych, dla których zimowe sporty nie są egzotyką.

Autor: js/AG / Źródło: tvn24