Zrzucane krzyże, zamykane kościoły. Tak źle nie było od czasów Mao

Co dalej z chińskami katolikami?Maciej Michałek

Trwają sekretne rozmowy przedstawicieli Stolicy Apostolskiej z Pekinem, ale nawiązanie dwustronnych relacji dyplomatycznych pozostaje pod znakiem zapytania. Od wyniku tych rozmów zależy los milionów chińskich katolików, wyłączonych obecnie spod zwierzchnictwa papieża i często represjonowanych.

Choć Chiny są jednym z nielicznych państw, w których liczba wyznawców chrześcijaństwa systematycznie rośnie, ubiegły rok ocenia się jako najtrudniejszy dla nich od czasów rządów Mao Zedonga.

Fala prześladowań

Niczym w okresie szaleństwa rewolucji kulturalnej, wiosną w południowej prowincji Zhejiang władze przeprowadziły akcję niszczenia lub usuwania krzyży, która objęła kilkaset kościołów. W lipcu skazany na 12 lat więzienia został protestancki pastor Zhang Shaojie, którego oskarżano o zakłócanie porządku publicznego. Pod koniec roku aresztowano z kolei, pod zarzutem malwersacji finansowych, pracownika chrześcijańskiej organizacji pomocowej Petera Hahna.

Jak podsumował katolicki portal Union of Catholic Asian News, wydarzenia te stanowiły jedynie wierzchołek góry lodowej działań chińskich władz wymierzonych w tamtejszych chrześcijan, zwłaszcza katolików. W 2014 roku nasiliły się zwłaszcza prześladowania katolickich aktywistów i misjonarzy, doprowadzając w efekcie do opuszczenia przez wielu z nich Chin i zamykania tamtejszych kościołów. Pojawiły się nawet doniesienia, jakoby władze planowały stworzenie „chińskiej teologii chrześcijańskiej”, która pozostawałaby w pełnej zgodzie z ideologią Partii Komunistycznej.

Nasilenie się incydentów wymierzonych w katolików powyżej poziomu będącego w Chinach „normą” nie musi jednak oznaczać zorganizowanej akcji chińskiego rządu. Pomimo sentymentów prezydenta Xi Jinpinga do komunistycznej retoryki, nigdy nie wypowiadał się on krytycznie o religii i właściwie wcale nie odwoływał się do niej w swoich przemówieniach. Wytłumaczeniem może być raczej trwającą w Chinach kampania antykorupcyjna i wywołana przez nią zwiększona gorliwość lokalnych władz. Ich ofiarą padli m.in. misjonarze i katoliccy aktywiści pracujący przy granicy z Koreą Północną, gdzie pomagają Koreańczykom nielegalnie przekraczać granicę i szukać schronienia przed reżimem w Pjongjangu. Działalność ta, choć o charakterze humanitarnym, zaczęła teraz być szczególnie niewygodna dla znajdujących się pod rosnącą presją urzędników, w związku z czym pojawiły się bardziej restrykcyjne kontrole i ograniczenia.

Również niektóre z przypadków zamykania lub niszczenia kościołów mogą być rezultatem trwającej walki z korupcją, ponieważ wiele z nich funkcjonowało niezgodnie z restrykcyjnym chińskim prawem lub powstawało dzięki pospiesznie tuszowanym obecnie wpływom katolickich kręgów biznesowych wśród przedstawicieli lokalnych władz. Choć wytłumaczenia te nie wyjaśniają wszystkich prześladowań chrześcijan, do których dochodzi w Chinach, mogą dowodzić, że ich sytuacja w tym kraju nie będzie się pogarszać.

Watykan patrzy na wschód

Zaniepokojenie losem chińskich katolików pojawia się w momencie szczególnie wrażliwym dla papieża Franciszka, gdy ten rozpoczął nowy rozdział w historii Kościoła i w większym stopniu otworzył go na Amerykę Południową, Afrykę i Azję.

Kierunki te są nieprzypadkowe, ponieważ w przeciwieństwie do laicyzującej się Europy, dzięki tym trzem kontynentom rośnie globalna liczba wyznawców Chrystusa. Udział Europejczyków wśród wszystkich katolików zmalał do zaledwie 24 procent, podczas gdy udział mieszkańców Azji rośnie i wynosi już 12 procent. Pochodzący z Argentyny Franciszek zna te liczby lepiej niż ktokolwiek inny i jest doskonale świadomy potrzeby zerwania z europocentrycznym podejściem Watykanu. Widać to zarówno w jego nominacjach kardynalskich, gdy 4 stycznia nominował kardynałów z Birmy, Tajlandii i Wietnamu, jak też kierunkach jego pielgrzymek, z zaplanowanymi na ten miesiąc wizytami na Filipinach i Sri Lance.

Szczególnie bolesnym problemem pozostają jednak dla papieża Chiny. Od pewnego czasu prowadzone są sekretne rozmowy pomiędzy przedstawicielami Stolicy Apostolskiej i Pekinu na temat normalizacji stosunków dwustronnych i przywrócenia choćby częściowej zwierzchności papieża nad chińskimi katolikami. Brak oficjalnych relacji dyplomatycznych jest główną przeszkodą w uzyskaniu jakiegokolwiek wpływu na sytuację Kościoła w Chinach, jednak ewentualne porozumienie bez wątpienia będzie musiało być formą kompromisu.

Podstawowym żądaniem Pekinu jest zerwanie przez Stolicę Apostolską relacji dyplomatycznych z Tajwanem, które ta utrzymuje jako ostatnie już państwo w Europie. Strona papieska z kolei chciałaby otwarcia swojej nuncjatury w Chinach, uzależnia to jednak od gwarancji wolności wyznania w tym kraju. W ramach tej wolności oczekiwane jest umożliwienie nawiązania dialogu pomiędzy chińskimi katolikami i Watykanem, co Pekin widzi jako ingerencję papieża w wewnętrzne sprawy Chin. Nawet gdyby dialog ten udało się wznowić, napotkałby on poważne przeszkody doktrynalne. Katolickie nauki w Chinach nie mogą być bowiem sprzeczne z polityką Partii Komunistycznej, w związku z czym nie są przeciwne m.in. aborcji i antykoncepcji.

Starania Franciszka o przełom w relacjach z Chinami, mimo utrzymywania ich w tajemnicy, przysparzają mu już także pierwszych kłopotów. Troską o nierozdrażnianie Pekinu tłumaczona była niedawna odmowa spotkania się papieża z Dalajlamą, który w połowie grudnia przebywał w Rzymie i zabiegał o audiencję. Duchowy przywódca Tybetańczyków oskarżany jest przez chińskie władze o dążenia separatystyczne, a spotkania przedstawicieli państw z nim przeważnie grożą konsekwencjami dyplomatycznymi lub gospodarczymi. Zarówno jednak Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI przynajmniej raz spotkali się z Dalajlamą, co wypominają dziś papieżowi ludzie rozczarowani jego postawą.

Chińska schizma

Po objęciu władzy w Chinach przez komunistów kościoły, podobnie jak inne instytucje działające w tym kraju, mogły zostać jedynie pod warunkiem podporządkowania się cywilnej władzy. Podczas gdy chińscy protestanci, mniej scentralizowani od katolików, przystali na ten warunek i podporządkowali się Pekinowi, katolicy nie mogli odrzucić zwierzchności papieża. W rezultacie chińskie władze zdelegalizowały Kościół katolicki i utworzyły w jego miejsce całkowicie podporządkowane Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, zwane również Oficjalnym Chińskim Kościołem. Pekin stoi na stanowisku, że „chiński katolicy nie mogą być podlegli innemu państwu”, czyli w tym przypadku Stolicy Apostolskiej. Oficjalny Chiński Kościół sam mianuje swoich biskupów i nie uznaje żadnych decyzji podejmowanych przez papieża.

Obok oficjalnego Stowarzyszenia funkcjonuje w Chinach również podziemny katolicki Kościół, uznający zwierzchność Watykanu. W sumie liczbę katolików w Chinach szacuje się na co najmniej 12 milionów ludzi, z których większość należy jedynie do Kościoła podziemnego. Niezgodność z prawem podziemnych katolickich struktur znacząco ułatwia chińskim władzom ich represjonowanie. Wielu oczekuje od obecnego papieża przełomu w relacjach z Pekinem i przypomina, że to właśnie zakon jezuitów, którego przedstawicielem jest Franciszek, w XVI wieku rozpoczął w Chinach akcję chrystianizacyjną.

Autor: Maciej Michałek / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Maciej Michałek