"Oparte na mocnych przesłankach sygnały dotyczące kupowania głosów"


Są mocne przesłanki, które świadczą o tym, że w czasie niedzielnych wyborów parlamentarnych w Mołdawii mogło dojść do kupowania głosów i nadużycia władzy w celach wyborczych - poinformowali na konferencji prasowej w Kiszyniowie obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. OBWE podkreśliła przy tym, że ogólnie wybory były demokratyczne, konkurencyjne i dobrze przeprowadzone.

Przebieg głosowania w Mołdawii monitorowało ponad 2,4 tysięcy obserwatorów miejscowych i około 700 obserwatorów z zagranicy, w tym z Polski. Frekwencja wyniosła 49,2 procent, do urn udało się 1,44 miliona osób.

W przedstawionym w poniedziałek oświadczeniu zaznaczono, że w ogólnej ocenie OBWE wybory zostały dobrze przeprowadzone, odbyły się w demokratycznych i konkurencyjnych warunkach, z poszanowaniem podstawowych praw i swobód. Szef misji obserwacyjnej OBWE Giorgi Cereteli wskazał, że w dniu wyborczym nie doszło do "poważnych incydentów".

OBWE przyznała jednak, że cieniem na wyborach kładą się "zarzuty wywierania nacisku na pracowników publicznych, oparte na mocnych przesłankach sygnały dotyczące kupowania głosów i niewłaściwego wykorzystywania zasobów państwowych". Na zjawiska te zwracają uwagę między innymi przedstawiciele dotychczasowej opozycji oraz organizacje pozarządowe.

W raporcie zwrócono uwagę, że media w Mołdawii podlegają siłom politycznym. "Ze względu na to, że polityczni gracze kontrolują media i posiadają je, prezentowane wyborcom punkty widzenia były ograniczone" - zauważają autorzy dokumentu.

Nowy system wyborczy wprowadzony bez konsultacji

Niedzielne głosowanie było pierwszym według mieszanej ordynacji wyborczej. 50 posłów wybierano z list partyjnych, a 51 wyłaniano w jednomandatowych okręgach wyborczych. W okręgach najwięcej mandatów zdobyli przedstawiciele Partii Demokratycznej, a socjaliści uplasowali się na drugim miejscu.

OBWE zwróciła jednak uwagę, że nowy system wyborczy wdrożono bez odpowiednich konsultacji społecznych. Wcześniej o wielu nieprawidłowościach podczas wyborów poinformowała lokalna organizacja pozarządowa Promo Lex. Wymieniono wśród nich przypadki głosowania zorganizowanych grup i agitacji w lokalach wyborczych. Odnotowano także ponad 127 błędów na listach wyborczych, na których widniały nazwiska zmarłych lub niezarejestrowanych osób.

Zwycięstwo socjalistów

Partia Socjalistyczna (PSRM), z której wywodzi się prezydent Igor Dodon, opowiadający się za zbliżeniem z Rosją, zdobyła 31,3 procent. głosów.

Na drugim miejscu znalazł się proeuropejski antyestablishmentowy blok Acum ("Teraz") z wynikiem 26,2 procent.

Trzecie miejsce zajęła rządząca obecnie Partia Demokratyczna (PMD), której liderem jest Vladimir Plahotniuc, nazywany najbogatszą osobą w kraju. Na PMD zagłosowało 24 procent wyborców.

Plahotniuc oskarżany jest o podporządkowanie sobie sądownictwa, prokuratury i znacznej części mediów.

Do parlamentu wejdzie też bliskie demokratom, populistyczne ugrupowanie biznesmena Ilana Sora, Partia Sora, z wynikiem około 8,3 procent.

"Skradzione wybory"

Zarówno socjaliści, jak i przedstawiciele Acum oskarżają Partię Demokratyczną o kupowanie głosów wyborców. Według nich wyborcy z separatystycznego Naddniestrza mieli być przywożeni do lokali, znajdujących się na terenie administrowanym przez Kiszyniów i mieli oddawać głosy na danego kandydata w zamian za pieniądze.

W mediach społecznościowych publikowane są zdjęcia i nagrania, na których widać długie kolejki wyborców we wspomnianych lokalach. Mówi się, że głosującym obiecano ekwiwalent 20 dolarów za oddanie głosu, a przewozy wyborców miał organizować naddniestrzański holding Sheriff.

Oazu Nantoi, politolog, były deputowany i były kandydat na prezydenta, powiedział, że do lokali przywieziono około 38 tysięcy wyborców z Naddniestrza Liderzy Acum, Andrei Nastase i Maia Sandu, na poniedziałkowym briefingu ocenili, że podczas wyborów doszło do fałszerstw. - Są dowody na to, że płacono osobom, które przywożono do lokali. Oprócz tego na wyniki miało wpływ nadużycie władzy - twierdził Nastase. Oświadczył, że blok Acum rozpoczyna analizę doniesień o nieprawidłowościach. Sandu podkreśliła, że nie uznaje niedzielnych wyborów za wolne i uczciwe oraz określiła je jako "skradzione".

- Osoby, które niczego nie wiedzą o tym, co dzieje się w kraju, masowo brały udział w głosowaniu, mimo że nie były w stanie wymienić nazwiska kandydatów w ich okręgu - mówiła Sandu, komentując doniesienia o możliwym kupowaniu głosów wyborców z Naddniestrza.

Autor: akw//rzw//kwoj / Źródło: PAP, Reuters