Kolos pójdzie na "żyletki"?

Aktualizacja:

We wraku Costa Concordii ratownicy ciągle ścigają się z czasem i szukają 14 zaginionych osób. Gdy wreszcie - z powodzeniem lub nie - zakończą swoje działania, powstanie nowy problem. Co zrobić z wielkim wrakiem wycieczkowca? Na skałach u wybrzeży wyspy Giglio leżą dziesiątki tysięcy ton stali i różnych niebezpiecznych materiałów. Akcja usunięcia wraku będzie prawdopodobnie jedną z najbardziej skomplikowanych w historii.

Obecnie służby ratunkowe i armator zajmują się losem 14 zaginionych pasażerów i członków załogi. Częściowo zatopiony wrak Costa Concordii jest metodycznie przeszukiwany, ponieważ potencjalnie mogą być w nim uwięzieni ludzie. Władze lokalne mają jednak nikłe nadzieje na odnalezienie jeszcze kogokolwiek żywego.

Najprawdopodobniej w ciągu kilku dni poszukiwania zostaną zakończone. Wtedy władze wyspy i właściciel statku staną przed nowym, dosłownie wielkim problemem.

Kosztowny problem

Z wrakiem Costa Concordii trzeba będzie coś zrobić. Pozostawienie go na skałach jest niedopuszczalne, ponieważ ważący kilkadziesiąt tysięcy tysięcy ton statek stanowi duże zagrożenie dla środowiska. Poza tysiącami ton paliwa, w konstrukcji jednostki jest wiele materiałów, które mogą zanieczyścić okoliczne wody, nad którymi leży wiele miejscowości żyjących z turystyki i rybołóstwa.

Jak pisze na swoim portalu internetowym specjalistyczny miesięcznik "Nasze Morze", Costa Concordia najprawdopodobniej zostanie uznana za straconą i nie będą podejmowane próby przywrócenia jej do służby. Z dostępnych zdjęć wraku wynika, że cała prawa burta, którą statek oparł się o skały, jest poważnie uszkodzona i najprawdopodobniej wymagałaby całkowitej odbudowy. Do tego po wielu dniach przebywania w silnie zasolonej wodzie Morza Śródziemnego wnętrze statku też wymagałoby gruntownego remontu.

W takiej sytuacji skomplikowana operacja przywrócenia Costa Concordii pływalności i wysłania jej do naprawy, po prostu nie będzie opłacalna dla jej właściciela, firmy Costa Cruises, należącej do giganta na rynku wycieczkowców Carnival Corp. Kupno porównywalnego nowego statku to koszt około pół miliarda euro. "Nasze Morze" prognozuje, że właściciel nie zdecyduje się na naprawy. Tym samym wypadek i utrata Costa Concordii będzie najkosztowniejszym takim wydarzeniem w historii nowożytnej żeglugi pasażerskiej.

Wielki demontaż

W ocenie "Naszego Morza" podniesienie wielkiego wycieczkowca z dna jest zadaniem arcytrudnym, jeśli nie niemożliwym. Trzeba by go dokładnie uszczelnić i wypompować wodę z wnętrza, aby kadłub przy pomocy odpowiednich pontonów znów mógł utrzymywać się na powierzchni. Przy tak rozległych uszkodzeniach dna i burt byłaby to syzyfowa praca.

Najprawdopodobniej z wraku zostaną usunięte wszelkie niebezpieczne substancje, a potem będzie metodycznie cięty na kawałki, które będzie można łatwo przewieźć na brzeg. Ostatecznie resztki Costa Concordii trafią do pieców hutniczych, gdzie zostaną przetopione na przysłowiowe "żyletki".

Operacja rozmontowania tak wielkiego statku o skomplikowanej konstrukcji zajmie jednak bardzo dużo czasu i będzie żyłą złota dla specjalistycznych firm. Wrak Costa Concordii będzie codziennym widokiem dla mieszkańców wyspy Giglio jeszcze przez wiele miesięcy, a może nawet lat.

Byłeś na pokładzie Costa Concordii podczas katastrofy? Skontaktuj się z redakcją Kontaktu 24:

Telefon: 22 324 24 24, sms: 516 4444 16, mail: kontakt24@tvn.pl

Źródło: naszemorze.com.pl, tvn24.pl