"Kontynuacja zgubnego kursu prozachodniego". Rosyjskie media o ukraińskich wyborach


Rosyjska prasa jest podzielona w ocenie sytuacji na Ukrainie po wyborach prezydenckich.

Na łamach poniedziałkowego wydania dziennika "Kommiersant" były szef rosyjskiej dyplomacji Igor Iwanow ocenia, że zakończenie ukraińskiej kampanii wyborczej "może tchnąć nowe życie w uregulowanie kryzysu na wschodzie kraju".

Nie komentując wyników samych wyborów Iwanow twierdzi, że nowe władze Ukrainy powinny "pozostawić na boku retorykę przedwyborczą i trzeźwo ocenić sytuację w kraju". Jest rzeczą dobrze znaną - pisze Iwanow - że Rosję i kraje zachodnie dzielą "poważne rozbieżności" w ocenie kryzysu ukraińskiego, niemniej obie strony "powinny być nadzwyczaj zainteresowane obniżeniem napięcia wokół Ukrainy".

Postulat rozszerzenia "czwórki normandzkiej"

Iwanow postuluje, by "nie odkładać rozpoczęcia wspólnej pracy nad aktywizacją wysiłków międzynarodowych" w celu rozwiązania kryzysu. Jego zdaniem należałoby "w jak najkrótszym czasie" zwołać spotkanie "czwórki normandzkiej", czyli rozmów w gronie czterech państw (Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec) o uregulowaniu konfliktu na wschodzie Ukrainy. "Pora przenieść na płaszczyznę praktyczną kwestię rozszerzenia składu grupy. Byłoby uzasadnione i na czasie zaproszenie do jej składu przedstawicieli Unii Europejskiej i USA" - postuluje były szef MSZ, a obecnie prezes Rosyjskiej Rady Spraw Międzynarodowych.

Proponuje on także utworzenie "grupy kontaktowej wysokiego szczebla", która "śledziłaby rozwój sytuacji na Ukrainie i przedstawiałaby propozycje na temat możliwych wspólnych działań". Iwanow powołuje się w tym miejscu na doświadczenie wykorzystane podczas kryzysu w Bośni i Hercegowinie.

"Kryzys ukraiński wtrącił w głęboki kryzys cały system wzajemnych relacji Rosji i Zachodu. (...) Teraz pojawiła się szansa, by wspólnie pomagając Ukrainie zacząć stopniowo wychodzić z tego kryzysu, niebezpiecznego dla wszystkich" - postuluje Iwanow.

"Ideologia wojowniczej rusofobii poniosła fiasko"

Dziennik "Izwiestija", komentując przegraną prezydenta Petra Poroszenki w niedzielnej drugiej turze wyborów ocenia, że "ideologia nienawiści i wojowniczej rusofobii poniosła fiasko". Komentator wyraża przy tym pewność, że zwycięzca wyborów - Wołodymyr Zełenski - "ogólnie będzie kontynuował zgubny dla Ukrainy kurs prozachodni".

Prognozuje też, że Ukraina "ponownie zwróci się ku systemowi oligarchicznemu, do którego jest przyzwyczajona".

Komentator "Izwestii" nazywa Ukrainę "najbiedniejszym krajem kontynentu" i prognozuje, że zachowa ona ten status. "Rynek rosyjski jest praktycznie stracony dla zbytu produkcji ukraińskiej, a europejski, z powodu ostrych kwot i protekcjonizmu w rezultacie się nie otworzył" - podkreśla.

"Ukraińskie wybory tworzą system demokratyczny"

Niezależna "Nowaja Gazieta" zamieszcza opinię sprzed drugiej tury wyborów, ale po przegranej przez Poroszenkę debacie przedwyborczej na kijowskim Stadionie Olimpijskim. "Ukraińskie wybory w roku 2019 tworzą system demokratyczny, a dokładniej - utwierdzają go" - ocenia gazeta.

Jak dodaje, jest to "system, w którym urzędujący prezydent może regulaminowo przegrać wybory, mimo kryzysów, które przeżywa kraj", i "system, w którym wszyscy zdają sobie sprawę, że za pięć lat będzie się można odegrać". "Po Kijowie wędruje - w stroju populizmu - konkurencja polityczna" - ocenia "Nowaja Gazieta".

"Tego błędu nie należy powtarzać z Zełenskim"

"Wiedomosti" publikują komentarz z apelem, by Rosja nie powtórzyła ze zwycięzcą wyborów, Wołodymyrem Zełenskim, błędu popełnionego za rządów Wiktora Janukowycza.

"Bardzo bym chciał, by ci, którzy określają rosyjską politykę zagraniczną zrozumieli, że nie jest ważne, kim był Zełenski przed wyborami, nie jest ważne, kto go popierał i nawet nie jest ważne, jakie on sam ma poglądy na rozwój Ukrainy. Ważne jest, że poparła go większość Ukraińców i ważne jest to, co on obiecał, aby uzyskać to poparcie" - pisze autor artykułu.

Wskazuje, że Janukowycz wygrał w 2010 roku wybory prezydenckie na Ukrainie obiecując "stanowisko proeuropejskie", nie tak mocne, jak jego konkurent, ale wystarczające do zwycięstwa, bowiem "większość Ukraińców mocno popierała i popiera kurs na integrację z UE".

Jednak w 2013 roku "pod presją partnerów rosyjskich (Janukowycz - red.) spróbował wyrzec się swych obietnic, postąpić wbrew opinii większości Ukraińców i w rezultacie stracił władzę i podzielił własny kraj" - zauważa komentator. Ostrzega, że "wielkie kraje co rusz popełniają te same błędy, sądząc, że w walce o władzę bywają 'ich' i 'cudzy' kandydaci". Wyraża przypuszczenie, że w 2013 roku "dyplomacja rosyjska popełniła poważny błąd" i postuluje: "tego błędu nie należy powtarzać z Zełenskim".

Triumf Zełenskiego

Po podliczeniu 95 procent protokołów z głosowania w II turze wyborów prezydenckich na Ukrainie Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie poinformowała w poniedziałek rano, że ich zwycięzca, showman Wołodymyr Zełenski otrzymał 73,17 procent głosów wyborców.

Jego konkurenta, ubiegającego się o reelekcję prezydenta Petra Poroszenkę, poparło 24,5 procent uprawnionych.

Zełenski wygrał we wszystkich obwodach Ukrainy prócz lwowskiego. Zwyciężył tam Poroszenko, na którego głosowało 62 procent. Prezydent-elekt zdobył w tym regionie 34 procent.

Autor: js//plw / Źródło: PAP

Raporty: