Najpierw dywersanci, potem armia? "100 tys. rosyjskich żołnierzy wzdłuż granicy z Ukrainą"

Rosjanie zaatakują?mil.ru

Rosja zgromadziła ok. 100 tys. żołnierzy wzdłuż swojej granicy z Ukrainą - oświadczył w czwartek sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Andrij Parubij. Według byłego ministra obrony i byłego sekretarza RBNiO Jewhena Marczuka, "najbliższe dwa dni mogą być najtrudniejsze w historii niepodległej Ukrainy". Marczuk nakreślił również możliwy scenariusz inwazji: na początku ludzie bez mundurów, potem rosyjskie wojska.

- Prawie 100 tys. żołnierzy stacjonuje na granicy ukraińskiej. Od kilku tygodni są gotowi do uderzenia - powiedział Andrij Parubij w Kijowie podczas wideokonferencji z ośrodkiem analitycznym Atlantic Council, który ma siedzibę w Waszyngtonie. Amerykański wywiad oceniał na 30 tys. żołnierzy liczebność sił zgromadzonych przez Rosję przy granicy z Ukrainą.

Wszystko rozstrzygnie się w najbliższych dniach?

Jewhen Marczuk, były minister obrony i były sekretarz RBNiO ocenił z kolei, że najbliższe dni mogą być dla Ukrainy krytyczne:

- Dla ekspertów, którzy nie wchodzą dziś do struktur rządowych, lecz dobrze orientują się w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa, jasne jest, że w najbliższych dwóch dniach Ukraina będzie przeżywała najbardziej krytyczne chwile w swojej historii – powiedział na konferencji prasowej. Marczuk, którego wypowiedzi cytuje agencja UNIAN, wyjaśnił, że specjaliści są w stanie rozpoznać przygotowania do dużych operacji wojskowych. Zwrócił uwagę na koncentrację cywilnych "turystów" w Doniecku na wschodzie kraju, którzy przejawiają dużą "aktywność organizacyjną". - Wszystko wskazuje na to, że na początku nie musi dojść do ataku regularnych wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy, lecz zostanie to zainicjowane tak, jak na Krymie. Mogą tego dokonać zorganizowani ludzie, którzy nie będą nosili mundurów, ale duża część z nich będzie miała broń automatyczną – podkreślił były minister obrony.

Doniesienia amerykańskiego wywiadu

W czwartek korespondentka CNN w Pentagonie Barbara Starr napisała w swym blogu, powołując się na raport służb wywiadowczych USA, że atak Rosji na wschodnią Ukrainę wydaje się obecnie bardziej prawdopodobny niż jeszcze kilka dni temu. Starr cytuje dwóch pragnących zachować anonimowość przedstawicieli wywiadu. Twierdzą oni, że nie ma pewnych informacji, jednak w ciągu ostatnich trzech, czterech dni pojawiły się "niepokojące sygnały" mogące świadczyć o przygotowaniach Rosji do dalszej agresji na Ukrainę. Koncentracja wojsk rosyjskich przypomina sytuację przed wcześniejszymi inwazjami na Czeczenię i Gruzję zarówno pod względem liczby jednostek, jak i ich możliwości.

Rosjanie wejdą?

Zdaniem służb wywiadowczych USA Rosja może zdecydować się wkroczyć na wschodnią Ukrainę w celu utworzenia połączenia lądowego z zajętym już wcześniej Półwyspem Krymskim. Uważa się, że w takim wypadku rosyjskie wojska skierują się na trzy duże miasta ukraińskie: Charków, Ługańsk i Donieck. Obecnie wojska rosyjskie skoncentrowane są w Rostowie nad Donem, Kursku i Biełgorodzie oraz wokół tych miast na południowym zachodzie Rosji. Amerykański wywiad ocenia, że liczebność sił zgromadzonych przez Rosję przy granicy z Ukrainą - wspominane wcześniej ponad 30 tys. żołnierzy - znacznie przekracza liczebność wojsk potrzebnych do przeprowadzenia ćwiczeń, którymi Kreml tłumaczył ruchy swoich oddziałów. Nie ma też żadnych oznak świadczących o tym, że siły te zostaną wkrótce wycofane w głąb kraju.

Autor: kg/mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: