OMON wykręcał ręce przeciwnikom Putina

Aktualizacja:

Policja rozpędziła oponentów Władimira Putina, którzy po zakończeniu legalnej manifestacji na placu Aleksandra Puszkina w centrum Moskwy, próbowali zorganizować tam bezterminową akcję protestacyjną. W centrum Moskwy zebrało się ok. 20 tys. ludzi. To pierwszy test, który opozycja zorganizowała nowemu prezydentowi-elektowi Rosji. Ok. 250 osób zostało zatrzymanych w Moskwie. Kolejnych 300 w Sankt Petersburgu.

- Za próbę przeprowadzenia nielegalnych akcji i niewypełnienie poleceń współpracowników policji, aby się rozejść, zatrzymano około 250 osób - poinformowała policja. Wszystkich zatrzymanych przewieziono na posterunki policji. Grożą im grzywny.

Początkowo spokojna demonstracja odbyła się pod hasłem żądania powtórzenia wyborów parlamentarnych i prezydenckich, które opozycja uznaje za nieuczciwe i sfałszowane. Natomiast oficjalnie wybrany w nich Putin oraz jego partia Jedna Rosja mają nie mieć legitymizacji do rządzenia.

Demonstranci uchwalili rezolucję. - Potwierdzamy nasze wcześniejsze żądania. Domagamy się szeroko zakrojonej reformy politycznej, a także przeprowadzenia wolnych i uczciwych wyborów parlamentarnych i prezydenckich - głosi jej fragment.

"Chcemy zmian"

Zwracając się do zebranych, jeden z konkurentów Putina w niedzielnych wyborach prezydenckich miliarder Michaił Prochorow zapowiedział, że będzie kontynuować walkę o wolną Rosję. Obywatele mają w niej głosować nie ze strachu, lecz z godnością. - Zrobię wszystko, by nastąpiły zmiany. Razem zwyciężymy - oświadczył.

Z kolei były premier Michaił Kasjanow oznajmił, że protestujący nie chcą rewolucji. - Chcemy wolnych wyborów. Chcemy zmian. I do zmian doprowadzimy - podkreślił.

Wtórował mu były wicepremier, a obecnie współprzewodniczący Partii Wolności Narodowej (Parnas) Borys Niemcow, który oświadczył, że w niedzielę w Rosji miały miejsce nie wybory, lecz jedno wielkie fałszerstwo. - Złapaliśmy oszustów i złodziei za ręce - dodał.

Natomiast lider Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) Garri Kasparow zauważył, że ekipa Putina "ukradła nie tylko ropę i budżet, lecz także kradnie dusze Rosjan". - Rosja może być wielka tylko bez Putina - zaznaczył.

Przywódca radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow zapowiedział z kolei, że nie zejdzie z placu dopóty, dopóki z Kremla nie odejdzie Putin. "Rosja bez Putina!" - skandowali zgromadzeni.

Nawalny zatrzymany

Po zakończeniu legalnej manifestacji demonstranci próbowali zorganizować tam bezterminową akcję protestacyjną. Po wiecu na placu pozostało 500-600 osób. Policja interweniowała bardzo brutalnie. OMON-owcy interweniowali bardzo brutalnie. Protestujących przewracano, wykręcano im ręce. Odpychano też dziennikarzy.

Zatrzymani zostali m.in.: przywódczyni Ruchu w Obronie Lasu Chimkińskiego Jewgenia Czyrikowa, znany adwokat, bojownik z korupcją i bloger Aleksiej Nawalny, lider ruchu Solidarność Ilja Jaszyn oraz przywódca radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, który podczas wiecu zapowiedział, że nie zejdzie z placu dopóty, dopóki z Kremla nie odejdzie Putin.

Deputowany do Dumy Państwowej z ramienia socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Ilja Ponomariow próbował przekonać policjantów, że ludzie, którzy pozostali na placu, uczestniczą w spotkaniu z jego udziałem, co - jak zaznaczył - nie jest nielegalne. Wyparci z placu opozycjoniści próbowali później zorganizować pochód na ulicy Twerskiej, w kierunku Dworca Białoruskiego. Również tę akcję rozpędził OMON.

Uczestnicy akcji wezwali Rosjan do kontynuowania protestów do czasu aż żądania te zostaną spełnione.

Różne oznaki niezadowolenia

Równocześnie do największej demonstracji na placu Aleksandra Puszkina po drugiej stronie ulicy Twerskiej demonstrowało około 300 aktywistów Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), której lider Giennadij Ziuganow także uznał wybory prezydenckie za pozbawione legitymacji i nieuczciwe.

Na pobliskim placu Maneżowym kilka tysięcy stronników Putina manifestowało poparcie dla prezydenta-elekta. W niedzielę wieczorem po głosowaniu zgromadziły się tam dziesiątki tysięcy osób.

Na "nielegalu"

Policja zdążyła już rozpędzić stronników radykalnego ugrupowania Inna Rosja Eduarda Limonowa, którzy próbowali protestować na placu Łubiańskim. Zatrzymano co najmniej 20 osób. Wśród nich jest kilku dziennikarzy.

Przy placu Łubiańskim znajdują się siedziby Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) i Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Inna Rosja nie miała zgody na demonstrację.

Również w Sankt Petersburgu policja starła się z demonstrantami. Około 1500 osób starało się zebrać w centrum carskiej stolicy Rosji. Policja szybko wkroczyła do akcji i rozbiła zgromadzenie aresztując około 300 osób wykrzykujących "Putin-wstyd".

Skupiona siła

Władze skoncentrowały w centrum stolicy tysiące policjantów, funkcjonariuszy sił specjalnych policji OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW.

CZYTAJ WIĘCEJ O WYBORACH PREZYDENCKICH W ROSJI

Źródło: PAP