Miedwiediew na "Ostatniej wieczerzy"


Masz siłę przebicia, masz fotkę - tak najkrócej można by skomentować fakt, że mimo obowiązującego od dawna zakazu fotografowania Dimitrij Miedwiediew jednak zrobił sobie zdjęcie na tle "Ostatniej wieczerzy" Leonarda da Vinci.

Jak w poniedziałek zauważa włoski dziennik "La Repubblica", dla rosyjskiego przywódcy, który w piątek wraz z szefem włoskiego rządu odwiedził kościół Santa Maria delle Grazie w Mediolanie, uczyniono wyjątek.

Dlaczego? Ponieważ - jak wyjaśniono - Miedwiediew poprosił o możliwość zrobienia takiej fotografii. A, że do zdjęcia pozował też premier Silvio Berlusconi, nikt nie śmiał protestować.

Historycy sztuki zdumieni

Włoska gazeta pisze, że zdjęcie obu polityków stojących tuż przed liczącym ponad 500 lat, bardzo kruchym i narażonym na zniszczenie malowidłem, wywołało polemikę i zdumienie historyków sztuki. Przypomina się, że w mediolańskim kościele, gdzie arcydzieło się znajduje, obowiązuje absolutny zakaz jego fotografowania, wprowadzony w trosce o jego stan.

Kiedy Miedwiediew poprosił o zrobienie zdjęcia, obecny w kościele konserwator zabytków ze stolicy Lombardii wyraził na to zgodę. Za jego pozwoleniem do sali weszło trzech fotografów. Robili zdjęcia przy użyciu lamp błyskowych - zauważono - a to szczególnie szkodzi malowidłu.

Wyjątek, czy zły przykład?

Konserwator wyjaśnił, że był to jeden z nielicznych wyjątków. Dotąd pozwalano na wykonanie zdjęcia w bardzo wyjątkowych sytuacjach - na przykład badaczom dzieła. Przedstawiciele fundacji ochrony zabytków Fai uważają jednak, że teraz był to "błąd i zły przykład".

Źródło: PAP