Latający gremlin wraca do samolotu. DARPA pokazała niezwykłą technologię

[object Object]
Nagranie próbnego startu i przechwycenia drona GremlinDARPA
wideo 2/5

Mają latać w czwórkę, komunikując się i koordynując swoje działanie dzięki sztucznej inteligencji. Gremliny - nowe drony opracowywane dla wojska USA - mają robić to, co będzie zbyt ryzykowne dla zwykłych samolotów. Na przykład bezpiecznie unieszkodliwiać rosyjską obronę przeciwlotniczą. Agencja Pentagonu opublikowała pierwsze nagranie pokazujące je w działaniu.

Wideo opublikowała DARPA, czyli specjalna agencja wojska USA zajmująca się rozwojem futurystycznych technologii. Gremliny są właśnie tymi futurystycznymi dronami mającymi znacząco wpłynąć na to, jak będzie wyglądać wojna w powietrzu. Według twierdzeń Amerykanów, są już niemal gotowe.

Parkowanie w locie

Na krótkim nagraniu widać dwie fazy użycia gremlina. Najpierw dron jest zrzucany spod skrzydła zmodyfikowanego transportowca C-130 Herkules. Nie widać tego, co powinno nastąpić chwilę później, czyli wysunięcia skrzydeł i rozpoczęcia lotu. Widać natomiast jego finał, który jest rozwiązaniem nie widzianym od dekad.

C-130 wypuszcza z tylnej rampy ładunkowej długą linę z zaczepem, do którego podlatuje gremlin i się do niego podpina. Następnie jest podciągany pod kadłub transportowca, łapany przez specjalne mocowanie i wsuwany do wnętrza ładowni.

Odbywa się to na wysokości kilku kilometrów nad ziemią.

Podobne rozwiązania z dużym samolotem albo sterowcem służącym za latający "lotniskowiec", testowano w okresie międzywojennym i latach 50., ale bez powodzenia. Zazwyczaj chodziło o przewożenie przez duże bombowce małych myśliwców do samoobrony. "Lądowanie" w powietrzu było jednak tak karkołomną ewolucją, że normalny pilot podczas wojny nie byłby w stanie go bezpiecznie przeprowadzać, wobec czego cała koncepcja była skazana na porażkę.

Gremliny są jednak znacznie mniejsze niż nawet najmniejsze załogowe myśliwce, nie męczą się, nie stresują i zawsze poruszają z taką samą precyzją. Jak widać na nagraniu, są w stanie podpinać się pod lecącego C-130. Docelowo DARPA chce być w stanie wciągnąć do środka transportowca cztery gremliny w ciągu pół godziny.

Finał w 2020 roku

Celem tych powietrznych ewolucji ma być zapewnienie możliwości wielokrotnego użycia dronów. Do akcji mają je dostarczać różne samoloty, od bombowców po nawet myśliwce. Zrzucone z bezpiecznego dystansu mają ruszać w kierunku na przykład silnie bronionego przez obronę przeciwlotniczą celu i działając wspólnie obserwować go, atakować elektronicznie albo nurkować i atakować fizycznie, niczym kamikadze. Wszystko jedynie pod ogólnym nadzorem człowieka, bez zdalnego sterowania.

Jeśli jakieś przetrwają, mają wrócić na bezpieczny obszar, załadować się do C-130 i zostać zawiezione na lotnisko, gdzie w ciągu 24 godzin zostaną przygotowane do kolejnej misji. I tak do 20 razy, ponieważ taką żywotność gremlinów zakłada DARPA.

Agencja deklaruje, że program stworzenia dronów idzie zgodnie z harmonogramem. Po serii wstępnych testów w kwietniu wybrano rozwiązanie zaoferowane przez firmę Dynetics, która ma być teraz głównym kontrahentem. Jeszcze w tym roku ma zostać osiągnięty wynik czterech dronów załadowanych podczas lotu w 30 minut. W 2019 roku ma zostać dopracowane działanie całego systemu. W 2020 ma nastąpić finał i gremliny mają zostać zaprezentowane lotnictwu wojskowemu (USAF), które podejmie decyzję o ewentualnym rozpoczęciu masowej produkcji.

Przyszłość ma należeć do robotów

Tego rodzaju drony są obecnie jednym z priorytetów Pentagonu. Amerykanie kładą duży nacisk na rozwój różnych systemów bezzałogowych dysponujących sztuczną inteligencją. W nich upatrują szansy na dokonanie kolejnej rewolucji w wojskowości i znaczące wyprzedzenie sił zbrojnych Chin oraz Rosji. Podobnie do tego, co udało się zrobić w latach 80. dzięki masowemu wprowadzeniu do uzbrojenia zaawansowanej elektroniki w efekcie czego pojawiły się różne bronie naprowadzane precyzyjnie, zdalnie sterowane drony czy zautomatyzowane systemy dowodzenia. W USA jest to nazywane "trzecią strategią zrównoważenia".

Amerykanie chcą więc, aby przyszłość należała do takich maszyn jak gremliny. Mają być zdolne do samodzielnego wykonywania najbardziej ryzykownych i uciążliwych zadań, tak aby ludzie mogli być bezpieczni i skupiać się na najważniejszych kwestiach. Dodatkowo, nowe drony mają być stosunkowo tanie, łatwe w masowej produkcji, a co za tym idzie - ich utrata mało bolesna.

Obecnie w USA jest rozwijany cały szereg takich urządzeń. Od tych w rodzaju gremlinów, przez automatycznych skrzydłowych, którzy mają towarzyszyć załogowym myśliwcom, po całe roje małych dronów zrzucanych setkami ze specjalnych zasobników. Na morzu trwają testy grup współpracujących łodzi patrolowych i oceanicznego łowcy okrętów podwodnych, zdolnego krążyć tygodniami w poszukiwaniu wroga. Na lądzie wysoki priorytet mają prace nad automatycznymi konwojami, zdolnymi samodzielnie przewozić zapasy między bazami.

Jeśli chodzi o takie samodzielne maszyny, Amerykanie pozostają bezkonkurencyjni. Chińczycy i Rosjanie dopiero na dobre wchodzą w świat prostszych zdalnie sterowanych dronów. Polskie wojsko na tym tle jest zupełnie zapóźnione, ponieważ posiada niewielkie liczby stosunkowo małych i prostych bezzałogowców.

Autor: mk/adso / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Dynetics