Komik, prezydent i "pomarańczowa księżniczka". To nie skecz, tylko wybory


Na czele sondaży jest komik, za nim obecny prezydent oraz była premier. O wyborach prezydenckich na Ukrainie można powiedzieć wiele, ale nie to, że ich wynik jest przesądzony. Na pytania tvn24.pl o ukraińskie wybory odpowiada Krzysztof Nieczypor z Ośrodka Studiów Wschodnich. Głosowanie już w niedzielę.

Skąd wziął się sondażowy sukces Wołodymyra Zełenskiego? Jakie są główne założenia jego programu? Czy ktoś za nim stoi?

Krzysztof Nieczypor: - Jeszcze do niedawna pomysł startu w wyborach Wołodymyra Zełenskiego, który popularność zawdzięcza niemal wyłącznie filmowej i kabaretowej działalności, był uważany za kolejny skecz jego kabaretu "95 Kwartał". Za sprawą częstej obecności w telewizji Zełenski stał się postacią rozpoznawalną dla ukraińskich wyborców i dzięki temu, w odróżnieniu od innych polityków i aktywistów społecznych, był w stanie dotrzeć ze swoim programem do szerokiej masy ludzi. Moment ogłoszenia przez niego startu w wyborach – w noc sylwestrową – stał się punktem zwrotnym wyborów prezydenckich na Ukrainie - Zełenski objął prowadzenie we wszystkich sondażach wyborczych, utrzymując pozycję lidera aż do końca kampanii wyborczej.

Źródłem popularności Zełenskiego jest olbrzymie rozczarowanie Ukraińców klasą polityczną. Stąd chęć oddania głosów na osobę nieuwikłaną i nieskompromitowaną udziałem w skandalach korupcyjnych, która nigdy na poważnie polityką się nie zajmowała. Aktor spełnił te podstawowe wymagania, co potwierdzają sondaże wyborcze wskazujące, że oprócz wysokiego miejsca w rankingach, cieszy się on także jednym z najmniejszych poziomów tzw. antyratingu. Oznacza to, że wyborcy darzą go najmniejszą niechęcią w porównaniu z pozostałymi kandydatami z największym poparciem i w przypadku przejścia do drugiej tury wyborów aktor jest potencjalnie w stanie wygrać z każdym z nich.

Komik Wołodymyr Zełenski na czele sondaży prezydenckich na UkrainieKvartal95 official CC BY-SA Wikipedia

Zełenski jak do tej pory nie przedstawił spójnej wizji swojego zaangażowania w politykę. Z nielicznych wywiadów wyłania się obraz osoby o dość powierzchownej wiedzy na temat polityki i gospodarki. Z jego wypowiedzi często przebija nie tylko brak pomysłu na rozwiązanie głównych problemów w kraju, ale niejednokrotnie jakiejkolwiek opinii na ich temat. Odpowiedzi na pytania dotyczące np. sposobów walki z korupcją, polepszenia życia Ukraińców, zakończenia wojny w Donbasie są wieloznaczne i ogólnikowe, czasami wręcz skrajnie naiwne. Po kilku wpadkach na początku kampanii prezydenckiej Zełenski zaczął unikać kontaktu z dziennikarzami, porozumiewając się ze swoim elektoratem wyłącznie za pomocą sieci społecznościowych.

Poza umiejętnie prowadzoną kampanią wyborczą popularność przynosi mu także ogromne wsparcie udzielane przez jedną z najpopularniejszych stacji telewizyjnych na Ukrainie. Oprócz obecności w serwisach informacyjnych Zełenski występuje bowiem też w kabaretach i serialach emitowanych na kanale 1+1 należącym do oligarchy Ihora Kołomojskiego.

Kampania nie przeszkadza też Zełenskiemu w trasie grupy kabaretowej, podczas której w nie nazbyt zawoalowany sposób promuje swoją kandydaturę, co jest chyba pierwszym przypadkiem w historii ukraińskiej polityki, gdy polityk ma możliwość bezpośredniego zarabiania na własnej kampanii wyborczej. Wzbudza to spore kontrowersje na Ukrainie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że ramówka stacji Kołomojskiego w dniu wyborów jest wypełniona niemal wyłącznie produkcjami, w których występuje Zełenski.

Oczywiście nie milkną spekulacje dotyczące rzeczywistej samodzielności Zełenskiego jako osoby biznesowo związanej z oligarchą. W trakcie kampanii wyborczej dziennikarzom udało się ustalić osobiste powiązania z biznesmenem, a także posiadanie przez Zełenskiego biznesu w Rosji oraz niewpisanie do deklaracji majątkowej willi w jednym z włoskich kurortów. Wszystko to sprawia, że w rzeczywistości Zełenski może wcale nie różnić się od innych aktorów ukraińskiej sceny politycznej. Problem w tym, czy ukraińscy wyborcy będą chcieli i mieli okazję się o tym przekonać przed oddaniem swojego głosu.

Jakie są główne różnice między najważniejszymi kandydatami?

Poza kandydatami prorosyjskimi, którzy od czasu aneksji Krymu i wybuchu konfliktu na wschodzie kraju nie cieszą się znaczącym poparciem, główni pretendenci do fotela prezydenckiego nie różnią się w głoszonych przez siebie programach wyborczych. Każdy z nich wyraża poparcie dla integracji z Unią Europejską i Sojuszem Północnoatlantyckim, przeprowadzenie głębokiej reformy systemu polityczno-gospodarczego, walkę z korupcją i oligarchami oraz reintegrację Krymu i okupowanych części Donbasu.

Zerwanie z trwającym do 2014 roku paradygmatem wyborów prezydenckich na Ukrainie – kandydat prorosyjski przeciwko kandydatowi prozachodniemu - stanowi istotną cezurę w ukraińskiej polityce. Elektorat prorosyjski przestał odgrywać znaczącą rolę w wyborach, powodując, że opcja prorosyjska nie znajduje szerokiego poparcia. To istotna cecha także i tych wyborów, co powoduje, że kandydaci pod względem kierunku rozwoju cywilizacyjnego ukraińskiego państwa znacząco się od siebie nie różnią. Różnice dotyczą raczej szczegółów związanych z realizacją poszczególnych postulatów oraz sposobu prowadzenia kampanii wyborczej.

Dlaczego na start zdecydowała się Julia Tymoszenko?

Dla "pomarańczowej księżniczki" te wybory mają być ostatnią szansą na zostanie prezydentem Ukrainy. Tak przynajmniej sugerują prześmiewcze bilbordy opłacone przez jej politycznych przeciwników, w których przedstawiona jest jako leciwa babcia. Jednak oczekiwanie, że dla 58-letniej weteranki ukraińskiej sceny politycznej kolejna porażka może stanowić istotny powód dla porzucenia kariery politycznej, może okazać się płonne.

Analiza programu wyborczego Tymoszenko skłania wręcz do przekonania, że głównym jej celem są jesienne wybory parlamentarne. W "Nowym Kursie Ukrainy", jak zatytułowała swój plan reformy ukraińskiego państwa, Tymoszenko postuluje wprowadzenie systemu kanclerskiego i zlikwidowanie urzędu prezydenta. Zmiany miałyby się dokonać na bazie uchwalenia nowej konstytucji, co obecnie uczynić może jedynie parlament. Oczywiście wygrana w wyborach prezydenckich byłaby istotnym wsparciem dla osiągnięcia tego celu i zwiększała szansę na zwycięstwo w wyborach październikowych, ale nie jest to warunkiem koniecznym dla realizacji tego scenariusza.

Inną sprawą jest urzeczywistnienie tego planu. Tymoszenko cieszy się poparciem stałego elektoratu, który pozostaje jej wierny od lat, ale równie liczny jest elektorat darzący ją szczerą niechęcią. Poparcie dla Tymoszenko w ostatnich miesiącach nie wzrosło powyżej 21-22 procent, pomimo że w tych wyborach to ona rozpoczęła jako pierwsza kampanię z wyrazistym programem (i zmienioną fryzurą). Brak nowych pomysłów i sukcesów w przyciągnięciu nowych wyborców spowodował jednak utratę pozycji liderki sondaży i spadek na trzecie miejsce. Trudno oczekiwać, że Tymoszenko i jej partia są w stanie wykrzesać coś więcej dla mobilizacji wyborców zarówno w wyborach prezydenckich, jak i parlamentarnych.

Jakie szanse na reelekcję ma Petro Poroszenko? Czym starał się zdobyć poparcie?

Jeszcze w połowie ubiegłego roku szanse na reelekcje urzędującego prezydenta można było określić mianem mizernych. Za sprawą ogromnego rozczarowania społecznego wynikającego z braku realizacji obietnic głębokiej reformy ukraińskiego państwa, ale także wpadki wizerunkowej, jaką była organizacja prezydenckich wakacji na Malediwach za pół miliona dolarów, wydawało się, że Poroszenkę czeka polityczna emerytura. Jednak od początku jesieni jego poparcie powoli, ale stabilnie rosło, dając mu tuż przed I turą wyborów drugie miejsce w sondażach wyborczych. Jest to przede wszystkim zasługa prowadzenia przemyślanej kampanii wyborczej opierającej się na haśle "Armia, Mowa i Wiara", której elementem jest straszenie groźbą rosyjskiej agresji.

Wprowadzenie przez Poroszenkę 30-dniowego stanu wojennego w 10 obwodach Ukrainy pod koniec listopada 2018 roku można uznać za inaugurację jego kampanii i próbę wykorzystania incydentu do zaprezentowania swojej pryncypialnej postawy w kwestii zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej. Uzyskanie tomosu z rąk patriarchy Konstantynopola - rzeczywiście wynik starań także urzędującego prezydenta - zostało wykorzystane dla podkreślenia niezależności ukraińskiego państwa od "ruskiego miru" także w obszarze duchowym. Tzw. tomos tour, czyli objazd kraju przez prezydenta z przedstawicielami ukraińskiego duchowieństwa, był istotnym elementem kampanii wyborczej.

Mimo że przed I turą wyborów nie udało się przyjąć projektu ustawy językowej rozszerzającej zakres użycia ukraińskiego, to możliwość jej uchwalenia przed II turą, jeśli Poroszence uda się do niej dostać, może być kolejnym mocnym wizerunkowo argumentem w finale wyborów.

Niewątpliwe kampanii wyborczej Poroszenki zaszkodziło ujawnienie pod koniec lutego przez dziennikarzy śledczych korupcji w przemyśle obronnym, w co zamieszany ma być bliski współpracownik prezydenta. Ogłoszenie międzynarodowego audytu w zamówieniach dla przemysłu obronnego oraz zdymisjonowanie współpracownika do pewnego stopnia zażegnały poważny kryzys wizerunkowy urzędującego prezydenta. Jednak fakt, że doniesienia te nie pogrzebały szans Poroszenki i nie wpłynęły w sposób decydujący na jego poparcie, oznacza, że Ukraińcy przyzwyczaili się do tego typu zarzutów i nie robi to na nich już dużego wrażenia. Co raczej należy odczytywać jako smutną konstatację realiów ukraińskiej polityki.

Jaki wpływ na kampanię i programy ma konflikt w Donbasie?

Wojna w Donbasie jest jednym z głównych wątków kampanii prezydenckiej, o czym decyduje społeczne oczekiwanie jak najszybszego rozwiązania konfliktu. Wojna na wschodzie kraju jest bowiem wskazywana przez większość Ukraińców jako najbardziej pilny problem do rozwiązania dla ukraińskiego państwa, zaś proponowany sposób rozwiązania konfliktu na wschodzie Ukrainy jest według ukraińskich wyborców najważniejszym kryterium decydującym o ich poparciu dla danego kandydata. Z tego powodu wszyscy kandydaci bez wyjątku przekonują o szybkim zakończeniu działań wojennych po objęciu przez nich sterów państwa. Mając na uwadze koszty związane z działaniami wojennymi stawiają wyłącznie na środki polityczno-dyplomatyczne. Różnice pojawiają się odnośnie szczegółów osiągnięcia pokoju, choć jednocześnie żaden z kandydatów nie przedstawia konkretnego planu, który miałby do niego doprowadzić.

