"Za każdym hashtagiem stoi człowiek". Marsz #MeToo w Hollywood


"Tak" znaczy "tak", a "nie" znaczy "nie" - z takim hasłem na ulice Los Angeles wyszły setki osób, by wziąć udział w niedzielnym marszu solidarności z ofiarami molestowania seksualnego. Akcja była inspirowana popularną kampanią społecznościową #MeToo.

W ostatnich tygodniach wiele osób zdecydowało się publicznie opowiedzieć o przypadkach molestowania seksualnego w przemyśle filmowym. Wśród oskarżonych znaleźli się między innymi producent Harvey Weinstein, aktor Kevin Spacey czy komik Louis C.K.

W niedzielę z Hollywood Boulevard wyruszył marsz solidarności z ofiarami przemocy seksualnej.

W akcji brały udział głównie kobiety, choć nie zabrakło również mężczyzn. Przewodniczącą marszu była Tarana Burke, aktywistka i inicjatorka kampanii #MeToo, w ramach której wiele osób za pośrednictwem mediów społecznościowych dzieliło się swoimi doświadczeniami związanymi z molestowaniem seksualnym.

"Na każdego Harveya Weinsteina przypada jeszcze co najmniej stu innych mężczyzn z okolicy, którzy dokonują tych samych rzeczy" - cytowano Burke na stronie wydarzenia na Facebooku.

"Każdy hashtag to akt odwagi"

Na Twitterze powstał dotyczący marszu hashtag - #MeTooMarch - pod którym internauci relacjonowali wydarzenie oraz wypowiadali się na temat akcji.

"Ja też" jest wszędzie. Ten problem nie będzie ignorowany. Każdy hashtag to akt odwagi. Za każdym hashtagiem stoi człowiek. Dzisiejszy dzień to przypomnienie tego, że jesteśmy żywymi, oddychającymi istotami ludzkimi, a nie jakimiś hashtagami" - pisał o akcji Andrew Kimmel, dziennikarz BuzzFeed.

Mnóstwo osób, którym nie udało się przyjść na marsz, okazywało swoje wsparcie w Internecie.

"Pozdrawiam wszystkie moje siostry i braci, którzy maszerują dzisiaj w Los Angeles, przekazuję swoje wsparcie tysiące mil stąd!” - napisała amerykańska aktorka Patricia Arquette.

Autor: aha//kg / Źródło: BBC, Twitter, Facebook