"Kommiersant": Rosja jedną z pięciu cybernetycznych potęg

Według amerykańskiego wywiadu, Rosjanie mieli wpłynąć m.in. na kampanię wyborczą za oceanem (materiał "Faktów" TVN z 6 stycznia)mil.ru

Rosja może należeć do pierwszej piątki krajów świata w kwestii rozwoju i działania tzw. cyberwojsk - ocenia we wtorek "Kommiersant", powołując się na badania firmy Zecurion i własne źródła. Rosyjski dziennik bierze pod uwagę liczebność cyberwojsk i nakłady na te siły. Tymczasem brytyjski "Financial Times" stwierdza, że UE potrzebuje zintegrowanej strategii przeciwdziałania dezinformacji.

Jako cyberwojska "Kommiersant" określa oddziały ds. cyberbezpieczeństwa działające w celach wojskowych lub wywiadowczych. Określa je również jako "hakerów pracujących na rzecz państwa". Cyberwojska Rosji liczą około 1000 osób, a nakłady na te siły to 300 mln dolarów rocznie - ocenia dziennik, powołując się na szacunki firmy Zecurion oraz swoje źródło w branży bezpieczeństwa informatycznego.

Niejasne źródła informacji

Do informacji Zecurionu, firmy zajmującej się bezpieczeństwem danych, inni przedstawiciele rynku odnoszą się krytycznie - zastrzega "Kommmiersant". Np. firma umieściła Wielką Brytanię w pierwszej piątce krajów z największymi wydatkami na cyberwojska (450 mln dol. rocznie) i określiła liczebność tych sił na 2000 ludzi. Jednak - jak zwraca uwagę Walentin Krochin z firmy Solar Security - rządowa brytyjska agencja GCHQ ma około 6 tys. pracowników i niejasne jest, dlaczego Zecurion uznał, iż 2 tys. z nich to ludzie zajmujący się właśnie cyberatakami.

Zecurion w swoim wykazie umieszcza na pierwszym miejscu USA, a na drugim Chiny pod względem nakładów na cyberwojska (odpowiednio 7 mld dol. oraz 1,5 mld dol. rocznie). Dalsze miejsca zajmują: Wielka Brytania, Korea Południowa i Rosja, a za nimi: Niemcy, Francja, Korea Północna i Izrael. Najliczebniejszą według Zecurionu cyberarmię mają Chiny - 20 tys. ludzi. Swoje szacunki firma oparła na budżetach wojskowych, strategiach bezpieczeństwa cybernetycznego, danych z organizacji międzynarodowych, oficjalnych komentarzach i informacjach poufnych.

Polemizując z tymi ocenami Krochin zauważa, że działania takie jak szpiegostwo, cyberataki i wojny informatyczne należą do kompetencji wywiadów, które "z reguły są agencjami cywilnymi i nie mogą wykorzystywać budżetów wojskowych". W strukturach wojskowych państw istnieją specjalistyczne oddziały, ale zajmują się one - przynajmniej według prawa - jedynie obroną informatycznej infrastruktury wojskowej.

"Najbardziej rozwinięte cyberjednostki mają Korea Południowa, Izrael, Iran i Estonia. Siły Włoch, Holandii, Turcji i Francji pod tym względem budzą pewne wątpliwości" - ocenia Krochin. Ekspert zaznacza, że żaden kraj nie przyznaje się do dokonywania ataków na systemy informatyczne innych państw.

"FT": sukcesy rosyjskich hakerów

Tymczasem londyński dziennik "Financial Times" przypomina we wtorek w komentarzu redakcyjnym, że w ostatnim czasie pojawiły się liczne doniesienia o działalności na Zachodzie rosyjskich hakerów. Mieli oni ingerować w przebieg kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych i włamać się na komputery niemieckiego parlamentu.

"Z punktu widzenia tych, którzy przeprowadzili ataki, zakończyły się one pełnym sukcesem - niskim kosztem wpłynęli na wydarzenia polityczne, nie włamując się nawet na serwery wyborcze - taką sztuczkę mogą powtórzyć gdziekolwiek" - pisze "FT", odnosząc się do doniesień o ingerowaniu Moskwy w kampanię prezydencką i wybory w USA. Według dziennika oceniając wydarzenia za oceanem europejscy politycy nie mogą "lekceważyć, ani wyolbrzymiać wysiłków Moskwy w celu podważenia procesu demokratycznego".

Jak przypomina "FT", rosyjscy hakerzy wzięli na cel Europę jeszcze przed kampanią w USA. Niemiecki wywiad uważa, że powiązani z rosyjskimi władzami hakerzy włamali się w maju 2015 roku do sieci komputerowej niemieckiego parlamentu. Kreml uruchomił też "machinę propagandową, która miała zasiać podziały ws. polityki wobec uchodźców Angeli Merkel". Cyberprzestępcy przeprowadzili też serię ataków na instytucje UE.

Przeciwdziałać w cyberprzestrzeni

W związku z tym europejscy politycy powinni mieć to zagrożenie na uwadze i opracować metody przeciwdziałania. Szczególnie groźna jest "szkodliwa aktywność Moskwy, która rozprzestrzenia fałszywe informacje (ang. fake news) w celu dalszego zatruwania politycznej atmosfery".

"Europejczycy mogą mieć większe zaufanie dla mainstreamowych mediów niż Amerykanie, jednak nadal są podatni na manipulację w mediach społecznościowych" - ocenia "FT".

Dziennik zwraca też uwagę na szczególną rolę w obecnej sytuacji Niemiec i kanclerz Angeli Merkel.

"Berlin rozważa nałożenie poważnych kar na media, które publikują fałszywe i szkodliwe informacje. Można ocenić, że ten pomysł narusza wolność słowa, jednak w kontekście wojennej propagandy stworzonej, aby zniszczyć zachodnią demokrację, zaostrzenie przepisów dotyczących paszkwili i podburzania może być konieczne" - zwraca uwagę londyński dziennik. Przypomina, że niemieccy politycy pracują też nad zjednoczeniem sił w celu przeciwdziałania cybernetycznym ingerencjom.

"FT" przypomina, że w marcu 2015 roku Rada Europejska powołała zespół, którego celem było monitorowanie rosyjskiej dezinformacji. Jednak do tej pory instytucja ta była niedofinansowana. Ta sytuacja musi się zmienić, a Europa musi stworzyć skuteczne metody przeciwdziałania w cyberprzestrzeni - podsumowuje "FT".

Autor: mm/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: