"Nie jesteśmy w stanie czekać, gdy trwa zabijanie"

Aktualizacja:

Przywódca jednej z największych zbrojnych grup rebelianckich w Syrii zagroził zerwaniem rozejmu twierdząc, że nie może pozostać bezczynny, gdy siły reżimu Baszara el-Asada wciąż rozprawiają się z protestującymi. De facto obie strony syryjskiej wojny domowej już wiele dni temu przestały przestrzegać jego zapisów. Walki i zamachy mają miejsce w wielu syryjskich miastach. Bomba wybuchła nawet przed konwojem obserwatorów ONZ.

Oświadczenie dowódcy Wolnej Armii Syryjskiej pułkownika Riada el-Asaada to - jak pisze Reuters - kolejny cios dla popieranego przez ONZ kruchego zawieszenia broni, którego łamanie zarzuca się obu stronom.

Rozejm pęka w szwach

- Nie będziemy stać z założonymi rękami, bo nie jesteśmy w stanie czekać, gdy trwa zabijanie, aresztowania i ostrzał mimo obecności obserwatorów ONZ, którzy stają się fałszywymi świadkami - powiedział pułkownik Asaad cytowany przez wydawany w Londynie dziennik "Asharq al-Awsat". - Nasi ludzie też domagają się od nas obrony wobec braku jakichkolwiek poważnych kroków ze strony Rady Bezpieczeństwa (ONZ), co daje reżimowi możliwość popełniania kolejnych zbrodni - dodał.

Wypowiedź pułkownika jest odzwierciedleniem fikcji, jaką stało się trwające w Syrii zawieszenie broni. Od jego wprowadzania walki nigdy nie ustały całkowicie. Obie strony obwiniają się nawzajem o naruszanie zawieszenia broni i agresją przeciwników uzasadniają swoją odpowiedź. Od 12 kwietnia, kiedy oficjalnie rozpoczęło się zawieszenie broni, zginęły już setki osób po obu stronach barykady.

W będącym od wielu miesięcy centrum walk mieście Homs, od wielu dni trwają już regularne walki uliczne. W ostatnich dniach w Libanie zaaresztowano duży transport broni na pokładzie włoskiego statku, który niemal na pewno miał trafić do syryjskiej opozycji.

Ataki na drogach

Coraz częstsze stają się zamachy bombowe i eksplozje min-pułapek przy drogach. W środę rano jedna z nich wybuchła w prowincji Dara na południu Syrii podczas przejazdu konwoju obserwatorów ONZ. - Ośmiu syryjskich członków eskorty zostało rannych - poinformowała syryjska prorządowa telewizja Addunia.

Według syryjskich władz, znajdujący się w konwoju szef obserwatorów, norweski generał Robert Mood nie doznał żadnych obrażeń. Brak doniesień, by ranny został którykolwiek z pozostałych 12 obserwatorów. Eksplozja uszkodziła między innymi pojazd, należący do syryjskich państwowych mediów.

Mniej więcej w tym samym czasie na przedmieściach stolicy - Damaszku, dezerterzy zaatakowali konwój paramilitarnego oddziału reżimu. Wystrzelone granaty przeciwpancerne zniszczyły autobus. Na miejscu zginęło siedmiu bojowników.

Równia pochyła

Wynegocjowany na przełomie marca i kwietnia rozejm zakładał wstrzymanie walk, wycofanie wojska z miast i wysłanie do Syrii 300 nieuzbrojonych obserwatorów z zadaniem monitorowania realizacji porozumienia. W Syrii jest obecnie ok. 60 obserwatorów ONZ. Wysłannik tej organizacji i autor planu pokojowego dla Syrii Kofi Annan powiedział we wtorek, że do końca miesiąca będzie ich 300.

Annan, który we wtorek relacjonował RB ONZ wyniki mediacji w Syrii, oświadczył, że świat nie może pozwolić Syrii na pogrążenie się w wojnie domowej i że jeśli "plan pokojowy się nie powiedzie, następstwa odczuje nie tylko Syria, lecz cały region".

Źródło: PAP, Reuters, tvn24.pl