"W chaosie ludzie musieli uciekać". Sytuacja w Aleppo "dramatyczna"

[object Object]
Krzysiek powiedział, że organizacje humanitarne nie mają dostępu do wschodniego AleppoTVN24 BiS
wideo 2/23

W ciągu tygodnia z oblężonego wschodniego Aleppo uciekło nawet 50 tys. ludzi - powiedział w rozmowie z TVN24 BiS Paweł Krzysiek, rzecznik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w Syrii przebywający obecnie w Aleppo. - Sytuacja w mieście jest naprawdę dramatyczna - podkreślił.

Więcej o sytuacji w Aleppo na TVN24 BiS

- Robimy wszystko, żeby do ewakuacji ludności cywilnej mogło dojść - powiedział Krzysiek. Dodał, że strony konfliktu cały czas prowadzą rozmowy, jednak "w terenie jeszcze nic się nie dzieje". Choć - jak dodał - w ciągu ostatniej doby doszło do "małego postępu". - Mam nadzieje, że ta ewakuacja jednak dojdzie do skutku, bo sytuacja tych ludzi pogarsza się z dnia na dzień - podkreślił.

- Sytuacja w mieście jest naprawdę dramatyczna - powiedział. Wyjaśnił, że w tragicznej sytuacji są nie tylko mieszkańcy oblężonego wschodniego Aleppo, ale także tysiące ludzi, którzy w ostatnim tygodniu uciekli do stref kontrolowanych przez reżim w Damaszku.

Krzysiek: warunki w obozach są tragiczne

Krzysiek powiedział, że w czasie, gdy ciągle przesuwała się linia frontu i siły rządowe przejmowały kolejne dzielnice, ze wschodniego Aleppo uciekło nawet 50 tys. ludzi.

- W tym ferworze walki, w tym chaosie ludzie z pakunkami, a czasami bez pakunków, musieli uciekać i przedostawali się przez tzw. bezpieczne przejścia na stronę rządową - wyjaśnił. Stamtąd byli autobusami odwożeni do ośrodków dla uchodźców. Krzysiek dodał, że dwa dni temu (poniedziałek - red.) był w jednym z ośrodków i widział tam tysiące osób.

- Warunki są tragiczne. To są hangary, to jest opuszczona fabryka bawełny. To są żelbetonowe ściany z wysokim sufitem - powiedział. - Oprócz pomocy humanitarnej, którą dowozimy, nie ma tam praktycznie niczego - relacjonował.

Krzysiek: ludzie wracają do zdewastowanych dzielnic

Krzysiek wyjaśnił, że ludzie nie chcą tam mieszkać i wolą wracać do zniszczonych domów. Część, ok. pięć tysięcy osób, wróciła już do dzielnic odbitych w ostatnim czasie przez wojsko. - Są to budynki bardzo często zniszczone, tam nie ma wody, ani prądu, natomiast ludzie nie chcą być w obozach - podkreślił.

Rzecznik MKCK w Syrii dodał, że z mediów społecznościowych i prasy docierają do niego informacje o rzekomych egzekucjach przeprowadzanych we wschodniej części Aleppo, ale żadna z organizacji humanitarnych nie ma dostępu do tego obszaru.

"Nie łudźmy się, że stało się albo dzieje się coś dobrego"

Samer Masri, prezes fundacji Wolna Syria, w rozmowie z TVN24 BiS powiedział, że Aleppo zostało zdobyte przez wojska rządowe, ale po zmasowanych bombardowaniach "zamieniło się w gruzowisko".

- Nie łudźmy się, że stało się, albo dzieje się coś dobrego. Dochodzi do zbrodni wojennych na największą skalę - powiedział. Dodał, że dopóki wojska rządowe "nie zabiorą ciał i nie zmażą śladów zbrodni wojennych", nikt nie zostanie wpuszczony dzielnic odbitych rebeliantom.

Masri zwrócił uwagę, że w odbicie Aleppo zaangażowanych jest wiele stron: szyicka milicja z Iraku, najemnicy z Iranu i Libanu, których "Asad sprowadził do Syrii". - Wyobraźmy sobie, jakby do Polski siła rządząca przejęła władze i sprowadziła rosyjskie wojsko, jakąś irańską i iracką milicję, najemników, i zaczęła zabijać ludzi. Teraz tak absurdalnie wygląda sytuacja w Syrii. Mniejszość, do której przynależy Asad, chce siłą rządzić Syrią - oświadczył.

Prezydent Syrii oraz większość klasy rządzącej to alawici (prąd wyrosły na wczesnym szyizmie). Z kolei przed wybuchem wojny domowej ok. 93 proc. ludności stanowili sunnici.

Dyktator "nie utrzyma kontroli"

Większość kraju ucieka. 10 mln ludzi, czyli połowa kraju, ucieka. Jak tu mówić o jakiejś stabilizacji. To jest totalny upadek tego państwa Samer Masri, fundacja Wolna Syria

Masri powiedział, że "mniejszość nie będzie w stanie utrzymać kontroli nad Syrią" i "wojna dalej będzie trwała". Podkreślił, że umieszczenie baz wojskowych w dużych, zrujnowanych miastach niczego nie zmieni, bo "to nie jest kontrola kraju". Wyjaśnił, że Asad wyłącznie poprzez wojsko ma kontrolę nad dużymi ośrodkami miejskimi.

- Asad dalej nie kontroluje większości terytorium i nie walczy na przykład z radykalnymi islamistami - powiedział. - Nikt nie walczy z nimi.

Podkreślił, że zwykli Syryjczycy są atakowani z jednej strony przez reżim, a z drugiej przez dżihadystów. - Większość kraju ucieka. 10 mln ludzi, czyli połowa kraju, ucieka. Jak tu mówić o jakiejś stabilizacji. To jest totalny upadek tego państwa - podkreślił.

Samer Masri o Aleppo: nie łudźmy się, że stało się, albo dzieje się coś dobrego
Samer Masri o Aleppo: nie łudźmy się, że stało się, albo dzieje się coś dobregoTVN24 BiS

Aleppo padło

Mająca ruszyć w środę o świcie ewakuacja, będącego dotąd w rękach rebeliantów wschodniego Aleppo, z nieznanych powodów opóźnia się już o kilka godzin. Bliska syryjskiej opozycji telewizja Orient TV poinformowała, że ewakuacja wschodniego Aleppo może zostać odłożona do czwartku. Opozycja obwinia o to szyickie milicje lojalne wobec reżimu Asada. Zakaria Malahifdżi z grupy rebelianckiej Fastakim poinformował, że negocjacje w sprawie zawieszenia broni między rebeliantami, Rosją, Turcją i ONZ toczyły się w nocy z poniedziałku na wtorek. Porozumienie o ewakuacji zostało ogłoszone we wtorek wieczorem przez grupy rebelianckie i potwierdzone przez Rosję i Turcję, które wspierają odpowiednio syryjski reżim i syryjska opozycję. Celem porozumienia jest ewakuacja najpierw cywilów, a potem rebeliantów z oblężonych dzielnic.

Szacuje się, że na zajmowanym przez rebeliantów obszarze we wschodniej części Aleppo we wtorek pozostawało ok. 50 tys. osób.

Autor: pk/adso, mtom / Źródło: TVN24 BiS, PAP

Tagi:
Raporty: