Kalifornię podpalono


Największy pożar, jaki kiedykolwiek wybuchł w rejonie Los Angeles, to dzieło podpalacza - informują władze stanu Kalifornia. Walka z żywiołem wciąż trwa.

Uczestniczy w niej prawie 5 tys. strażaków, 433 wozów gaśniczych, 60 buldożerów i 20 samolotów gaśniczych.

Pożar wybuchł 26 sierpnia w Angeles National Forest, parku narodowym odległym o zaledwie 30 km na północ od rozległej aglomeracji Los Angeles. Płomienie spowodowały już śmierć dwóch strażaków. Spalonych zostało prawie 60 tys. hektarów lasów i zarośli oraz 64 domy.

Wynik śledztwa po śmierci strażaków

- Śledztwo pozwoliło ustalić, że przyczyna pożaru ma charakter kryminalny - powiedziała Rita Wears, przedstawicielka US Forest Service. Poinformowano, że śledztwo wszczęto po śmierci strażaków, którzy zginęli, kiedy ich samochód gaśniczy spadł do wąwozu podczas akcji.

W czwartek pożar był opanowany w ok. 38 proc., głównie dzięki spadkowi temperatury i podwyższeniu się wilgotności powietrza. Jednak nadal zagrożonych jest ponad 12 tys. prywatnych domów i 500 budynków komercyjnych.

Większość z dotychczas ewakuowanych 10 tys. osób powróciła już do domów.