Ósme spotkanie Orbana z Putinem w ciągu sześciu lat. "Liczy się tylko kasa"


Mimo trudnych relacji na linii Rosja - Unia Europejska relacje Władimira Putina z Viktorem Orbanem rozkwitają, a istotną rolę odgrywają wzajemne interesy oparte na rosyjskim gazie. Ich ostatnie spotkanie było ósmym na przestrzeni ostatnich sześciu lat. - W interesach Orban już wielokrotnie pokazywał, że nie ma miejsca na sentymenty i romantyzmy. Liczy się tylko kasa - ocenił politolog Dominik Hejj. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.

Gdyby polityka była logiczna i konsekwentna, do rozmów Władimira Putina z Viktorem Orbanem dojść nie powinno, ale krytykowany przez UE i karany sankcjami prezydent Rosji spotkał się z premierem Węgier, kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Co więcej, w swoim towarzystwie czuli się bardzo dobrze.

Na przestrzeni ostatnich sześciu lat to ósme spotkanie w cztery oczy Putina z Orbanem. W 2017 i 2018 były nawet dwa rocznie. W Budapeszcie tłumaczy się to tak, że "Władimir Putin jest częstym gościem na salonach europejskich: Francji, Niemiec, Austrii, Czech czy Słowacji". - Więc, cytując premiera Orbana, nie robi nic wyjątkowego, czego nie robią inni - komentował politolog doktor Dominik Hejj z Instytutu Europy Środkowej.

Viktor Orban robi to, bo uważa, że Rosja jako imperium ma Węgrom wiele do zaoferowania, a europejskie antyrosyjskie nastroje nic nie wnoszą do realnej polityki. Władimir Putin robi w ten sposób swoje interesy i przez Budapeszt ma otwartą furtkę do Europy, co zdaniem byłego ambasadora na Ukrainie Jana Piekły umożliwia mu realizację celu destabilizacji NATO i Unii Europejskiej.

Były ambasador na Ukrainie uważa, że Władimir Putin chce w ten sposób "wyłuskiwać liderów politycznych, którzy byliby chętni z nim współpracować". - I realizować świadomie lub mniej nieświadomie cele polityczne nie Unii Europejskiej, a Kremla - dodał.

Ale jest też druga strona medalu - zarzuty Brukseli wobec Viktora Orbana. Jego autorytarne zapędy są dla Unii problemem - instytucje próbują go dyscyplinować, ale on stawia na niezależność.

- To wzmocnienie przekazu wewnętrznego na Węgrzech, że jest silnym przywódcą, z którym inni przywódcy się liczą i z którym chcą rozmawiać jak równy z równym - powiedziała doktor Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych.

"Liczy się tylko kasa"

Wielką rolę odgrywają wzajemne interesy oparte na rosyjskim gazie. Węgrzy mają zapewnienie, że surowiec nad Dunaj dotrze - Kreml będzie budować rurociąg Turk Stream pod Morzem Czarnym, a potem przez Bułgarię i Serbię na Węgry.

Orban z kolei co innego mówi, a co innego robi. - Deklaruje, że chciałby zmniejszyć zależność od rosyjskiego Gazpromu, ale ostatecznie zwiększa zależność Węgier od rosyjskiego Gazpromu - powiedział Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny portalu Biznesalert.

- W perspektywie kilku lat to może być polityka rozsądna, z punktu widzenia niskiej ceny gazu, ale długofalowo to podążanie ku zależności, która sprowadziła wielkie kłopoty na Ukrainę - dodał.

Gdy w Polsce wymiar historyczny odgrywa dużą rolę, na Węgrzech - przykładowo - powstanie 1956 roku krwawo stłumione przez Związek Radziecki to jedynie historia.

- To są oddzielne sekcje. My pamiętamy o naszych bohaterach, ale robimy też interesy i w interesach Orban już wielokrotnie pokazywał, że nie ma miejsca na sentymenty i romantyzmy. Liczy się tylko kasa - powiedział Dominik Hejj.

A stawką dla węgierskich firm jest nawet osiem miliardów dolarów, co pokazuje, że polityka w wykonaniu Orbana to cyniczna gra. Pytanie, jak z taką postawą premiera Węgier czują się choćby polscy rządzący, którzy uważają go za jednego z najbliższych europejskich sojuszników.

Autor: asty//now / Źródło: tvn24