Na północy Iraku rządzą dżihadyści. Premier chce stanu wyjątkowego


Premier Iraku Nuri al-Maliki poprosił parlament o ogłoszenie stanu wyjątkowego. We wtorek rebelianci przejęli siedzibę władz prowincji Niniwa w Mosulu na północy kraju. Cała Niniwa jest w rękach rebeliantów, którzy skierowali inwazję na sąsiednią prowincję Salah Ad-Din.

Na transmitowanej przez telewizję konferencji prasowej premier al-Maliki poprosił o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia parlamentu i ogłoszenie stanu wyjątkowego. - Irak przechodzi trudne stadium - powiedział, potwierdzając, że bojownicy przejęli "istotne tereny w Mosulu". Dodał, że społeczeństwo i rząd muszą się zjednoczyć, "by stawić czoło temu atakowi". Według irackiej konstytucji parlament może ogłosić 30-dniowy stan wyjątkowy dwoma trzecimi głosów i przekazać premierowi niezbędne uprawnienia. - Rząd iracki dostarczy broni wszystkim obywatelom, którzy zgłoszą się na ochotnika do walki z rebeliantami - podał premier w komunikacie. Rząd "utworzył komórkę kryzysową nadzorującą ochotników i ich uzbrojenie" - głosi komunikat przekazany przez telewizję.

Wojsko opuściło miasto

- Cała prowincja Niniwa wpadła w ręce bojowników - powiedział przewodniczący parlamentu, pochodzący z Mosulu sunnita Osama al-Nudżaifi. Oznacza to, że Mosul, drugie co do wielkości miasto kraju, jest kontrolowany przez rebeliantów. Zimą przejęli oni Faludżę, ok. 60 km na zachód od Bagdadu. Rebelianci opanowali posterunki policyjne i kilka więzień, uwalniając z nich zatrzymanych. - Bojownicy przejęli też śmigłowce na lotnisku i magazyny broni - dodał Nudżaifi w transmitowanym przemówieniu. Po przejęciu kontroli nad Niniwą, graniczącą z Syrią i liczącą 3,5 mln mieszkańców, rebelianci ruszyli na sąsiednią prowincję, zajmując na południe od Mosulu kilka wsi i bazę sił powietrznych koło Szurkat w prowincji Salah Ad-Din - poinformował Nudżaifi. - Wszystkie jednostki wojskowe opuściły Mosul i jego mieszkańcy zaczęli uciekać w stronę Kurdystanu - podał z kolei wysoki rangą przedstawiciel władz. Mosul ma prawie 2 mln mieszkańców.

Prawdopodobnymi napastnikami islamiści

Najprawdopodobniej za atak odpowiada Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), ale nie zostało to jeszcze potwierdzone przez oficjalne źródła. To sunnicka organizacja terrorystyczna, która działa także na terenie Syrii, walcząc zarówno przeciwko reżimowi Baszara el-Asad, jak i siłom rebelianckim. Szef parlamentu oświadczył, że skontaktował się z zastępcą ministra spraw wewnętrznych, z szefem autonomicznego regionu Kurdystanu Masudem Barzanim i niektórymi przedstawicielami wojska i partii politycznych. Podkreślił, że "trzeba zmobilizować wszystkie siły w Iraku i alarmować światowych przywódców, aby stawili czoło tej terrorystycznej ofensywie". - Jeśli nie zatrzymamy tej ofensywy na granicach Niniwy, obejmie ona cały Irak - ostrzegł Nudżaifi. - Musimy zapomnieć o tym, co nas dzieli, mamy godzinę jedności narodowej, ponieważ jest to inwazja sił zagranicznych na Irak - dodał, wzywając ludność do współpracy z siłami zbrojnymi w "zwalczaniu ugrupowań terrorystycznych".

Zajęta siedziba władz w Mosulu

Lokalne władze w Mosulu relacjonowały, że bojownicy zdobyli ich siedzibę w poniedziałek. Świadkowie podkreślają, że rebelianci mieli ze sobą czarne flagi z symbolami, którymi posługują się islamiści z ISIL - grupy dżihadystów, która oderwała się od Al-Kaidy i skonfliktowała z nią. Bojownicy oskarżają władze w Bagdadzie o narzucanie krajowi "dyktatury szyitów". Sun­ni­ci uważają, że­ zdo­mi­no­wa­ny przez szy­itów rząd dąży do ich marginalizacji. Według ONZ w ubiegłym roku w starciach i zamachach w Iraku zginęło blisko 9 tys. ludzi. Narastająca fala przemocy jest najpoważniejsza od czasu krwawego konfliktu wewnętrznego z lat 2006-2007.

Autor: kło / Źródło: PAP