"New Yorker": byli izraelscy agenci i wojskowi śledzili dla Weinsteina "dziesiątki" aktorek


Wydaje się, że kolejne odsłony skandali seksualnych, w które zamieszany jest jeden z najważniejszych producentów w historii Hollywood, Harvey Weinstein, mogą nie mieć końca. W poniedziałek magazyn "The New Yorker" opublikował szokujący reportaż, w którym opisał próby powstrzymywania kobiet oskarżających Weinsteina o molestowanie za pośrednictwem firm zatrudniających byłych agentów izraelskich służb.

Nowojorski magazyn pisze, że Weinstein miał całą "siatkę agentów", którzy śledzili dla niego aktorki i modelki od 2016 roku próbujące opowiedzieć opinii publicznej o tym, jak zostały potraktowane przez producenta. Z reportażu wynika, że Weinstein wiedział o zarzutach, z jakimi może się zmierzyć i jesienią ub. roku wynajął dwie profesjonalne firmy - Kroll i Black Cube - do śledzenia kobiet.

Dziesiątki śledzonych kobiet

Ta druga - jak wynika z informacji, które sama prezentuje w swoich broszurach - zatrudnia "wysoko wykwalifikowanych i doświadczonych byłych wojskowych izraelskiej armii i izraelskich służb państwowych". Black Cube ma swoje siedziby w Tel Awiwie, Londynie i Paryżu.

Jak pisze "New Yorker", dwóch pracowników tej firmy, podając fałszywe informacje, dotarło m.in. do aktorki Rose McGowan. Gwiazda filmów Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza, która ostatecznie oskarżyła kilka tygodni temu Weinsteina o gwałt, spotkała się z dwoma osobami. Jedna z nich podała się za obrońcę praw kobiet. Chciała z niej wyciągnąć jak najwięcej informacji dotyczących dowodów, jakie mogłaby przedstawić przeciwko producentowi. Następnie, wykorzystując inną tożsamość kontaktował się z jednym z reporterów próbując dowiedzieć się od niego, które z kobiet rozmawiały już z amerykańską prasą.

Również inni detektywi zatrudnieni w agencjach dostawali polecenia od Weinsteina i informowali go o efektach działań, jakie podejmowali, śledząc kobiety mogące zaszkodzić klientowi.

Głównym celem działań Weinsteina było niedopuszczenie do opublikowania oskarżających go wyznań. W tym celu zatrudnieni przez niego ludzie śledzili "dziesiątki" kobiet wskazanych przez producenta, tworząc ich profile psychologiczne i dowiadując się możliwie najwięcej o ich życiu seksualnym. Z informacji nowojorskiego magazynu wynika też, że Weinstein próbował angażować w śledzenie kobiet wielu pracowników swoich firm, a telefony, jakie wykonywał, miały ich zastraszać - tak, by włączyli się w te praktyki.

Była agentka pisze do McGowan

Część działań detektywów było koordynowanych przez biuro prawnika Weinsteina - Davida Boiesa. Prawnik potwierdził w rozmowie z autorem reportażu Ronanem Farrowem, że jego firma opłacała dwie agencje, z których jedna dostarczyła raporty zlecone przez producenta i sam Boies przekazał je swemu klientowi. Prawnik cytowany przez "New Yorkera" powiedział, że jego działania "były błędem", że jesienią ubiegłego roku angażowanie się w pomoc Weinsteinowi jako klientowi wydawało mu się rodzajem "udogodnienia", jakie jego firma powinna zagwarantować, teraz jednak Boies stwierdził, że "nie przemyślał" swoich działań.

Dziennikarz dotarł też do informacji o próbach wyciągnięcia z oskarżającej obecnie Weinsteina o gwałt Rose McGowan informacji, jakie przekazała swego czasu magazynowi "New Yorker".

W maju 2017 r. aktorka dostała maila od niejakiej Diany Filip z londyńskiej organizacji walczącej z dyskryminacją kobiet w miejscach pracy. Filip pisała do McGowan jako kobiety udzielającej się publicznie od lat w podobnych sprawach. Następnie doszło do kilku spotkań na przestrzeni kolejnych miesięcy. Filip mówiła, że nie jest dla niej problemem pojawienie się w Nowym Jorku czy Los Angeles. Tam dochodziło do rozmów. Z czasem - jak pisze dziennikarz - Filip zaczęła nalegać na McGowan, by ta podzieliła się informacjami o tym, w jaki sposób sama była dyskryminowana lub poniżana w swoim zawodzie. Kobieta proponowała jej 60 tys. dolarów za wykład w Londynie. Mówiła też, że chce zainwestować w firmę produkcyjną aktorki.

W trakcie jednego ze spotkań McGowan podała jej nazwisko Farrowa, z którym rozmawiała o Weinsteinie. Filip zwróciła się wtedy w mailu do dziennikarza, pisząc, że jest pod wrażeniem tego, jak walczy o prawa kobiet. Dziennikarz pisze, że nie odpowiedział na tę wiadomość.

W ostatnich tygodniach trzy niezależne źródła znające sprawę Weinsteina powiedziały dziennikarzowi "New Yorkera", że Diana Filip to tak naprawdę była oficer izraelskiej armii pracująca wcześniej w Europie Wschodniej, a od pewnego czasu w agencji Black Cube. Na jedno ze spotkań z McGowan przyprowadziła kolegę z pracy, niejakiego Paula. Również zatrudnionego przez tę samą agencję.

Gdy Farrow wszedł w posiadanie tej wiedzy, wysłał McGowan zdjęcie kobiety. McGowan odpowiedziała, pisząc: "O mój Boże, Diana Filip. K****, niemożliwe."

Druga tożsamość byłej agentki

Ben Wallace - dziennikarz "New York Timesa" - też potwierdził Farrowowi, że ta sama kobieta spotkała się z nim dwa razy poprzedniej jesieni. Przedstawiała się jako Anna i sugerowała, że ma dowody przeciwko Weinsteinowi. Anna posługiwała się niemieckim akcentem i miała brytyjski numer telefonu.

W czasie rozmów z Wallace'em próbowała wyciągać z niego informacje, ten stał się jednak podejrzliwy, bo nie chciała zdradzić, kto powiedział jej o tym, że prowadzi on dziennikarskie śledztwo w sprawie oskarżeń wobec producenta. Był październik 2016 roku i Wallace zbierał dowody w sprawie od półtora miesiąca.

Reuben Capital Partners - firma, której przedstawicielem miała być Diana Filip - nie istnieje. Numer telefonu kobiety nie odpowiada. Strona internetowa zniknęła, a firma, która wynajmuje przestrzeń biurową w centrum Londynu, do jakiej prowadził adres siedziby Reuben, nigdy nie pośredniczyła w podpisaniu umowy z kimś takim - dowiedział się "New Yorker".

Agencja Black Cube odmówiła komentarza w sprawie współpracy z Harveyem Weinsteinem. Firma wskazała jednak w odpowiedzi do Farrowa, że kieruje się "wysokimi standardami moralnymi w pracy i działa zgodnie z prawem poszczególnych krajów".

Black Cube

Black Cube wyrobiła sobie dobrą reputację w Izraelu i Europie, zbierając dowody, które przez lata pozwoliły klientom firmy na wygrywanie spraw sądowych z biznesowymi rywalami. W 2016 r. dwaj jej pracownicy zostali jednak złapani w Rumunii i oskarżeni o hakowanie komputerów. Black Cube doszło do porozumienia z rumuńskimi władzami i w zamian za przyznanie się do winy pracowników zwolniono z aresztu i nie trafili do więzienia.

Dwa anonimowe źródła w Black Cube powiedziały w rozmowach z "New Yorkerem", że firma zdecydowała się w ub. roku na współpracę z Weinsteinem, sądząc początkowo, że chodzi o zbieranie informacji dotyczących jego konkurentów biznesowych. Jednak już pierwsze listy osób, do których należało dotrzeć, przekazane przez producenta, zawierały nazwiska aktorek i dziennikarzy - wskazuje magazyn.

28 października 2016 roku firma adwokacka Boiesa przelazła na konto Black Cube 100 tysięcy dolarów. Wszystkie przelewy od tamtego momentu opiewają na 600 tysięcy dolarów, umowa podpisana z agencją dotyczyła zaś zbierania informacji, jakie "pozwolą zapobiec publikacji negatywnych treści w jednej z najważniejszych nowojorskich gazet" wobec klienta - wynika z informacji cytowanych przez magazyn.

Klient - Weinstein - miał być określany w korespondencji biura adwokata i Black Cube jako "Pan X".

Publikacja ta pojawiła się jednak ostatecznie w "New York Timesie" 5 października. Źródła "New Yorkera" poinformowały, że "Diane Filip" udało się też do tamtego momentu wydobyć ponad 100 stron z szykowanej wtedy do publikacji książki Rose McGowan zatytułowanej "Brave" ("Odważna"). Aktorka pokazywała byłej agentce jej fragmenty i je najwyraźniej cytowała. Wszystko to zostało nielegalnie nagrane.

Rzecznik Weinsteina poproszony o komentarz do tego wątku sprawy, nazwał doniesienia "fałszywymi". Określił je też mianem "szalonych teorii spiskowych".

"New Yorker", który widział umowę podpisaną przez biuro adwokata Weinsteina z Black Cube, pisze, że firma miała dostać dodatkowe 50 tys. dol. za uzyskanie pozostałej części książki McGowan, a 300 tys. dol. za sukces w niedopuszczeniu do publikacji artykułu w "New York Timesie".

Oba te zadania się nie powiodły.

Prawdziwi i fałszywi dziennikarze

Wiadomo też, że pracownikom firmy udało się skontaktować z co najmniej dwoma innymi kobietami oskarżającymi obecnie Weinsteina. Jedną z nich jest aktorka Annabella Sciorra. Kilka miesięcy temu zadzwonił do niej, przedstawiając się jako "dziennikarz śledczy", jeden z pracowników Black Cube. Próbował ją wypytywać o producenta. Kobieta mówi, że telefon był "podejrzany" i szybko zakończyła rozmowę.

Ten sam "dziennikarz" dzwonił do autora reportażu w "New Yorkerze" i Bena Wallace'a z "New York Timesa". Dwa źródła potwierdziły magazynowi, że ten sam mężczyzna dostał listę kontaktów do aktorek, dziennikarzy i rywali biznesowych Weinsteina od Black Cube i że firma otrzymała od swojego pracownika raporty z podjętych przez niego działań.

Weinstein - pisze "New Yorker" - miał też wynająć profesjonalnych dziennikarzy do wydobywania informacji od osób, które mogły nie przepadać za śledzonymi kobietami. Dziennikarz odezwał się m.in. do byłej żony reżysera Roberta Rodrigueza, z którą filmowiec się rozstał, by związać się z Rose McGowan. Była żona Rodrigueza powiedziała, że pamiętała wyraźnie rozmowę, w której szczególny nacisk rozmówca kładł na nieprzychylne komentarze dotyczące aktorki. Elizabeth Avellan poprosiła wtedy dziennikarza - Dylana Howarda - o rozmowę bez nagrywania, ale ten - jak wskazują dowody, jakie ma "New Yorker" - nielegalnie nagrał całą konwersację.

Była żona Rodrigueza mówi, że nie chciała i nie chce brać udziału w oczernianiu aktorki. "Kobiety powinny się wspierać" - dodała, zacytowana przez magazyn.

Cel: zdyskredytować kobiety

Druga z wynajętych firm - Kroll - już w 2016 roku miała zająć się kwestiami takimi, jak wspólne zdjęcia producenta i aktorek wysuwających wobec niego oskarżenia. Szczególnie ważne okazały się zdjęcia z McGowan. Weinstein kazał je odszukiwać i rozpowszechniać, żeby ewentualni czytelnicy zostali przekonani o tym, że aktorce nie warto wierzyć.

Jeden z raportów firmy Kroll na temat McGowan zawierał z kolei rozdziały zatytułowane: "Kłamstwa/Przesada/Przeciwstawienia", "Hipokryzja", "Potencjalne negatywne cechy charakteru".

Informacje te miały ewentualnie posłużyć do zdyskredytowania aktorki jako świadka zeznającego przeciwko Weinsteinowi.

"New Yorker" dotarł też do podobnego "profilu" stworzonego przez Krolla dla aktorki Rosanny Arquette. Ona również oskarża Weinsteina o molestowanie i kilka tygodni temu napisała, że uważa, że odrzucenie propozycji seksu z nim doprowadziło do tego, że jej kariera nie rozwinęła się tak, jak mogła.

Według nowojorskiego magazynu, są też dowody na to, że firma Kroll pracowała dla Weinsteina wcześniej, a wiele innych prywatnych agencji ochrony wykonywało dla niego podobne zadania "przez lata".

Autor: adso / Źródło: The New Yorker