Petro Poroszenko pozostaje zwolennikiem kontynuacji rozmów w formacie normandzkim i realizacji mińskich porozumień, a także wywierania dalszej presji międzynarodowej na Federację Rosyjską przy użyciu sankcji gospodarczych. Julia Tymoszenko natomiast proponuje zastąpienie mińskiego formatu modelem "Budapeszt plus", w którego ramach rozmowy mieliby prowadzić przedstawiciele Ukrainy, USA, Wielkiej Brytanii, Rosji, Francji, Niemiec, Chin oraz Unii Europejskiej. Wołodymyr Zełenski krytykuje mińskie porozumienia uznając je za nieskuteczne. W zamian za to proponuje przeprowadzenie przez siebie osobistej rozmowy z Władimirem Putinem, z którym wymieniłby się żądaniami i "spotkał w połowie drogi". Gdyby jednak konieczne było prowadzenie dalszych negocjacji międzynarodowych, proponuje rozszerzenie mińskiego formatu rozmów o Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone.

Wszystkie powyższe założenia uwidaczniają faktyczny brak pomysłu na zakończenie konfliktu w Donbasie, co w pewnym sensie uwidacznia bezsilność ukraińskiego państwa do samodzielnego uregulowania sytuacji na wschodzie kraju. Wyniki wyborów najprawdopodobniej nie przyniosą w tej kwestii istotnej zmiany.

Czy wynik wyborów może w jakikolwiek sposób wpłynąć na relacje Ukrainy z Zachodem i Rosją?

Wszyscy liczący się kandydaci w tych wyborach przekonują o swoim poparciu dla integracji Ukrainy z zachodnimi strukturami organizacyjnymi - Unią Europejską i NATO. To oczywiście wynik prawidłowego odczytywania społecznych oczekiwań – Ukraińcy w większości opowiadają się za proeuropejskim kierunkiem rozwoju swojego państwa i politycy nie mogą się do tego nie odnieść. Pozostaje jednak pytanie, na ile deklaracje polityków są szczere i poparte rzeczywistą chęcią dokonania demokratycznych zmian w kraju.

Z tego punktu widzenia nie wynik wyborów, ale sposób ich przeprowadzenia może mieć znaczenie dla relacji Ukrainy z Zachodem. Doniesienia o manipulacjach czy fałszerstwach wyborczych będą negatywnie odbierane przez zachodnią opinię publiczną i tak już dostatecznie zmęczoną "problemami" za wschodnią granicą Unii Europejskiej. Warto zauważyć, że zarówno Wołodymyr Zełenski, jak i Julia Tymoszenko już uprzedzili o możliwym zaskarżeniu rezultatów wyborów w przypadku, gdyby nie były one dla nich pozytywne.

To zresztą scenariusz, który odpowiadałby kremlowskim oczekiwaniom. Rozczarowanie brakiem głębokich reform w Ukrainie poparte zamieszaniem wokół procesu wyborczego będzie skutecznie podkopywać wizerunek Ukrainy wśród zachodnich partnerów. Jeśli do tego dodamy fakt, że żaden z trójki głównych pretendentów na stanowisko prezydenta nie gwarantuje przeprowadzenia głębokiej zmiany systemu politycznego na Ukrainie, to może się okazać, że te wybory będą korzystne dla Rosji bez względu na ich wynik.

Pogłębianie społecznej frustracji oraz zmęczenia Ukrainą na Zachodzie gra na korzyść Kremla, który dąży do dalszego osłabiania ukraińskiej państwowości. Obecnie jedynie 9 procent Ukraińców darzy zaufaniem swoje władze, co daje Ukrainie pod tym względem niechlubne pierwsze miejsce na świecie. Z tej perspektywy warto podkreślić, że zachowanie demokratycznych standardów przez polityków może mieć dla Ukrainy nie mniejsze znaczenie niż obrona przed militarną agresją rosyjską na wschodzie kraju.

Ukraińska gospodarkaPAP/Reuters

Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: