"Muszę żyć ze świadomością, że istnieją kontrowersje wokół polityki migracyjnej"


Angela Merkel podczas spotkania z czytelnikami "Ostsee-Zeitung" broniła we wtorek swojej polityki migracyjnej. Kanclerz Niemiec powtórzyła też, że nie zamierza ubiegać się o żadne stanowiska polityczne po zakończeniu kadencji w 2021 roku.

Angela Merkel podczas spotkania z czytelnikami "Ostsee-Zeitung" broniła przedsięwzięć niemieckich organizacji humanitarnych, które ratują migrantów na Morzu Śródziemnym i transportują ich do Europy.

Według kanclerz Niemiec jest to "nakaz człowieczeństwa". Zastrzegła jednak, że nie jest to rozwiązanie systemowe i należy go szukać w drodze negocjacji na szczeblu państwowym.

- Muszę żyć ze świadomością, że istnieją kontrowersje wokół polityki migracyjnej. Mimo to będę zawsze mówić, że była to właściwa decyzja, by w ramach humanitarnego wyjątku pomóc - oświadczyła Merkel podczas spotkania w swoim okręgu wyborczym w Stralsundzie.

Kanclerz podkreśliła, że Niemcy nie mogą się skupiać tylko na własnym dobrobycie, ale są częścią świata. - Nie możemy myśleć tylko o sobie - stwierdziła.

W 2015 roku rząd Merkel zgodził się na przyjęcie 890 tys. migrantów, którzy znajdowali się w Austrii i na Węgrzech. Krok ten do dziś wzbudza w RFN liczne kontrowersje. Szefowa rządu podkreślała jednak we wtorek, że sądy nie uznały tego za złamanie prawa.

"Będziemy działać stosownie do rozwoju sytuacji"

Obecny na sali polityk prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD) zarzucił Merkel, że w imię "tolerancji wprowadziła dyktaturę", w której nie można swobodnie wyrażać swojej opinii, jeśli odbiega ona od przekonań prezentowanych przez polityczny i medialny mainstream.

- To, że podczas spotkania z czytelnikami "Ostsee-Zeitung" może pan zadać takie pytanie i nie jest zagrożony, mówi wystarczająco dużo. Nie mam też wrażenia, żeby politycy AfD zasiadający w Bundestagu mieli jakiekolwiek zahamowania przy wyrażaniu swoich opinii - odparła Merkel.

Mówiąc o sytuacji gospodarczej przyznała, że RFN znajduje się obecnie w "trudniejszej fazie". Jej zdaniem przyczyną są międzynarodowe konflikty handlowe i "wiele błędów" popełnionych przez przemysł motoryzacyjny. Jest to - oceniła - szczególnie odczuwalne przez Niemcy, które są uzależnione od eksportu. Kanclerz zastrzegła, że nie widzi jednak obecnie konieczności podejmowania działań pobudzających koniunkturę.

Szefowa rządu zaapelowała, by nie przesadzać z pesymistyczną oceną sytuacji gospodarczej. - Będziemy działać stosownie do rozwoju sytuacji - zapewniła. Przypomniała, że ministerstwo finansów zaplanowało likwidację podatku solidarnościowego, co obywatele odczują od 2021 roku.

"Przy podatku podnosimy tylko cenę"

Mówiąc o polityce klimatycznej, Merkel opowiedziała się za certyfikatami na emisję CO2. Jej zdaniem są one skuteczniejszym narzędziem ograniczania emisji niż podatki.

Według kanclerz ograniczona liczba certyfikatów pozwala sterować emisją gazów cieplarnianych. - Przy podatku podnosimy tylko cenę, ale nie możemy być pewni, że doprowadzi to do redukcji, do jakiej dążymy - tłumaczyła.

Merkel wypowiedziała się też przeciwko sposobowi walki ze zmianami klimatycznymi, który polegałby wyłącznie na wprowadzaniu zakazów i zmuszaniu ludzi do rezygnowania z kolejnych elementów swojego stylu życia.

- Uważam, że technologia nam pomoże i niekoniecznie sprawi, że nasze życie będzie smutniejsze. Człowiek przecież zawsze próbuje żyć lepiej - stwierdziła Merkel. Przypomniała, że wprowadzenie katalizatorów w samochodach nie pogorszyło jakości życia.

Szefowa rządu RFN zaznaczyła po raz kolejny, że nie będzie się ubiegać o żadne polityczne stanowiska ani w swoim kraju, ani w strukturach unijnych po zakończeniu swojej kadencji w 2021 roku.

Autor: asty//rzw / Źródło: PAP