Kijowski marsz aktywistów LGBT przerwany. "Rośnie poziom skrajnie prawicowej agresji"


Prawicowi bojówkarze zakłócili marsz aktywistów transgenderowych w Kijowie. "Poziom skrajnie prawicowej radykalnej agresji i przemocy na Ukrainie rośnie" - napisali później organizatorzy w oświadczeniu.

Według doniesień mediów, ucierpiały dwie młode kobiety, które w trakcie ataku gazem pieprzowym były wyszydzane i potem potrzebowały pomocy medycznej. Z kolei kanadyjski dziennikarz Michael Colborne został uderzony w twarz. Inny reporter - jak pisze BBC - twierdzi, że policjanci wręcz sprzyjali agresji. Nie zrobili nic, żeby bojówkarzy powstrzymać. Służby tym oskarżeniom jednak zaprzeczają. Jeden z aktywistów wyznał agencji Reutera, że marsz był ważny, by pokazać, że przedstawiciele mniejszości seksualnych istnieją na Ukrainie. Miejscowi eksperci zwracają uwagę, że zjawiska homofobii są tu wciąż powszechne.

Zajęli miejsce, rzucali granaty

Na niedzielnym marszu pojawiło się około 30-40 osób. Uczestnicy mieli ze sobą flagi tęczy oraz transparenty. Na jednym z nich znalazł się napis "Transfobię trzeba zatrzymać". - Trudno zaakceptować fakt, że niektórzy ludzie są gotowi uciekać się do przemocy tylko dlatego, że inni nieco się różnią - zaznaczył działacz pod pseudonimem Elis.

Amerykański dziennikarz Christopher Miller, który był w środku wydarzeń, relacjonował, że miejsce planowanego protestu - kijowski Park Szewczenki - zostało zajęte przez bojówkarzy. Przedstawiciele LGBT szukali więc innej lokalizacji, później marsz został przerwany z powodu rzucanych w ich kierunku granatów dymnych. Miller udostępnił w mediach społecznościowych nagrania i zdjęcia, na których widać, jak policjanci spychają aktywistów do stacji metra, a w tle słychać homofobiczne okrzyki w języku ukraińskim.

Organizatorzy marszu podkreślili w oświadczeniu, że "poziom skrajnie prawicowej radykalnej agresji i przemocy na Ukrainie rośnie".

Autor: kz / Źródło: tvn24.pl, bbc.com