"Niczego się nie boją, czują się jak u siebie". Polscy kierowcy tirów o kłopotach z imigrantami

Relacje polskich kierowców z Calais

Władze francuskiego Calais, gdzie od miesięcy koczują setki imigrantów, wzywają na pomoc wojsko. Wsparcia potrzebują tam także kierowcy tirów, również z Polski. To właśnie m.in. na pokładzie ich pojazdów uchodźcy próbują nielegalnie przedostać się do Wielkiej Brytanii. Materiał "Faktów" TVN.

73-tysięczne Calais na północy Francji to ostatni przystanek dla uchodźców przed ich podróżą na Wyspy Brytyjskie. W mieście znajduje się port pasażerski, skąd codziennie odpływają promy do tego kraju. W pobliżu Calais znajduje się też początek Eurotunelu pod kanałem La Manche - trasy bardzo popularnej wśród kierowców tirów.

Imigranci wykorzystują to i właśnie na pokładzie ich pojazdów próbują nielegalnie przedostać się do Wielkiej Brytanii. Tymczasem kierowcom przewożącym uchodźców - nawet bez ich wiedzy - grożą surowe kary.

"Weszli do środka i poniszczyli towar"

O swoich doświadczeniach z imigrantami na północy Francji opowiedział reporterowi "Faktów" TVN m.in. pan Leszek, kierowca tira. - Weszli mi do środka, poniszczyli towar. Tego towaru później nie przyjęli - wspomina. - Musiałem zapłacić za towar i za utylizację tego, w sumie to było 40 tys. funtów - dodaje pan Leszek. Jak mówi, był niezależnym przewoźnikiem, dlatego wszystkie straty musiał pokryć z własnej kieszeni.

Podobne wspomnienia ma pan Maciej. Koczujący w Calais imigranci pewnej nocy okradli jego szoferkę. - Niczego się nie boją, policji się nie boją. Oni idą i czują się jak u siebie. Przez miasto się pan przejdzie, to kamieniami zostanie pan obrzucony - mówi Polak. Jednak, jak dodaje, stara się zrozumieć uchodźców, bo wie, że nie wszyscy są tacy.

- Nie ma co się im dziwić. Chcą po prostu jakiegoś tam lepszego życia - tłumaczy kierowca tira.

Podmiejska "dżungla"

Reporterowi "Faktów" TVN swoją historię opowiedział także jeden z imigrantów - Hamid. Afgańczyk, który od trzech miesięcy mieszka w obozowisku pod Calais, docierał do Francji m.i.n przez Iran, Turcję i Bułgarię. Cała podróż zajęła mu ponad cztery miesiące.

- W Afganistanie pracowałem jako tłumacz angielskich oddziałów. Nie mówię po francusku i nie znam się na życiu tutaj. Jestem tu tylko po to, żeby dostać się do Anglii - tłumaczy Hamid.

Znajdujące się na obrzeżach Calais obozowisko, nazywane przez samych imigrantów "dżunglą", zamieszkuje dziś grupa ok. 4 tys. ludzi. Zaniedbane koczowisko przypomina miasteczko, są tam bowiem nie tylko miejsca noclegowe, ale także sklepy, świątynie różnych wyznań czy biblioteka. Władze francuskiego miasta nadal nie mają jednak pomysłu na to, jak rozwiązać trwającym tam od miesięcy problem uchodźców.

- Ludzie z Calais zaczynają bać się imigrantów. Kilka razy byli agresywni wobec mnie - mówi jeden z mieszkańców miasta, Florian. - Gdy tylko robi się ciemno, mieszkańcy wolą nie wychodzić na zewnątrz - dodaje.

Więcej materiałów na stronie "Faktów" TVN

[object Object]
Kardynał Krajewski apeluje o przyjęcie uchodźców z GrecjiElemosineria Apostolica
wideo 2/23

Autor: ts//rzw / Źródło: Fakty TVN

Tagi:
Raporty: