Naraża życie, by ratować dzikie zwierzęta. "Kłusownicy opuścili obóz chwilę przed nami"

26.12 | Polak, który poluje na kłusowników, wrócił z ekspedycji do Malezji
Paweł Średziński z WWF Polska wyruszył do Malezji, by wraz z patrolem antykłusowniczym przemierzyć kompleks leśny Belum-Temenggor

To była niezwykła wyprawa do jednego z ostatnich takich miejsc w Azji. Paweł Średziński z WWF Polska wyruszył do Malezji, by wraz z patrolem antykłusowniczym przemierzyć kompleks leśny Belum-Temenggor. Misja była niebezpieczna i trudna, ale warto zwracać uwagę na problem. Kłusownictwo i zabijanie ginących gatunków zwierząt dotyczy bowiem nie tylko Afryki, gdzie nosorożce bywają strzeżone przez wojsko lub ochroniarzy. Materiał "Faktów" TVN.

Na obszarze 30 razy większym od Białowieskiego Parku Narodowego od 130 mln lat rośnie las, w którym mieszka wiele gatunków zwierząt, będących celem kłusowników.

- Zabijają i przemycają mnóstwo części ciał tych zwierząt, które również satysfakcjonują biały świat. Duży udział w tym biorą Chiny, ale to jest ograniczona pula - mówi weterynarz Dorota Sumińska.

Krytycznie zagrożony wyginięciem jest choćby niezwykły dziki kot - tygrys malajski. Na potrzeby medycyny orientalnej na czarnym rynku sprzedaje się niemal każdy fragment jego ciała.

Jak tłumaczy Maria Krakowiak z Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, "przerobiony na części kosztuje już 50 tys. dolarów".

Niebezpieczna misja

Wędrując wydeptanymi przez zwierzęta ścieżkami patrol antykłusowniczy trafił jednak także na zupełnie inne tropy. Opakowania po wietnamskich zupkach są śladami bezmyślnie zostawionymi przez kłusowników.

Podczas wyprawy z udziałem polskiego ekologa, patrol odkrył kilka obozów rozbitych przez kilkuosobowe, zapewne uzbrojone grupy.

- Mieliśmy taką sytuację, że dotarliśmy do obozu, który został opuszczony właściwie godzinę przed nami. Paliło się jeszcze ognisko, były świeże pozostałości. Również mięso dzikich zwierząt - opowiada Paweł Średziński z WWF Polska. - Przebywanie tu było niebezpieczne, bo kłusownicy mogli w każdej chwili wrócić.

Obok leżał efekt ich działalności. Martwy słoń. - Mogło być tak, że oni czekali aż wygnije to wszystko. Żeby łatwo wyciągnąć ciosy - mówi Średziński.

Antykłusowniczy patrol usuwał wszelkie znalezione wnyki, zabierając też ofiary pułapek, by kłusownicy nie skorzystali z łupu. To jednak dopiero początek. Paweł Średziński planuje bowiem kolejną wyprawę w ten coraz bardziej zagrożony przez człowieka rejon.

ZOBACZ CAŁE WYDANIE SOBOTNICH "FAKTÓW"

Autor: mb / Źródło: tvn24