Madryt tonie w śmieciach, mieszkańcy mają dość. "To horror. Tak nie wolno"


Hiszpanie zmagają się z konsekwencjami strajku pracowników przedsiębiorstw oczyszczania miasta. Na razie nie ma perspektyw na rychłe zakończenie strajku, a ulice miasta pogrążyły się w śmieciach. Z przepełnionych koszy ich zawartość wysypuje się na śródmiejskie chodniki, a samochody rozgniatają z trzaskiem na jezdniach puste butelki i puszki po piwie. - W niektórych miejscach nie da się nawet przejść, bo zalegają tam góry śmieci - żalą się mieszkańcy.

Strajk rozpoczął się we wtorek i uczestniczy w nim 90 procent spośród 6 tys. pracowników trzech madryckich przedsiębiorstw oczyszczania miasta, jak twierdzą dwie główne lewicowe centrale związkowe (UGT i CCOO), które zorganizowały protest przeciwko planom radykalnej redukcji zatrudnienia i płac.

Sytuacją coraz bardziej zmęczeni są mieszkańcy stolicy Hiszpanii. - To horror. Tak nie wolno protestować - mówią. - Kiedy turyści zobaczą, jak wygląda miasto, to już nigdy tu nie przyjadą - martwią się także.

Madryt ogarnęła "partyzantka miejska" - tak władze miasta nazwały próby mieszkańców pozbywania się zawartości śmietników przez podpalanie worków z odpadami.

"Wszędzie brudno"

- Sytuacja zaczyna być naprawdę alarmująca. W niektórych częściach miasta od kilku dni leżą resztki jedzenia. Sądzę, że urząd miasta powinien wreszcie zadziałać i sprawić, że wszystko wróci do normy - mówi mieszkanka Madrytu. - Wszędzie brudno, a w dodatku potwornie śmierdzi moczem - żalą się inni.

Są jednak osoby, którym strajk przynosi korzyści. Pięciu bezdomnych zamieszkujących okolice Pl. Tirso de Moliny przyznało w rozmowie z dziennikiem "El Pais", że w zalegających na ulicach śmieciach znajdują prawdziwe skarby.

Autor: kg//kdj / Źródło: "El Pais", PAP