Nie tylko Aedes aegypti? Naukowcy: wirus zika mogą przenosić też zwykłe komary


Naukowcy z Brazylii - kraju, w którym skala występowania wirusa zika osiągnęła już rozmiary katastrofy - obawiają się, że nie tylko stosunkowo rzadkie, tropikalne komary Aedes aegypti są odpowiedzialne za jego przenoszenie. Jeśli potwierdzi się hipoteza, że do zakażenia może dochodzić także za pośrednictwem "zwykłych" komarów, groźba rozprzestrzenienia się epidemii na cały świat wzrośnie dramatycznie - ostrzegają eksperci.

Jeśli nie liczyć niepotwierdzonej hipotezy, że wirus zika może być przenoszony drogą płciową, do tej pory jedynym "odpowiedzialnym" za rozprzestrzenianie się zagrożenia miał być komar z gatunku Aedes aegypti, występujący w tropikach, przenoszący również dengę i żółtą gorączkę.

Teraz jednak naukowcy z brazylijskiej fundacji Oswaldo Cruz, prowadzący prace nad wirusem, doszli do niepokojących wniosków: zika może być przenoszona także przez znacznie powszechniejsze, występujące na całym świecie, komary z rodzaju Culex (do nich zalicza się także powszechny w Polsce komar brzęczący Culex pipiens).

Naukowcy twierdzą, że potrzebują jeszcze miesiąca na weryfikację tej hipotezy.

"Trzeba będzie wysiłku wielu krajów"

Stojąca na czele ekipy badaczy Constancia Ayres powiedziała w rozmowie ze Sky News, że jeśli podejrzenia się potwierdzą, implikacje będą "ogromne". - Będzie potrzeba bardziej skoordynowanego wysiłku wielu krajów, by walczyć z wirusem - zauważyła.

Zikę wykryto w latach 40. w Afryce, ale teraz rozprzestrzenia się ona głównie w krajach Ameryki Łacińskiej. Podstawowe objawy zakażenia to: wysoka gorączka, wysypka, bóle mięśni i stawów oraz zaczerwienione oczy. W większości przypadków zakażenie przebiega jednak bezobjawowo, co jest wyjątkowo niebezpieczne, bo wirus zika może powodować śmiertelną gorączkę krwotoczną.

Naukowcy mają coraz więcej dowodów na to, że istnieją związki między mikrocefalią (małogłowiem) u niemowląt a wirusem. Jako pierwsza związek ten dostrzegła dr Vanessa Van Der Linden ze szpitala Barao de Lucena w brazylijskim Recife. Zaniepokoiła się, gdy w sierpniu ubiegłego roku w ciągu jednego dnia stwierdziła w swym szpitalu trzy przypadki małogłowia, podczas gdy normalnie przytrafiało się to - jak opowiadała stacji Sky News - "może raz na trzy miesiące". - To było bardzo dziwne - dodała.

Przyznała, że w tym czasie lekarze niewiele jeszcze wiedzieli o wirusie zika i jego skutkach, uczyli się "w miarę rozwoju sytuacji".

"Muszę mówić matkom: nie, nie będzie lepiej"

- Nadal niewiele wiemy o tym wirusie - potwierdziła dr Angela Rocha ze szpitala Oswaldo Cruz w brazylijskim stanie Pernambuco. Wyliczyła ona, że w ciągu ostatnich pięciu miesięcy widziała ponad 300 przypadków mikrocefalii. - Matki pytają, mnie: Czy nastąpi poprawa? Czy główka mojego dziecka urośnie? A ja muszę im odpowiadać: nie, nigdy nie będzie lepiej - wyznaje.

Na wirus zika nie ma szczepionki. Amerykańscy naukowcy oświadczyli w środę, że spodziewają się, iż w ciągu dwóch lat opracują taką szczepionkę, ale na jej wprowadzenie do powszechnego użytku będzie potrzeba jeszcze dekady.

Obecność wirusa stwierdzono ostatnio w ok. 20 krajach, a największe ogniska odnotowano w Brazylii, Kolumbii, Salwadorze, Panamie i Republice Zielonego Przylądka. Z powodu wirusa w niektórych krajach, takich jak Kolumbia, Ekwador czy Jamajka, władze wydały nawet oficjalne zalecenia, by kobiety nie zachodziły w ciążę. W Europie w ciągu ostatnich dni przypadki występowania wirusa stwierdzono w Danii, Wielkiej Brytanii i Portugalii.

Autor: rzw / Źródło: Sky News,Reuters,tvn24.pl

Raporty: