Chmura gazu zabiła tysiące ludzi. 30 lat od największej katastrofy chemicznej w historii

W wyniku katastrofy w Bhopal w Indiach ucierpiało nawet pół miliona ludziwikipedia.org/Reuters/EPA

W nocy z 2 na 3 grudnia 1984 r. chmura gazu z fabryki Union Carbide w Bhopalu w środkowych Indiach zabiła około pięciu tysięcy ludzi. Wkrótce zmarło kolejne 15 tys., a setki tysięcy wciąż chorują. Niemowlęta, nawet w trzecim pokoleniu, rodzą się ze straszliwymi wadami genetycznymi.

W nocy z 2 na 3 grudnia w fabryce produkującej pestycydy, której właścicielami byli Amerykanie, rozszczelnieniu uległ zbiornik zawierający izocyjanian metylu. Zbiornik E610 do dziś zalegający na terenie zarastającym dziś roślinnością, miał w sobie 40 ton substancji.

"Martwi ludzie leżeli wszędzie"

Ta - cięższa od powietrza i niesiona wiatrem w postaci białej mgły - rozprzestrzeniła się na obszar wielu kilometrów, w ciągu nocy dochodząc do setek, a później tysięcy domów. Izocyjanian metylu otrzymywany z kwasu cyjanowego i metanolu, niezwykle toksyczny, zaczął atakować oczy i płuca mieszkańców półtoramilionowego Bhopalu. Gdy dostawał się do dróg oddechowych, doprowadzał do pękania pęcherzyków płucnych i umierania w męczarniach, w wyniku uduszenia się własną krwią.

- Na ulicach był chaos. Martwi ludzie leżeli wszędzie - opowiada dziś Abdul Jabbar, który tamtej nocy organizował pomoc, najpierw w miejskim szpitalu. - Lekarze mieli pełne ręce roboty, ale sami nie wiedzieli, co się dzieje. Potem poszliśmy szukać żywych na ulicach; zajmowałem się tym kilka dni. Jabbar był wolontariuszem, bo, jak mówi, nie było zorganizowanej akcji ratowniczej. Syreny w fabryce wbrew procedurom szybko umilkły. - Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że to nie był nieszczęśliwy wypadek, ale coś, co musiało się tam wydarzyć - dodaje.

Cięcie kosztów czy sabotaż?

Już trzy lata wcześniej, w 1981 r., zaczęło dochodzić do wypadków. Najpierw zginął pracownik, rok później w dwóch wypadkach łącznie 42 osoby nawdychały się fosgenu i trafiły do szpitala. Kilku inżynierów zostało poparzonych. - O tym wszystkim wiedział zarząd amerykańskiego Union Carbide, zachodni eksperci ostrzegali przed zagrożeniem - mówi Satinath Sarangi, założyciel kliniki Sambhava, która leży w samym środku slumsów JP Nagar, od fabryki oddzielonych zaledwie ulicą. - Władze też o tym wiedziały, ale przecież trzeba chronić zagranicznego inwestora dającego miejsca pracy w Bhopalu - podkreśla.

Zbiornik E610, z którego ulotnił się gaz powodując śmierć i cierpienie dziesiątków tysięcy ludziwikipedia.org

Jedna z teorii tłumaczących przyczyny katastrofy mówi o niedostatecznym chłodzeniu zbiornika E610 z izocyjanianem. Było ono ustawione na 20 st. C, zamiast na 4,5 st. C. Miało to obniżyć koszty funkcjonowania fabryki. Woda ze skorodowanych przewodów dostała się do zbiornika i nastąpił wybuch. Z kolei firma Union Carbide i za nią Dow Chemicals, który ją przejął, uważają, że do wybuchu doszło za sprawą sabotażu niezadowolonego pracownika.

30 lat później dzieci rodzą się z wadami genetycznymi

- Jeszcze przed katastrofą teren był skażony, składowano tu wszystkie odpady, bo tak było taniej. Wszystko poszło w wody gruntowe. Sprzątanie po wybuchu było fikcją. Tyle niezależnych raportów zostało już opublikowanych. Zresztą wystarczy spojrzeć na naszych pacjentów - mówi Rachna Dhingra z kliniki Sambhavna.

- My już nie leczymy tylko bezpośrednich ofiar katastrofy. My leczymy ich dzieci. A teraz jeszcze trzecie pokolenie. Z badań Sambhavny wśród mieszkańców JP Nagar wynika, że jedno dziecko na dwadzieścia pięć urodzeń ma wady genetyczne, co jest dziesięć razy wyższym wskaźnikiem niż średnia krajowa. Dzieci mają trudności z poruszaniem się, wiele cierpi na porażenie mózgowe. Są też opóźnione w rozwoju umysłowym.

Pozostałości po amerykańskiej fabryce pestycydów w Bhopalu. Do dziś promieniowanie jest tam podwyższonewikipedia.org

Wstydliwa ugoda

Amerykańska firma Union Carbide, do której należała fabryka w 1984 r. twierdziła tymczasem już kilka lat później, że zanieczyszczenia zostały usunięte. Wielkie sprzątanie w 1998 r. miała zakończyć firma, która przejęła tereny fabryki. Jeszcze w 2009 r. ówczesny minister środowiska Jairam Ramesh podczas wizyty w Bhopalu, trzymając garść ziemi, powiedział zebranym: „Patrzcie, trzymam to i jeszcze żyję”.

W 1989 r. podpisano ugodę między rządem Indii a Union Carbide. Firma miała zapłacić 470 mln dolarów. Musiały wchodzić w grę ogromne naciski, bo początkowo rząd w New Delhi szacował, że odszkodowania powinny wynieść 3,3 mld dolarów.

Na pewien czas zatrzymany został w Indiach również szef firmy Warren Anderson, ale potem zwolniono go z aresztu i wyleciał on do USA. Tymczasem rząd zdecydował, że nie może odstraszyć zagranicznych inwestorów od inwestowania w kraju i zdecydował się na ugodę, która dla rodzin ofiar katastrofy sprowadziła się do uwłaczającej ich godności sumy kilkuset dolarów odszkodowania za śmierć najbliższych.

Według wyliczeń lekarzy i organizacji pozarządowych, w wyniku katastrofy poniosło śmierć i cierpiało lub cierpi z powodu trwałego uszczerbku na zdrowiu nawet pół miliona ludzi.

Autor: adso//gak / Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org/Reuters/EPA