"Oddam władzę w bezpieczne ręce"


Jemeński prezydent Ali Abdullah Salah kolejny raz zapowiedział publicznie, że jest gotów ustąpić wobec protestów opozycji. Podkreślił jednak, że odda władzę jedynie w "bezpieczne ręce". W Sanie trwają demonstracje. Agencja AFP podała, że wojsko strzela w powietrze, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi.

- Nie chcemy władzy, ale musimy ją oddać w bezpieczne ręce, nie chore, zawzięte i skorumpowane ręce... Jesteśmy gotowi oddać władzę, ale tylko w bezpieczne ręce - powiedział Salah w transmitowanym przez telewizję przemówienie.

W tym samym czasie dziesiątki tysięcy jego przeciwników protestowały kolejny dzień w stolicy kraju, Sanie. W poprzednich tygodniach ich opór prezydent próbował łamać przy pomocy wojska, nie unikając rozlewu krwi. Tym razem jednak prezydent zapowiedział, że jest "przeciwny wystrzeleniu choćby jednego naboju".

- Jeśli ustępujemy, to po to, by być pewnym, że nie będzie rozlewu krwi - podkreślił Salah.

Salah już w czwartek obiecał, że pokojowo przekaże władzę, lecz nie wskazał dokładnego terminu, ani warunków, na jakich miałoby to nastąpić. Zaoferował też amnestię dla wojskowych, którzy przeszli na stronę opozycji.

W Sanie trwają demonstracje zarówno zwolenników prezydenta, jak i jego przeciwników. Agencja AFP powołując się na swojego korespondenta podała, że armia strzela w powietrze, żeby nie dopuścić do walki między nimi.

Ustępstwa prezydenta

Jeszcze przed tygodniem rządzący od 32 lat Salah zapowiadał, że nie będzie ubiegał się o kolejny mandat z zastrzeżeniem, że nie ustąpi przed upływem kadencji w 2013 roku. W tym tygodniu, w środę, oświadczył zaś, że odejdzie z urzędu do końca tego roku, proponując przeprowadzenie wyborów głowy państwa i rozpoczęcie dialogu z przywódcami demonstracji.

Tego samego dnia parlament zaakceptował wniosek prezydenta o wprowadzenie na 30 dni stanu wyjątkowego, dającego siłom bezpieczeństwa daleko idące uprawnienia. Przepisy przewidują też zawieszenie obowiązywania konstytucji, pozwalają na cenzurowanie mediów i wprowadzenie zakazu manifestacji.

Źródło: reuters, pap